Artykuły

Raz w życiu

PRZED

Teatr "Ateneum", godzina piętnasta. O szesnastej rozpocznie się przedstawienie dyplomowe studentów PWST, o którym już wiado­mo, że jest teatralnym wydarzeniem.

Aktorzy "Złego zachowania" schodzą z próby do garderoby. Niewielkie pomieszczenie wypeł­nia się.

Dziewczęta w skupieniu charakteryzują się same, chłopcy czekają na charakteryzatorkę. Prośba: - Poproszę dużo make-upu! Wątpliwość:

- Czy potrzebny jest ten podkład? Refleksja, do lustra: - Oj, jakie mam ciemne oczodoły, jak śmierć.

Jest osiemnaście "po".

Charakteryzatorka: - Ooo, pan ma bliznę!

- No, cóż, jako dziecko przeleciałem przez szklane drzwi.

Po chwili: - Była szrama, nie ma szramy.

Inni szukają: - Gdzie jest kostium do "sta­rości"? Gdzie jest moja "starość"? Znalazłeś swoją "starość"?

Ze stanowisk dziewcząt propozycje: - Kto chce cukierka, toffika klejącego? Wojtek, mach­nąć ci oko na niebiesko?

Jest dwadzieścia po.

Na fotelu leży kostium poskładany w koste­czkę: żółte spodnie i getry, białe skarpetki, żół­te tenisówki. Ktoś się pochyla mówiąc grzecznie:

- Bardzo przepraszam, ale się będę przebierał, niestety. Potem, schylony, sczesuje włosy I zbie­ra je w pędzelek, nakłada żółtą przepaskę. Go­towe. Jak ci się podobam?

Jeszcze trzydzieści minut prawie. Ktoś śpie­wa: La! La! La! Drogi Wojtku masz papierosa? I znowu: La!, la!, la! Damski głosik błagalny: - Ja chcę fistszka

obranego! Rozmawiają, że w Teatrze Muzycznym w Gdyni jest bardzo dobry "Skrzypek na dachu" i że muszą pojechać na tego "Skrzyp­ka".

Charakteryzatorka: - Czy któryś z panów jeszcze nie ma charakteryzacji? Ostatni klient bada swoje odbicie w lustrze, rozciera mazidło, uśmiecha się do odbicia swojej twarzy. Na lu­strze napis: "RÓB SWOJE I NIE OGLĄDAJ SIĘ!"

Wpół do już jest!

Z głośnika: Uwaga, czy wszystkie kostiumy do "starości" są na górze?

Panowie maszyniści, gdzie jest stołek dla pana kontrabasisty? Nie przechodzić przez scenę! (To znaczy - już jest publiczność).

Robi się ciszej. Ktoś krótko stepuje, ktoś śpie­wa: - Maatko moja miła! - i urywa.

Jeszcze ciszej. Bezgłośne ćwiczenie skoków i wyrnachów. Ale ktoś zawył: - Co tacy smutni dziś jesteśmy? Słyszałem, że to wesołe przed­stawienie?

Wiadomości: - Passent dziś znowu przyszedł, (Można się spodziewać, że "Polityka", w nume­rze noworocznym...) Czy znów z tą panią? Przy­szedł też pan Lucjan Kydryński. Patrzcie, jesz­cze przedwczoraj jadł kolację z Earthą Kitt...

- Jak stoimy z czasem?

- Jest za piętnaście.

- Wpuścisz mi krople do oczu

Są gotowi. Wrzeszczą, cmokają, wydają brzyd­kie dźwięki ustami.

Przestrogi: - W moim numerze osadzać to tempo, bo wyście za bardzo polecieli do przo­du. Wyrzuty: - Umawialiśmy się po osi sceny, a wy poszliście w lewo i ja wpadłem w światło.

Pojedynczy głos: - Chciałem zgłosić, że mi się but rozwalił.

Jest za dziesięć. Wchodzi reżyser: Aaaaaa... Wchodzi garderobiana, ze starym żarcikiem o re­cenzencie. - No i on, wiecie, pomylił teatry, i nagle się zrywa, więc to nie jest "Powszech­ny"?

Głos: - Słuchajcie, dzisiaj takiego czadu mu­simy dać... No, nie mówię, że damy.

Za osiem.

- Jeszcze muszę iść do ubikacji.

- Przyszedł Urban na przedstawienie.

- Może na bis zaśpiewamy "Kto ma szmal?"

- Czuję się jakbym miał gorączkę.

- Która"?

- Za pięć.

Zbijają się w grupę, śpiewają: - Haszysz, haszysz, heroina, marihuana i morfina!

Unoszą ręce, skaczą i powtarzają: - Haszysz, haszysz, heroina, marihuana i morfina!

Cicho skaczą, bo są w trampkach.

Jest za trzy.

Okrzyk: - Do boju, kapela grać, artyści sprzedawać się, i dobra!

Garderoba jest pusta, ociągają się jeszcze dziewczęta. - Ja muszę się wysikać! Ja tak na scenę nie wyjdę!

Głośnik, dwukrotnie: - Proszę na plan! Pro­szę na plan!

PO

Palić, palić, zaciąganie się, dym. Skwaszeni, coś nie poszło dzisiaj. Pretensje do kontraba­sisty: - Rytm ci się pieprzył! Ktoś pada na fo­tel wypompowany: - Dwóch przedstawień na dzień nie dałbym rady. Tak duża mobilizacja fi­zyczna i psychiczna. Dziewczyna: - A ja nie, ja bym mogła grać. Nie czuję zmęczenia.

Wchodzi telewizja: - Panowie, dwa słowa do telewizora. Dziennikarka przed kamerą: - Jest to jeden z najlepszych dyplomów, jakie widzia­łam. Jakże inny, w s p a n i a ł y. Oto rośnie nam pokolenie aktorów, którzy umieją śpiewać. Jest w s p a n i a l e, że wy się przy tym sami bawi­cie. Tak, byliście w s p a n i a l i.

Aktorzy na boku wciągają spodnie, skarpet­ki, buty. Ci, którzy będą mówić, wchodzą na środek w ostre światło, nie zdjęli kostiumów punk. Najpierw dają żarty: - Czy ja mogę po­zdrowić swojego kolegę Witka? Witek, pozdra­wiam cię! A potem serio: - To zasługa reżyse­ra. Nie wiemy, czy inny reżyser byłby w stanie wyciągnąć z nas to samo! Bo przecież szkoła tego nie wymaga... abyśmy mówili od siebie, w ruchu, w śpiewie, w innych formach. W szkole się takich połączeń nie robi. Po chwili mitygują się; wchodzi dziewczyna z boku i mówi: - Szko­ła dużo dla nas zrobiła.

Telewizor poszedł, kończą rozbieranie. - No i więcej było monologu pani redaktor niż naszej wypowiedzi.

Okazuje się, że także Holoubek dziś był i że Kunicka, gdy śpiewali o Foggu dostała ataku śmiechu. Wymachują ręcznikami, swetrami. No to do jutra, za piętnaście trzecia.

Student, Janusz Józefowicz, aktor i autor cho­reografii w tym przedstawieniu pada skwaszony na fotel. Józek, uśmiechnij się! Józek, nie dra­matyzuj! "Józek" mówi na to, że dzisiejsze przedstawienie było trochę słabsze. Dobrze, że publiczności się podoba, że klaszczą, ale jemu czegoś brak. Jego zdaniem nie może być za każ­dym razem TAK SAMO, gdyż wtedy jest bez sensu. Za każdym razem musi być LEPIEJ. A może, pyta sam siebie, to jest taki zawód, że wszystko się powtarza? Ciągle powtarza?

Coś jeszcze chciałby z siebie wyrzucić, wy­pomnieć środowisku aktorskiemu jego mniema­nie o wyższości aktorstwa dramatycznego nad aktorstwem typu musicalowego. I wyrazić prag­nienie, by Warszawa, stolica państwa miała Te­atr Muzyczny dla wyrobionej publiczności.

No i wreszcie z kątów opustoszałej garderoby, w której na wieszakach wiszą wesołe, kolorowe spodnie i halki, wypełza wcale nie kolorowe py­tanie: KTO NAS ZAANGAŻUJE? CO SIĘ Z NAMI ZAWODOWO STANIE?

No, a czego się sami spodziewają? Co na przy­kład myślą, że będą robili za dwa lata?

Mówią, że wiedzą co.

Że będą siedzieli w garderobie, grali w kości ze starymi aktorami. Na scenę wejdą, owszem, z halabardą. Chcą być precyzyjni: - Nie, nie o to nam idzie, żeby nie nosić halabardy, tylko żeby mieć pewność, że się z nią kiedyś chodzić przestanie.

A takiej pewności właśnie nie ma.

Więc gdy grają to swoje dyplomowe przedsta­wienie-wydarzenie, nad którym pracowali dwa lata, przez co najmniej 160 prób, myślą: a może to nam jest dane tylko raz w życiu? Taka wiel­ka praca i tyle przyjemności? Cholera, mówią, przecież człowiek właśnie wtedy powinien grać, gdy mu się jeszcze chce, gdy nie patrzy na ze­garek czy już koniec próby, gdy... O Zapasiewi­czu zrobiło się głośno, gdy miał czterdzieści pięć lat. Dlaczego? Czy przedtem nie pracował na siebie? Więc czy długo ma tak być w naszych polskich teatrach, że się raz w miesiącu bierze pensję i nie gra? I nie rozwija się?

Chcieliby by życie zawodowe zmuszało ich do takiego samego, jak dyplom, wysiłku. By mieli tyle grania - i tyle serca do grania. I to już wszystko, co chcieli powiedzieć.

Zostały jeszcze dwie osoby. Dziewczyna i chłopak. Chłopak pyta dziewczynę - Co ty robisz? - Czekam na swojego przyjaciela, pójdziemy do SPATiF-u. Jak chcesz, możesz iść z nami. - Nie jest pederastą, nie będzie mnie podrywał? - Nie bój się - nie.

Niezdecydowanie. Coś by porobił... Ciągle ma wracać do tego domu? Idzie do automatu przy ścianie, dzwoni. Okej, dzisiaj całą noc będzie grał w brydża.

Wychodzi.

W garderobie jest już tylko dziewczyna, któ­ra wybiera się do SPATiF-u. Ma sukienkę zszy­waną z włóczkowych kwadratów, na piersiach tekturkę z napisem. "I love men. Kiss me".

Wchodzi garderobiana. Z jednej z toaletek, na której leżą porzucone podkład i róż, bierze kart­kę: "Rajstopy mają dziurkę na prawej łydce, bardzo proszę o zaszycie". Garderobiana z gry­masem odwraca kartkę literami w dół, a nas wygania mówiąc dobitnie, że zaraz ma wieczorne przedstawienie.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji