Artykuły

Konie - moja miłość

Z Piotrem Polkiem rozmawia Robert Kucharski.

Ojciec Piotra Polka doradził mu kiedyś, aby wybrał prawdziwy "męski" zawód. Ponieważ trudno za taki uznać aktorstwo, pan Piotr nauczył się stolarki. Ma nawet mały warsztat, w którym robi meble na własny użytek.

- W "Klubie hipochondryków" w warszawskim Teatrze Syrena gra Pan ze Zbigniewiem Zamachowskim i Wojciechem Malajkatem...

- Przyjaźnimy się od lat Jeszcze od czasów studiów w łódzkiej Filmówce. Połączyło nas to, że wszyscy pochodzimy z małych miast. A potem okazało się, że nadajemy na tych samych falach. Po szkole trafiliśmy razem do Warszawy i wspólnie wynajęliśmy mieszkanie. Potem każdy z nas poszedł w swoją stronę, ale utrzymujemy fantastyczne kontakty. A praca nad "Klubem hipochondryków" była świetnym przedłużeniem naszej przyjaźni.

- Ostatnio gra Pan coraz więcej ról komediowych.

- I bardzo się z tego się cieszę, bo przez długi czas byłem obsadzany tylko w rolach amantów, romantyków, ludzi umierających z miłości.

A ja jestem wesołym i otwartym facetem. Przez wiele lat pracowałem w kabarecie Jana Pietrzaka i czułem, że jest we mnie wiele nieodkrytych możliwości. Na szczęście uznano chyba, że już kochałem się we wszystkich, a wszystkie kochały się we mnie. I pojawiły się nowe propozycje. Ostatnio coraz częściej gram czarne charaktery.

- Na przykład w "Samym życiu".

- Tak. Ten bohater jest zupełnie inny ode mnie. Taką "złą" rolą był też adwokat w serialu "Zaginiona". W kręconym teraz "Oficerze" wcielam się w równie kontrowersyjną postać.

- Trudno grać czarne charaktery?

- To bardzo ciekawe zadanie, bowiem wymaga urochomienia wyobraźni. Negatywne postaci wywołują ostre reakcje widzów. Kiedyś moja żona poszła na targ staroci. Próbowała trochę potargować się z jedną a sprzedawczynią, I ale ta twardo | powiedziała, że dopóki ja w "Samym życiu" będę takim bydlakiem, ona nie opuści ani grosza. Po tej przygodzie zaproponowałem nawet scenarzyście, żeby uśmiercił mojego bohatera. Odparł, że nie może tego zrobić, bo na jego tle dopiero widać tych dobrych. Samo dobro się nie obroni.

- Znane jest pańskie zamiłowanie do koni. Odnosi Pan na tym polu sporo sukcesów. Jak narodziła się ta pasja?

- Jak zwykle w takich przypadkach bywa, to samo przyszło. Odkąd pamiętam, kiedy widziałem konia, zawsze miałem ochotę na niego wsiąść. W szkole filmowej mieliśmy zajęcia z jeździectwa i to był właściwy początek tej przygody. Potem się w tej dziedzinie rozwijałem i rzeczywiście mam na koncie sukcesy - trzy razy byłem mistrzem Polski w ujeżdżeniu. A teraz mamy z Magdą źrebaka. Podobno świetnie się zapowiada.

"Klub hipochondryków" to dzieło Meggie W. Wright. Pod pseudonimem tym kryje się żona aktora, Magdalena Woitejko. - Magda napisała kiedyś pięć miniscenariuszy. Były tak dobre, że Wojtek Malajkat poprosił ją, żeby przygotowała dla nas coś większego - mówi pan Piotr.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji