Artykuły

Kielce. Zaduszki z Mrożkiem. Reaktywacja "Wdów"

W Dniu Zadusznym wspominamy tych, którzy odeszli. Za sprawą premiery reaktywowanych "Wdów" Teatr im. Stefana Żeromskiego dał kieleckiej widowni okazję do wspominania zmarłego w sierpniu Sławomira Mrożka. Specjalnym gościem przedstawienia była wdowa po wybitnym dramaturgu.

Reżyserujący spektakl dyrektor teatru Piotr Szczerski przygotował niespodziankę już na wstępie. Pracownicy teatru bronili wstępu do gmachu, więc widzowie musieli cierpliwie czekać na ulicy. Wreszcie zamiast przez drzwi publiczność wpuszczono przez bramę, w której odbyła się - jak to ktoś powiedział - selekcja.

Ci, którzy mieli miejsca na parterze, udali się za wskazówkami kelnerów przez teatralne zakamarki, po ciemnych schodach, przez drzwi jak w saloonie do Cafeteria de la Muerte. Tutaj niespodzianek nie było - tak jak przy realizacji "Wdów" sześć lat temu publiczność zasiadła przy kawiarnianych stolikach, by bliżej przyjrzeć się spektaklowi śmierci. Tym razem mrok rozświetlały meksykańskie lampki w kształcie czaszek.

Publiczność bawiły dialogi, jak choćby utyskiwania jednej z wdów, że mąż nawet palcem nie kiwnął przy własnym pogrzebie, wygłoszone między tortem a pączkiem.

Szczerski zapowiadał, że w czarnej komedii Mrożka inaczej do śmierci podchodzą kobiety, a inaczej mężczyźni. Rzeczywiście. Wdowy (Joanna Kasperek i Teresa Bielińska) szybko orientują się, że Śmierć to "paskuda" i nieodpowiednie dla nich towarzystwo. Oburzone wyborem swoich mężów i kochanków, z niesmakiem i w pośpiechu opuszczają kawiarnię, żeby układać sobie życie na nowo. Mężczyzn (Mirosław Bieliński i Tomasz Nosinski) zwodzi seksowna Śmierć (Beata Pszeniczna). Obaj na swój sposób próbują jej zaimponować, odbijają ją sobie w tańcu, wreszcie się o nią pojedynkują. Ale giną w dość trywialny sposób.

Wyróżnia się Nosinski, któremu neurasteniczna postać daje spore pole do popisu. Grany przez niego Pan Drugi szampana popija walerianą, gdyż szkodzi mu alkohol, i wygłasza wykład o poboczności stolika.

Kelner (Dawid Żłobiński), zbierając się do wyjścia, zakłada kapelusz a la Mrożek.

Szczerski wyznał po premierze, że to najbardziej osobisty spektakl, jaki zrobił w życiu. Żona dramaturga Susana Osorio-Mrożek ze wzruszeniem dziękowała za przedstawienie. "Gazecie" powiedziała, że spektakl był dla niej bardzo mocny, czuła obecność swojego męża.

- Sławomir zawsze będzie tutaj na foyer, w tym kapeluszu, na tym obrazie. Zawsze to będzie dom Sławomira Mrożka - oznajmił dyrektor Szczerski.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji