Artykuły

Patent dyrektora

Piotr Dąbrowski ma patent na to, jak niezdecydowaną publiczność premierową przeciągnąć na swoją stronę. Zawsze po premierze wychodzi na scenę. Dziękuje wszystkim: i aktorom, i tym od świateł, i widzom. Opowiada, co słychać: np. kogo właśnie zaangażował. Od serca przedstawia aktorów i twórców spektaklu. Ordynuje oklaski. Na scenę wjeżdżają kosze kwiatów. Do swoich aktorów z różami ruszają dzieci, mężowie, narzeczeni. No i rodzinna atmosfera gotowa - pisze Monika Żmijewska w Gazecie Wyborczej - Białystok.

Z premierami jest pewien problem. Na widowni siedzą w trzech czwartych "wszyscy znajomi królika". Są więc przyjaciele teatru, mecenasi, są i ci, których teatr może niekoniecznie chętnie by zaprosił, ale uczynić mu to wypada. Recenzenci, decydenci. Te same twarze widywane na różnych imprezach w różnych miejscach - z czasem po prostu znajomi.

Zwykli widzowie są w mniejszości. Toteż owacje po spektaklu premierowym, a owacje po spektaklu, dajmy na to, po miesiącu od premiery - to dwie różne sprawy. Czasem bywa tak, że ci "premierowi" klaszczą na potęgę, choć nie ma za co, ale wypada. A czasem bywa odwrotnie. ,,Premierowi" nie klaszczą za ciepło, z widowni wręcz wieje mrozem, za to ci "niepremierowi" przyjmują spektakl gorąco.

Sobotni "Klan wdów" oklaskany był nieźle. ,Premierowym" się najwyraźniej podobał, w czasie spektaklu chichoty przelatywały z jednego końca sali w drugi. Niewymuszone. A gdyby nawet, to dyrektor Piotr Dąbrowski ma patent na to, jak niezdecydowaną publiczność premierową przeciągnąć na swoją stronę. Zawsze po premierze wychodzi na scenę. Dziękuje wszystkim: i aktorom, i tym od świateł, i widzom. Opowiada, co słychać: np. kogo właśnie zaangażował (teraz: Aleksandrę Maj, dotąd aktorkę Teatru im. Modrzejewskiej w Legnicy). Od serca przedstawia aktorów (tym razem: "oto pani Emilia Krakowska: człowiek cudowny, mądry, ciepły, bardzo się cieszymy, że jest z nami") i twórców spektaklu. Ordynuje oklaski. Na scenę wjeżdżają kosze kwiatów. Do swoich "aktorów" z różami ruszają dzieci, mężowie, narzeczem. No i rodzinna atmosfera gotowa.

A gdy jeszcze na scenie bryluje ktoś taki jak Emilia Krakowska... Wśród oklasków zdążyła przytulić i wycałować wszystkich aktorów w promieniu dwóch metrów. Sama obładowana kwiatami - zza kurtyny zdołała przynieść jeszcze swoje. Bambusy. "Dla dyrektora. Niech tak samo zapuści tu korzenie, jak bambusy puszczają swoje". A potem - już na bankiecie - dodała: "Dziękuję, że daliście mi się wyszaleć. Miałam kilku mężów, żaden nie wytrzymał, a wy tak".

Patent dyrektora działa. Znajoma z Warszawy kiedyś była ze mną na jakiejś premierze w białostockim teatrze. O spektaklu bąknęła ze dwa słowa. Za to o zwyczaju gawędzenia ze sceny po premierze rozwodziła się kilka minut: - Fajnie macie. Nikt nie rusza z rumorem od razu do drzwi. Nawet gdyby chciał.

Na zdjęciu: dyrektor Piotr Dąbrowski.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji