Artykuły

Awangarda czy starzy znajomi?

HAROLDA Pintera, którego dwie jedno­aktówki połączone w jeden wieczór ogląda­my na małej Scenie Prób Teatru Dramatycznego Warszawy, lansuje się jako jednego z przedsta­wicieli awangardy tea­tralnej, konkretnie an­gielskiej. Sceneria lon­dyńskiego przedmieścia osadza jego sztuki w czasie i przestrzeni, lecz postawa autorska wyry­wa je z określonych wa­runków. W szczegółach operuje konkretami i to ujętymi naturalistycznie, myślą ucieka w abstrak­cję i jakby do nikąd.

Autor, który głosi, że "rzeczywistość" nie jest jednoznaczna, bo jej od­biór nie jest jednakowy ani przez różnych ludzi, ani nawet przez tego sa­mego człowieka z róż­nej perspektywy czasu i okoliczności, może wy­dawać się nowatorem, pod którą to etykietą bywa podawany; choć zapewne sam nie jest tak pewny, że tworzy rzeczy bez precedensu. Kto jednak coś niecoś wie o ,,modernie" sprzed pierwszej wojny światowej, może powiedzieć, że to wszystko co Pinter odkrywa było już bardzo dobrze znane twórcom z początku na­szego stulecia, zwłaszcza w Rosji, konkretnie Jewrejnowowi i Błokowi. Nie pierwszy więc to przy­kład na paralele między obecną twórczością an­glosaską i przedrewolu­cyjną rosyjską.

Rzuciwszy kilka uwag sceptycznych pod adre­sem tych, którzy chcieli­by widzieć w Pinterze twórcę rewelacji na miarę Becketta czy Wit­kiewicza, trzeba oddać honor świetnej insceni­zacji i grze aktorskiej tych obu jednoaktówek.

Z punktu widzenia kompozycyjnego nie zo­stały one powiązane z sobą mechanicznie, lecz na zasadzie artystyczne­go sekwensu. Powierze­nie w obu trzyosobo­wych jednoaktówkach głównej roli temu sa­memu aktorowi (Ignace­mu Gogolewskiemu) ma jeszcze dodatkowy smak, bo pozwala podziwiać umiejętności transforma­cyjne. Gdyby Sarę z "Kochanka" i Florę z "Lekkiego bólu" zagrała również jedna artystka, podobnie jak mleczarza i sprzedawcę zapałek je­den artysta - być może ten koncert byłby jesz­cze ciekawszy realiza­cyjnie. Ponieważ jednak tak się nie stało, musimy dać wielkie brawa nie tylko Gogolewskiemu, przeistaczającemu się z młodego Ryszarda z "Ko­chanka" w starego Edwarda z "Lekkiego bólu", ale i jego part­nerkom: Małgorzacie Niemirskiej i (jeszcze większe!) Zofii Rysiównie w kolejnych jedno­aktówkach.

Wieloznaczność rzeczy­wistości ma na scenie polegać na tym, że w rezultacie można rozu­mieć temat sztuki jako zabawę dwojga wiernych małżonków w niewier­ność przydającą pikan­terii ich pożyciu, albo też zabawę dwojga ko­chanków w małżeństwo, odbanalizowujące ich przygodę. Tylko mle­czarz (grany przez Le­chosława Herza) jest jed­noznaczny i mówi, że wszystko to dzieje się na tej samej ziemi.

Stosunkowo bardziej skomplikowaną rolę part­nerską ma Jarosław Skulski jako sprzedaw­ca zapałek w "Lekkim bólu", sztuce od "Ko­chanka" ciekawszej i mądrzejszej. W "Lekkim bólu" jest mowa o tym, jak względne jest miej­sce w życiu i jak wszy­stko może być łatwo przeniesione z jednego człowieka na drugiego. Oczywiście Gogolewski musiał i tutaj przedsta­wić dodatkowo transfor­mację z posiadacza na wyzutego, dając probierz swego kunsztu.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji