Artykuły

Teatr nie może być sam

- Teatr nie może być sam. Dlatego premierom towarzyszą rozmowy i spotkania w Barze Studio, wydajemy gazetę, zespół literacki pracuje nad programem, żeby spektakle osadzić w kontekście - to powoduje dyskusję - mówi AGNIESZKA ZAWADOWSKA, nowa kierowniczka Galerii Studio.

W Galerii Studio w czwartek otwiera się wystawa dzieł jednego z najwybitniejszych polskich artystów powojennych - Piotra Potworowskiego.

Wystawę " Potworowski. Człowiek bez granic " przygotowano we współpracy z Fundacją im. Piotra Potworowskiego i Janem Potworowskim, synem artysty. Będzie ją można oglądać do 24 listopada. Kuratorkami są Katarzyna Jankowska-Cieślik i Agnieszka Zawadowska.

Rozmowa z Agnieszką Zawadowską*, kierowniczką Galerii Studio

Anna Szawiel: Z Agnieszką Glińską, reżyserką i dyrektorką artystyczną Teatru Studio, od lat współpracuje pani jako scenografka. Teraz jesteście razem w Studiu.

Agnieszka Zawadowska: To był warunek Agnieszki wobec miasta: że zorganizuje tę przestrzeń tak, jak będzie chciała. Dla mnie propozycja prowadzenia galerii była zaskoczeniem. Na początku nie było euforii. Nie jestem historykiem sztuki, bardziej artystką.

Scenograf to zawód trochę podróżnika, wolnego ptaka. Była pani też koordynatorką projektów, nawet realizatorką filmów. Zastanawiam się, jak się pani odnajduje w instytucji?

- Rzeczywiście, nie mogę się jeszcze przyzwyczaić. W ramach projektów mobilizuję się, coś się wydarza, a potem można jakby zacząć życie na nowo. Agnieszka Glińska mówiła, że nie muszę ciągle siedzieć w galerii, okazało się jednak, że to całodobowa. I jeszcze ten wielki budynek, który trącił myszą. Jednocześnie jest coś fajnego w tym, że był aż tak zapyziały. Że trzeba go teraz odmienić. Muszę się zajmować wszystkim: jak ma stanąć półka, gdzie krzesła postawić. Poważniejsze sprawy repertuarowe są pomieszane z tymi drobnymi. To powoduje, że ta instytucja tak nie ciąży.

Jest pani kierowniczką galerii, a jednocześnie konsultantką artystyczną teatru. Teatr Studio ma już cztery sceny, organizuje warsztaty, koncerty, działa Bar prowadzony przez Grzegorza Lewandowskiego. Agnieszka Glińska w wywiadzie dla "Gazety" powiedziała, że chce, żeby ludzie "szli do Studia", a nie "do teatru". Jakie miejsce ma w tym wszystkim galeria?

- Teatr nie może być sam. Dlatego premierom towarzyszą rozmowy i spotkania w Barze Studio, wydajemy gazetę, zespół literacki pracuje nad programem, żeby spektakle osadzić w kontekście - to powoduje dyskusję. Tak jak Grześka Lewandowskiego, mnie interesują sprawy społeczne. Grzesiek zrobił debatę o kościele, ja chciałabym zrobić wystawę dotyczącą protestów społecznych, interesują mnie ich strategie wizualne i styl, np. pochodzący z Afryki zwyczaj wyrażania protestu w formie tańca. Nie bardzo interesują mnie problemy robotnicze i związków zawodowych, nie znam się na tym. Raczej manify, parady gejowskie, relacje człowieka ze zwierzętami, formy wykluczenia i wyrażania tożsamości, praca nad pamięcią społeczną - to bym chciała wpuścić do galerii. Mam mocno wbite w głowę problemy, które wyniosłam z seminarium prof. Marii Janion. Są dla mnie drogowskazem.

Najbliższa wystawa poświęcona będzie Piotrowi Potworowskiemu, wybitnemu malarzowi i scenografowi.

- Był malarzem, który robił scenografie. Dwa lata temu, w rocznicę śmierci, nie miał w wystawy. Muzea w Warszawie pokazują ciekawe rzeczy, ale jak porównać do Berlina czy Londynu, to miejsc, gdzie się pokazuje sztukę, jest bardzo mało.

Co zobaczymy?

- Na schodach będzie część biograficzna. Fascynujące jest, że podróżował jak dzisiejsi ludzie, to znaczy bez przerwy, potrafił też się odradzać w różnych miejscach. Pobyt w Paryżu, choć krótki, zaważył na jego życiu. No i obowiązki wobec ojczyzny. Jako nastolatek stał się wojakiem.

Zaczynał od liceum handlowego, potem wybrał architekturę i dopiero malarstwo. Nie pochodził z artystycznej rodziny, do drogi twórczej musiał dojść sam.

- Tak, chociaż te jego prawie dziecięce listy z Moskwy to są listy artysty, więc wcześnie wiedział, co go prowadzi. W tych listach są rysunki, które pokażemy. Wraz z druga kuratorką, Katarzyną Jankowską-Cieślik, samych listów zdecydowałyśmy się nie pokazywać. Według relacji jego syna jednak lubił podkoloryzować.

Ciekawe, co uznawał za godne podkoloryzowania?

- Jan Potworowski mówi o ojcu, że był trudny w relacjach rodzinnych. Jest wiele listów do córki, pogodnych relacji ze wspólnych wakacji. Ale jest też list, w którym pisze do córki, że on w ogóle nie może mieć rodziny, bo musi być tylko malarzem.

Co poza częścią biograficzną?

- W przygotowaniu wystawy bardzo nam pomagała rodzina artysty. Okazało się, że mają na strychach rzeczy, o których trochę zapomnieli. Będą przedmioty, które wykonywał przez całe życie: lustro, skrzyneczka, malowany talerzyk, dwie ryby i malowane parawany w dziwnym renesansowym stylu. Pokażemy akwarele, będzie seria rzeźb i rysunków, plakatów, elementy scenografii, np. drzwi oklejone gazetami i oczywiście obrazy olejne pokazujące jego drogę do malarstwa abstrakcyjnego. Potrafił z tych samych elementów geometrycznych zbudować i jakiś krajobraz, i "Getto Warszawskie". Niestety, "Getta" nie będzie na wystawie z powodów konserwatorskich.

Potworowski, Grzegorzewski - duże wystawy, wielkie nazwiska, ale w programie galerii jest też miejsce na wystawy pokonkursowe młodych twórców, -art, taniec. Trudno dostrzec w tym jeden kierunek.

- Szczerze mówiąc, jeszcze mi się to nie udało, to dłuższy proces. Wiem na pewno, że nie chciałabym tworzyć miejsca, które pokazuje tylko sztukę. Po Potworowskim pokażemy zdjęcia z Afganistanu Maksymilana Rigamonti, potem obrazy Lydii Bauman. Mam nadzieję, że majowa wystawa, którą zrobimy z Główną Biblioteką Lekarską, będzie początkiem pewnego ciągu. Będzie sfokusowana na monstrualności ciała. W zbiorach biblioteki jest wiele rycin i zdjęć dotyczących dziwności: osób, które mają totalne owłosienie, albo hermafrodytów. Nie ma takich tekstów polskich, które byłyby na miarę Herculine Barbin, ale myślę, że uda się to opowiedzieć. Zasadnicza ilość tych eksponatów dotyczy np. dziwności płodu, porodu, deformacji, które są związane z życiem kobiety. Bardzo ciekawe są dawne aparaty medyczne, które wyglądają na narzędzia tortur. Straszliwe szyny z korbami, które się przyczepia do pleców, żeby je prostować. Wiele z tych rzeczy dotyczy kobiet, to jest ciekawe.

Wystawa będzie poszerzona o komentarze artystów?

- Chciałabym, żeby to było kilka wystaw. Wystawa GBL będzie jedną z nich. Ale chciałabym pokazać też dwie wystawy artystek, których prace dotyczą cielesności. Nie chcę niczego zdradzać, bo wszystko w końcu zależy od pieniędzy, ale będą to ważne nazwiska.

Czego panią nauczyły te pierwsze miesiące tutaj?

- Muszę się bardzo zastanawiać, czy moja propozycja będzie interesować ludzi. To nie jest tak, że do galerii się chodzi albo się nie chodzi. Chodzi się w zależności od tego, co tu jest.

*Agnieszka Zawadowska - autorka scenografii do ponad 100 spektakli teatralnych i telewizyjnych. Współpracowała m.in. z warszawskimi teatrami: Współczesnym, Dramatycznym, Powszechnym, Narodowym. Stale współpracuje z reżyserką Agnieszką Glińską, obecną dyrektorką artystyczną Teatru Studio. Laureatka Nagrody im. Teresy Roszkowskiej. Aktywnie działa w Fundacji "Gender Center"; współpracuje z gender studies w Instytucie Badań Literackich.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji