Artykuły

Przemoc, perwersja i trans

Szekspirowskie "Poskromienie złośnicy" w inscenizacji Krzysztofa Warlikowskiego i przygotowana przez Grzegorza Jarzynę prapremiera współczesnej sztuki kanadyjskiego pisarza Brada Frasera "Niezidentyfikowane szczątki ludzkie i prawdziwa natura miłości" niewątpliwie zasłużyły na miano najciekawszych i zarazem najbardziej bulwersujących przedstawień warszawskich minionego sezonu. Oba spektakle powstały w Teatrze Dramatycznym i są dziełem młodych reżyserów, absolwentów Wydziału Reżyserii krakowskiej PWST, uczniów przede wszystkim Krystiana Lupy, przy tym łączy je wiele powinowactw zarówno estetycznych, jak i tematycznych. Choć bowiem Warlikowski i Jarzyna posługują się odmiennym materiałem literackim, to w podobnym stopniu odwołują się do kultury masowej - zwłaszcza kina, komiksu i muzyki pop - traktując ją jako zestaw stylów, konwencji i ról, którymi w duchu postmodernistycznym można dowolnie żonglować, a uwagę ich przyciąga cechująca młodzieżowe subkultury zachwiana identyfikacja seksualna widoczna w upodobaniu do zmiany płci poprzez strój czy zachowanie, w erotyzmie mniej lub bardziej jawnie biseksualnym czy homoseksualnym. Wyraźnym tego znakiem są wprowadzone do obu przedstawień grupy transwestytów. U Warlikowskiego stali się nimi Krawcy szykujący strój dla Kasi zmienionej w dziwkę i w zabawnych dialogach, dopisanych przez reżysera, skarżący się na ciężką i niebezpieczną pracę męskich prostytutek. U Jarzyny w nocnym lokalu ,,La Ronde", przy dźwiękach muzyki niemieckiej grupy hardrockowej Ramstein, paradują, jak na wybiegu podczas pokazu mody, mężczyźni w długich kobiecych sukniach i zniewieściały marynarz lubieżnie wysuwający język.

Warlikowski historię ujarzmiania Kasi przez Petrucchia wpisał w ramy teatru w teatrze. W prologu Okpisz wchodzi na widownię jako spóźniony, przy tym pijany i ordynarny, widz bezskutecznie powstrzymywany przez bileterkę. Wdziera się na scenę i zasypia, a po przebudzeniu na dworze Dziedzica, przywdziawszy strój szlachetnie urodzonego, wchodzi w rolę Petrucchia. Jeden z chłopców, siłą odziany w kobiecą suknię, zmuszony jest grać jego damę. Aktorzy, mający wcielić się w postacie z komedii, wchodzą na scenę z widowni. Elementy gry w całym spektaklu podkreślają widoczne w głębi teatralne loże, obnażana sceniczna maszyneria, ale przede wszystkim zmieniająca się nieomal z każdym epizodem konwencja. Warlikowski miesza style, kostiumy i rekwizyty z różnych epok, obok historycznych wprowadza współczesne. Z upodobaniem wywołuje ostre dysonanse i posługuje się tandetnymi kliszami. Poszczególne maski i akcesoria służą tylko ukryciu przemocy, toczącej się nieustannie walki o dominację, zapewniającej władzę, posiadanie czy zaspokojenie pożądania, a wszędzie ujawnia się trywialność dzisiejszych zachowań.

W prologu, gdy mowa jest o miłosnych scenach mitologicznych, na ekranie telewizora widać film pornograficzny. Do Petrucchia w osiemnastowiecznym fraku Kasia sunie na scenie obrotowej w niezwykle szerokiej krynolinie, a po chwili oboje zaczynają się brutalnie okładać i przewracać. Do kolacji przy świecach Kasia zasiada w romantycznej sukni. Petrucchio pojawia się też w eleganckim smokingu, by pozostawiwszy głodną Kasię objadać się na boku potrawami wyciąganymi prosto z lodówki. Świadkami sceny miłosnej okazują się ukryci za łóżkiem transwestyci, ubierający Kasię w strój ulicznej prostytutki. Uwiedzenie Bianki przez Lucencja następuje podczas lekcji angielskiego w konwencji komiksu erotycznego z pisma dla dziewcząt. Ostatnia scena nawiązuje do filmów gangsterskich. Na tle palmy, pod wirującym wentylatorem, wokół stołu siedzą mężczyźni grający w karty i palący cygara. Z boku stoją ich żony, odmawiające wykonywania poleceń. Tylko Kasia w białej ślubnej sukni skwapliwie spełnia polecenia Petrucchia. W końcowym monologu, zszedłszy na widownię, mówi o należnym mężowi posłuszeństwie, ale wbrew sobie, poprzez łzy -jako kobieta zniewolona i upokorzona, ofiara męskiej dominacji.

"Poskromienie złośnicy" odczytane bowiem zostało w duchu feministycznym. W rolach związanych z płcią narzucanych przez kulturę w spektaklu Warlikowskiego uwięzione są jednak zarówno kobiety, jak i mężczyźni. Dlatego cały spektakl przenika melancholia, najsilniej dochodząca do głosu w długiej sekwencji, gdy na pustej scenie trzech młodych mężczyzn, półnagich i bosych, kołysze się w tańcu przy dźwiękach melodii granej na akordeonie i saksofonie.

U Jarzyny trzydziestolatkowie ze sztuki Frasera, żyjący w Edmont pod koniec lat osiemdziesiątych, noszą stroje i fryzury zgodne z obecną modą, słuchają Prodigy i Kazika Staszewskiego, a więc równie dobrze mogą mieszkać w dzisiejszej Warszawie czy w Krakowie. Wykonują na ogół nisko opłacane zawody i nie mają ułożonego życia osobistego. David - który porzucił karierę aktorską i pracuje jako kelner - choć jest gejem, mieszka ze swą przyjaciółką Candy, utrzymującą się z recenzowania książek. Candy nie chce się związać ani z Robertem, barmanem, który porzucił żonę i dziecko, ani z lesbijką Jerri uczącą w szkole muzyki. David sypia z przypadkowymi mężczyznami, ale odtrąca pragnącego się do niego zbliżyć Kane'a. Wszyscy duchową pustkę i głód miłości usiłują zagłuszyć zatracając się w transie. Dlatego sięgają po alkohol i narkotyki, tańczą przy ogłuszającej muzyce techno, uprawiają perwersyjny seks. Ekscytuje ich myśl o "skoku w ciemność". Przyjaciel Davida, pozornie układny mąż i urzędnik, przymierza się do skoku z dachu wieżowca. Właśnie on pogrąża się w ciemności, mordując w makabryczny sposób szereg kobiet w tym własną żonę. Gdy David odkrywa prawdę o przyjacielu dzięki wróżce Benicie, i nakłania go do popełnienia samobójstwa, Bernie staje przed nim prawie nagi i długo ustawia strzelbę pionowo nad swoją głową. Strzał rozlega się w całkowitej ciemności. David na pewien czas popada w depresję, ale w ostatniej scenie powoli rozkręca się, jedząc pizzę i pijąc piwo, jakby nic się nie stało.

Jarzyna zmienił poetykę dramatu Frasera, mającego charakter repetycji zbiorowej wypełnionej obok retrospektywnych obrazów monologami czy powracającą jak lejtmotyw kołysanką; pozostawił tylko serię krótkich i dynamicznych epizodów, często toczących się równolegle. Rozgrywają się one tuż przed oczami widzów siedzących na proscenium. Paroma elementami scenografii markowane są wnętrza mieszkań, barów, nocnych klubów. Grzegorz Jarzyna, choć nie unika scen drastycznych, ukazuje ze szczegółami zażywanie narkotyków i początki zbliżeń seksualnych, ale zarazem przełamuje realizm, czyniąc Benitę zagadkowym magiem i szamanem oraz wprowadzając projekcje filmowe w stylu Davida Lyncha. Wśród kadrów, obok Marii Callas śpiewającej arię z Don Carlosa Verdiego i ujęć twarzy aktorów w ostrym makijażu czy umazanych krwią pojawiają się pomalowane farbami oblicza Papuasów w trakcie rytuału. W gorączkowym pragnieniu zatracenia się w transie, w nieświadomym odtwarzaniu atawistycznych rytuałów przez współczesnego człowieka dostrzega bowiem Jarzyna regres do prymitywizmu ludów pierwotnych.

Warlikowski, skupiony na komponowaniu obrazów, pełniejsze postaci pozwolił stworzyć tylko protagonistom. Kasia Danuty Stenki, choć zmienia się ciągle, pozostaje delikatną i dumną kobietą. Gburowaty i brutalny Petrucchio Adama Ferencego zarysowany jest grubą kreską. U Jarzyny, umiejącego jak bodaj nikt inny wśród reżyserów młodego pokolenia pracować z aktorami, ostro i przekonywająco gra cały zespół. Wyrazistymi postaciami są nie tylko David Marka Kality i Candy Magdaleny Cieleckiej oraz Małgorzaty Kożuchowskiej, ale także Jerri Jolanty Fraszyńskiej, Benita Aleksandry Koniecznej, Berni Andrzeja Szeremety, Kane Waldemara Barwińskiego i Robert Marcina Dorocińskiego.

W "Niezidentyfikowanych szczątkach" są sceny niezwykle okrutne i przejmujące, takie jak pierwsze zbliżenie Roberta i Candy, inicjacja narkotykowa i seksualna Kane'a, odtrącenie Jerri przez Candy czy prowokowanie Berniego przez Benitę. Jarzyna zapewniał, że w trakcie pracy wielokrotnie odwoływał się do własnych i aktorów doświadczeń. Z racji przynależności do tej samej generacji mogli oni na wiele sposobów rozpoznać się w postaciach ze sztuki Frasera. Dlatego mylą się ci, którzy w spektaklach Jarzyny i Warlikowskiego dostrzegają tylko próbę epatowania publiczności i naśladowania tendencji modnych w zachodnim kinie czy teatrze. Do obu przedstawień można zgłaszać rozmaite zastrzeżenia, ale traktować je należy jako niezwykle wyraziste manifestacje odrębnych zainteresowań i wrażliwości.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji