Artykuły

Adam Sroka: Wściekłość i wrzask

Nie ma nic cenniejszego dla teatru niż autentyczny, "niesterowany" głos oburzonych widzów. Widzów odważnych, zdeterminowanych do publicznego protestu, którzy zdecydowali się wystąpić w obronie wartości. To prawdziwa rewolucja we współczesnym polskim teatrze, rewolucja, która odbywa się na naszych oczach, bez szumnych manifestów czy prasowych przepowiedni - pisze do e-teatru Adam Sroka.

Po prostu widzowie, miłośnicy i zwolennicy Starego Teatru, skrzyknęli się wspólnie, aby położyć kres artystycznej beznadziei, która ostatnio rozpanoszyła się na scenie narodowej. Te kilkanaście minut ich głośnego protestu to wstrząsający akt buntu oddolnego, buntu pełnego wściekłości i niezgody na niszczenie istoty i sensu sztuki teatru. Nagle ktoś z widowni miał odwagę wstać i bez ceregieli wykrzyczeć, w stronę sceny: "Król jest nagi!". "Król jest nagi!", "Król jest nagi" To nadzwyczajne. Nieprawdopodobne. Na swój sposób porażające. Chociaż mało przyjemne.

Aktorom ze spektaklu "Do Damaszku" (nie mylić z genialnym dramatem A. Strindberga) musi to dać wiele do myślenia. Może nawet nie prześpią z tego powodu wielu nocy albo pomyślą o rezygnacji z uprawiania własnego zawodu? Współczuję im. Przecież są wrażliwymi artystami, którzy nie z jednego pieca chleb jedli Wiedzą, jak wielką cenę płaci się za fałszowanie swoich emocji oraz przeinaczanie treści i ducha sztuki, kiedy ciało staje w konflikcie z narzucaną mu z zewnątrz sztucznością, organicznie nie akceptując pustki lub bezmyślności. Spektakl "Do Damaszku" mógł być wielką wędrówką "po coś" i odkrywaniem "czegoś", a stał się tylko męczącą "przygódką", zadufaną w sobie, rozwrzeszczaną, przekombinowaną. Dlaczego? Dlaczego?

Dlaczego tak długo widzowie zwlekali z ujawnieniem swoich odczuć? Czara goryczy przelała się w sposób tak dramatyczny, ale jednak dopiero po premierze? Daje to do myślenia, ale też podsuwa pewne rozwiązania.

W teatrach państwowych i samorządowych widzowie powinni odgrywać o wiele ważniejszą rolę niż dotychczas. Jako adresat i podmiot w sztuce powinni być dopuszczeni do współtworzenia programów i repertuarów teatrów, do wyznaczania ich głównych nurtów, kierunków i tendencji oraz mogliby mieć wpływ na wybór dyrektorów artystycznych, i to w znacznym, znacznym stopniu. Powinna nastąpić totalna zmiana w myśleniu o kierowaniu instytucjami teatralnymi oraz w myśleniu o sensownym, demokratycznym nadzorze nad nimi. Poważny udział decyzyjny mogliby mieć właśnie widzowie, reprezentowani w stowarzyszeniach, w związkach, w grupach nieformalnych, powołanych do wpływania na kształtowanie się oblicza programowego teatrów. Czasy dyrektorów "bizantyjskich", "wszystkowiedzących", "sekciarskich", "zamordystycznych", "długowiecznych", "przyspawanych do foteli", "objawionych" lub zrzuconych "na spadochronach władzy", te czasy powinny jak najszybciej należeć do przeszłości. Chcesz robić teatr ekstrawagancki, efekciarski, nowomodny, nadęty i rozpasany, chcesz się pastwić nad cudzym smakiem i granicami wrażliwości oraz wytrzymałości widzów, idź i zdobywaj własne fundusze na taki rodzaj teatru, szukaj własnych możliwości, a nie zatruwaj ducha publicznej instytucji.

Bunt widzów w Starym Teatrze rozniesie zapewne swoje zarzewie po wielu miastach w Polsce, gdzie nieudolnie zarządzane teatry stały się, w ostatnim czasie, zaprzeczeniem swojej misji, jak i celów, dla których zostały powołane. To właśnie widzowie mogliby przerwać tę wielką artystyczną ściemę i żenadę, które wzięły we władanie niektóre publiczne sceny. I widzowie, właśnie widzowie, mogliby skłonić władzę do koniecznych reform w instytucjach teatralnych w Polsce oraz wpłynąć na demokratyczny i obywatelski sposób ich nadzorowania.

Kraków 2013-11-18

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji