Artykuły

Dom

"Dom" to bardzo smutna sztuka. Akcja wydaje się statyczna, ale tyl­ko pozornie nic tu się nie dzieje. Bo w duszach ludzkich toczy się wal­ka o nadanie sensu pozostałej boha­terom części życia. Kiedy człowiek dokonuje wyboru celu i sposobów postępowania, ma zadanie trudne, ale też ma świadomość, że wszystko jeszcze przed nim. Natomiast szu­kanie sensu życia u jego kresu, kie­dy wszystko co miało być udziałem człowieka już się dokonało, prowa­dzi często do konkluzji, że życie to zostało zmarnowane. Bohaterowie "Domu" są w tym wieku, w którym ludzie dokonują ostatecznego podsu­mowania przeszłości. Miejsce akcji wydaje się domem dla psychicznie chorych. Ludzie żyjący w nim są chorzy nieuleczalnie, ale nie obłęd jest chorobą ich duszy, lecz samot­ność, smutek i bezradność. Nie po­trafią wyrwać się z tej samotności.

Są bierni, nie potrafią porozumieć się ze sobą. Zdają sobie sprawę, że ich życie dobiega końca i że nic już wydarzyć się nie może. Nieubłaga­ny czas pogarsza sytuację, bo wraz z jego upływem maleje szansa na jakąś zmianę. A mimo to jest w nich jakaś nieuzasadniona nadzieja, jesz­cze na coś czekają. Pomóc sobie nawzajem nie mogą i nie potrafią; zostało tak niewiele czasu, że każdy myśli tylko o tym, jak samemu naj­lepiej go wykorzystać. Każdy chce ratować tylko siebie. Nie rozumieją, że każde "Ja" określa się i ma sens tylko wśród innych ludzi, że wła­śnie w tej swojej obecnej "małej społeczności" mogą siebie jeszcze odnaleźć. Są - na swój sposób - bardzo dzielni. Nikt nie powie ni­komu, jak beznadziejne jest jego życie, walczą choćby o zachowanie pozorów normalnej egzystencji. Szukają w przeszłości lub w fantazji jakichkolwiek faktów, które mogły­by podnieść ich rangę choćby w oczach współmieszkańców Domu.

Wspólnie spędzany czas nie łączy ich, a nawet dzieli. Rozmowy ich - to najczęściej monologi, bez żadnego wspólnego tematu. Jack - aby wydać się kimś innym, ważniej­szym niż jest w obecnej rzeczywi­stości, chwali się szerokimi znajo­mościami, rzekomo liczną rodziną... Ale nikogo to nie interesuje. Strach przed ujawnieniem swojego życio­wego bankructwa wyzwala w nich nawet okrucieństwo. Jeśli próbują wedrzeć się w prywatne życie dru­giej osoby, czynią to tylko dlatego, by ośmieszyć, zdemaskować wewnę­trzną pustkę innych i odwrócić w ten sposób uwagę od siebie. I tylko w jednym wypadku są solidarni - wszyscy są przekonani że trzeba się okłamywać. Dopóki nikt nie wy­powie głośno swojej rozpaczy - wszystko jest w "porządku".

Sztuka Storey'a skłania do refle­ksji, że granica starości nie jest warunkowana tylko wiekiem biologicz­nym. Oraz, że rachunek życia trze­ba robić na bieżąco, aby jeszcze móc zmienić to, co w nim było złe.

Starości uniknąć nie można, czy jednak można zapobiec temu, by starość nie była tak tragiczna? Już sam fakt, że oznacza ona przemija­nie ludzkiego życia, czyni ją tragicz­ną. A gdy do tego dołączą się - sa­motność i świadomość zmarnowane­go czasu? Co wtedy począć?

Może niektórzy widzowie po obej­rzeniu tego przedstawienia zmienią swój stosunek do łudzi starych, czę­sto rozgoryczonych i trudnych we współżyciu. Może zrozumieją, że trzeba im pomóc. Nie potrzebują wiele: trochę serca i wewnętrznego przekonania, że są potrzebni. Chcia­łabym, aby tę sztukę zobaczyli szczególnie ci, którzy dla własnej wygody oddają starych rodziców do domów starców lub pozostawiają ich własnemu losowi. A przecież każde­go starość czeka. Oby nie tak tra­giczna jak bezdomnych bohaterów "Domu".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji