Artykuły

100% Kraków?

Miasto jest dziś modne. Modne miasto ma modny festiwal. A najbardziej modnie jest, gdy na festiwalu mówi się o mieście, choć bywa, że festiwale służą przede wszystkim ogólnopolskiej społeczności zawodowców. W tym roku Krakowskie Reminiscencje Teatralne zdobyły się na próbę zmiany tej sytuacji - pisze Witold Mrozek w felietonie dla e-teatru.

Paweł Demirski w standu-upie inspirowanym twórczością włoskiego noblisty-lewaka, Dario Fo, mówił tam: "serdecznie pierdolę eventy, w których bierze udział parędziesiąt osób, z czego połowa to dramaturdzy i znajomi twórców". W projekcie "100% Kraków" na samej scenie mamy przeszło setkę ludzi. Wreszcie festiwal dla miasta, a nie tylko w mieście?

Do mówienia o Krakowie niemiecki kolektyw Rimini Protokoll zaprosił mieszkańców dobranych pod kątem statystycznej reprezentatywności - 47 mężczyzn i 53 kobiety, trzech obcokrajowców, odpowiednią ilość mieszkańców każdej z dzielnic itd. O orientacji seksualnej nikt nie na scenie nie mówi, podobnie jak o zarobkach. Przechodząc na odpowiednią stronę sceny albo zapalając lampkę, uczestnicy odpowiają na dalsze pytania. "Czy zdradziłeś kiedyś partnera?", "Czy należałeś do partii politycznej?", "Czy wierzysz w Boga?".

Sam pomysł wydaje się bardzo atrakcyjny. Kto z nas, oglądając kolejny raz słupki poparcia partii politycznych, nie zastanawiał się - a dlaczego do mnie nigdy nie zadzwonił ankieter? W "100% Kraków" mityczna próba reprezentatywna ma stanąć przed nami na scenie Starego Teatru żywa, jak Krzysztof Globisz. Wspaniale - światem rządzą przecież badania i sondaże, zaś wypowiedzi prof. Janusza Czapińskiego ozdabiają co drugi artykuł prasowy. Podobno zaczynają się pojawiać się nawet w kazaniach polskich księży. Swoją drogą, trochę dziwne że w scenicznej reprezentacji Krakowa nie znalazł się ani jeden ksiądz - tylu ich na ulicach. Jest za to pani rabin z miejscowej synagogi reformowanej.

Jakoś tak się składa, że ilość słupków i procentów niekoniecznie przekłada na wiedzę o społecznych problemach zawartą w danej gazecie. Albo w danym spektaklu. Okazuje się, że rządzący dziś światem sztuki system kuratorsko-festiwalowy wypracował własne formaty - jak rynek telewizyjnych seriali. A "100% Kraków" jest już kolejną odsłoną swojego formatu, po m.in. Berlinie, Kolonii, Melbourne czy Atenach.

Owszem, niby są w spektaklu pytania o lokalną specyfikę - hejnał mariacki czy stosunek do katastrofy w Smoleńsku. Ale daleko tej imieninowej pogawędce do realnych problemów krakowianek i krakowian, do miejskich konfliktów, do mieszkań komunalnych i do stanu pomocy społecznej.

Nikt nie spytał wesołego tłumku uczestników np. o to, czy popierają zakaz palenia węglem w piecach i ograniczenie ruchu samochodowego - w mieście najgorszego smogu w Polsce. Nikt - łącznie z radnymi - nie pyta też mieszkańców, czy chcą "gościć" w 2022 roku igrzyska olimpijskie. Tymczasem Kraków podjął właśnie starania, by dołączyć do grona miast zdewastowanych finansowo przez wielką imprezę sportową.

Można było zainteresować się dostępnością szkół i przedszkoli, zamiast deklarowanym stosunkiem do aborcji. Albo inaczej: dać głos krakowiankom skazanym na skorzystanie z aborcyjnego podziemia. Tylko czy wtedy mielibyśmy na scenie pogodny festyn?

Bo w "100% Kraków" jest kolorowo, to sentymentalnie, to znowu wesoło. Krakowianie jeżdżą na skuterach, umieją grać na instrumentach skoczne kawałki i tańczyć makarenę, gdy tak im każe napis na prompterze.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji