Artykuły

Drzemią w nas dzikie bestie

"Nosorożec" w reż. Artura Tyszkiewicza w Teatrze Dramatycznym w Warszawie. Pisze Jan Bończa-Szabłowski w Rzeczpospolitej.

Warszawskie teatry wracają do mistrza absurdu, Eugene Ionesco. W Dramatycznym pojawił się "Nosorożec".

Niedawno w Teatrze Narodowym była "Łysa śpiewaczka", teraz doczekaliśmy się "Nosorożca", bo to utwór Ionesco, który wydaje się nadal aktualny. Wrócił do nas kilka dni po Marszach Niepodległości, zwanych przez niektórych "marszami nienawiści", zakończonymi spaleniem tęczy na placu Zbawiciela. W ten sposób niektóre akcenty tej opowieści ukazującej proces narastającej zarazy umysłowej - mogą dziś zabrzmieć szczególnie dobitnie.

Warto przypomnieć słowa, które powiedział sam autor w 1961 r. z okazji warszawskiej premiery także w Dramatycznym:

"Wielokrotnie zadziwiało mnie to, co można by nazwać prądem opinii, nagłą zmianą, którą on wywołuje siłą zarażenia, mającą charakter istnej epidemii. Fala fanatyzmu powoduje zaraźliwe przemiany umysłowe. Ludzie zmieniają swoje poglądy, zmieniają siebie i gotowi są z całą świadomością zamordować tych, którzy tych poglądów nie podzielają. Za nimi idą inni i tak dalej. Wszystko to dzieje się w kategoriach nie intelektu, ale uczucia, ślepego witalizmu. I ludzie ci nie upodabniają się, lecz wprost stają się dzikimi zwierzętami, na przykład nosorożcami".

Kiedy drobna psychoza jest nieszkodliwa, nazywa się ją modą, co innego, gdy przybiera bardziej niebezpieczne rozmiary. W spektaklu Artura Tyszkiewicza tytułowy potwór symbolizuje tyleż totalitaryzm, co konformizm świata. Niszczy w ludziach własne myślenie, zastępując myśleniem zbiorowym, kształtowanym przez media.

Opowieść Ionesco została przeniesiona z sennego miasteczka do nowoczesnego biura. Zamiast kurtyny mamy typowe żaluzje verticale. Pracownicy niczym bezwolne automaty rytmicznie powtarzają te same czynności. Dobrym wprowadzeniem do spektaklu jest udająca dyskurs filozoficzny rozmowa dwójki pracowników (Agnieszka Roszkowska i Michał Podsiadło). Prowadzą ją za pomocą SMS-ów.

Tyszkiewicz pokazuje świat ludzi zniewolonych własną pracą, łatwo ulegających manipulacji. Spektakl w Dramatycznym to właściwie kreacja zbiorowa. Wyróżnić trzeba Jana w ujęciu Krzysztofa Ogłozy, widocznego na plakacie z obrożą, w której zainstalowano GPS. A także Duarda (Sławomir Grzymkowski), który nie wytrzymuje presji i decyduje się na samobójczy skok z okna, oraz jedynego sprawiedliwego - Berengera (Paweł Domagała). Mimo słabnącego tempa i czasem dość anemicznej akcji całość zasługuje na uwagę i rozwagę.

Ta sztuka Ionesco ma w Polsce zresztą ciekawą historię. Premierę w 1960 r. zrealizował Zygmunt Hübner w gdańskim Teatrze Wybrzeże. W obsadzie znaleźli się m.in. Elżbieta Kępińska, Zdzisław Maklakiewicz oraz Bogumił Kobiela, który Berangera kreował na zmianę z Hübnerem.

W następnych inscenizacjach tę rolę grali m.in. Jerzy Nowak, Jan Świderski i Andrzej Kopiczyński. Oglądając zaś teraz "Nosorożca", zauważyłem, że z widowni Dramatycznego zniknęły historyczne krzesła, które pamiętają premierę "Nosorożca" i "Krzeseł" w tym teatrze.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji