Artykuły

Zboczenie teatru

Opowieści prostytutki Benity o psychopatycznych mordercach obdzierających ze skóry, ćwiartujących ciała ofiar czy o gwałconych kobietach, których okaleczone zwłoki znajdowane są rano w rowach, stanowią przerywniki akcji "Nie zidentyfikowanych szczątków ludzkich", spektaklu, w którym przemoc, seks, upodlenie i wulgarność urosły do rangi bohaterów wieczoru.

Napisaną przed ośmiu laty sztukę kanadyjskiego dramaturga Brada Frasera przeniósł z pietyzmem na scenę reżyser Brokenhorst. Zadbał o to, by żaden z przejawów okrucieństwa nie został pominięty i żadna z drastycznych obyczajowo scen nie była, broń Boże, zbyt słabo wyeksponowana. Chciał zaszokować i zaszokował. Choć znającym tekst z wcześniejszej publikacji w "Dialogu" może się to wydać nieprawdopodobne, przelicytował Frasera w epatowaniu obscenami. Zdając sobie sprawę ze słabości pseudokryminalnej intrygi (mordercą okazuje się facet, którego od początku podejrzewamy) i schematyzmu postaci, nie zindywidualizowanych ani psychologicznie, ani językowo, postanowił wzmóc efekt wprawieniem, w ruch gigantycznej maszynerii teatru. I w tym względzie może śmiało ścigać się z wyczynami narodowej sceny. Wnętrza domów prywatnych i publicznych jeżdżą po scenie, na widza wali się łoskot i jazgot dźwięków wydartych z brzucha miasta, psychodelicznej muzyki, migających ekranów, aktorzy wspinają się i ćwiczą na pomostach, by powiedzieć sobie to samo, co mogliby powiedzieć na dole - ruch jak w wesołym miasteczku, choć miasto Edmonton bynajmniej wesołe nie jest.

A wszystko to po to, by przekazać parę mało odkrywczych prawd o samotności i zagubieniu człowieka, braku poczucia bezpieczeństwa, szukaniu bliskości i miłości, a jednocześnie strachu i ucieczce przed nią. Ale powiedziane wprost, jakże byłoby nieatrakcyjne! Lepiej więc umieścić akcję w środowisku prostytutek, homoseksualistów i lesbijek, ludzi zmieniających orientacje seksualne z łóżka na łóżko, używających rynsztokowego języka. Ludzi, których żadna perwersja ani zboczenie nie zadziwi, a gwałt nie wyda się dostatecznie odpychający.

Liczy się tylko seks. Seks coraz bardziej brutalny. Pozostaje jeszcze pytanie, jak to pokazać w teatrze. Odważnie - powiedział sobie reżyser - bez zahamowań; im bezwstydniej i mniej estetycznie, tym lepiej. W tym spektaklu zagubienie i protest przeciwko światu wyraża się w pospiesznym zdzieraniu bluzek i majtek, w grzebaniu w rozporkach, obnażaniu pośladków, zadawaniu przemocy, przede wszystkim seksualnej. Jeżeli nawet akurat ktoś tego nie robi, to przynajmniej na ten temat mówi.

Nie znam nikogo, komu mogłabym polecić ten spektakl. Teatr Frasera - Brokenhorsta poszedł w kierunku, który jeszcze niedawno wydawał się niemożliwy. Pozostaje mieć nadzieję, że zboczył chwilowo.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji