Artykuły

Teatr Arlekin zwyciężył w Dżakarcie

Na międzynarodowym festiwalu teatrów lalek w Dżakarcie "World Puppet Carnival 2Ol3" Teatr Arlekin z Łodzi zdobył nagrodę za "najlepszą bajkową opowieść" festiwalu - relacjonuje dyrektor Waldemar Wolański.

Nie było to Grand Prix, które powędrowało do gospodarzy, ale i tak pękamy z dumy bo konkurencja była wielka: 62 zespoły z 46 krajów, ponad 300 lalkarzy, którzy występowali na sześciu scenach przez 8 dni.

Dżakarta jest mieszaniną kontrastów i zaskakujących zestawień. Obok kilkudziesięcio-piętrowych wieżowców ze szkła i stali stoją rozwalające się budy z trzciny i pogiętej blachy. Pomiędzy wspaniałymi zabytkami tkwią socrealistyczne pomniki przypominając o skłonnościach tutejszych władz do gigantomani. W kwietniu tego roku gościliśmy na festiwalu na Tajwanie i jak to często bywa przy takich okazjach, zostaliśmy wypatrzeni przez selekcjonerów kolejnego festiwalu. Jeszcze na dobre nie rozpakowaliśmy walizek po tajwańskiej podróży, jak na moim biurku wylądowało kolejne zaproszenie. Tym razem do Indonezji. Sztuka "O żabce co nie została królewną" jest idealna do takich dalekich podróży. Bardzo oszczędna ale niesamowicie kolorowa scenografia daje się zapakować do zwykłych, podróżnych walizek, co zdejmuje nam z głowy kłopot z załatwieniem i opłaceniem transportu dekoracji. Mnóstwo humoru, piosenek i tańca, do tego muzyka wykonywana na żywo przez troje instrumentalistów, sprawiają, że przypowieść o brzydkiej żabie, która postanowiła zastąpić lwa na jego funkcji króla zwierząt znakomicie trafia do międzynarodowej publiczności. Tuż przed wyjazdem w Polsce zrobiło się chłodno i mokro, więc głośno marzyliśmy, aby wreszcie się znaleźć w jakiś ciepłych krajach. Wielokrotnie później przypominałem sobie porzekadło, że jak Bóg chce kogoś ukarać to spełnia mu marzenia. Pierwszy przystanek mieliśmy w Dubaju. 46 stopni ciepła w dzień i 35 w nocy. Brnęliśmy przez rozżarzoną papkę zwaną kiedyś powietrzem i błagaliśmy o kilka sekund chłodu. No ale jak tu nie brnąć i nie zobaczyć wszystkich wspaniałości z których słynie Dubaj. W Dubaju wszystko musi być naj. Najwyższe, najkosztowniejsze, największe i najbardziej okazałe.

Gdzie by się nie obejrzeć widać pomniki ludzkiej próżności, ale i umiejętności. To tu mieści się najwyższy budynek na świecie tzw. iglica(829 m), a ponoć trwają już przygotowania do budowy kilometrowego drapacza chmur. Hotel w kształcie żagla jest uważany za jeden z najbardziej luksusowych hoteli świata, do tego stopnia, że komisja przyznająca hotelom gwiazdki poważnie zastanawiała się, czy nie utworzyć dodatkowej szóstej gwiazdy dla żagla, gdyż standardowa, 5-stopniowa skala wydawała im się już nie wystarczającą. Najmniejszy apartament ma tu 169 m, największy 780. Najtańszy nocleg kosztuje 20 tys. zł i można go sobie zamówić nawet z Polski. W Dubaju mieści się największa tańcząca fontanna wyrzucająca wodę na I53m w górę, oświetlona 6600 światłami. Malkontentom, którzy zapytają, czy nie udałoby się przerobić tak fontanny pod Teatrem Wielkim dodam, że kosztowała ona 218 mln dolarów.

Wymieniać wspaniałości Dubaju można by długo, ale nasza wyprawa nieuchronnie zmierzała do celu, czyli do Dżakarty. Tu już było trochę chłodniej. 35 stopni w dzień dawało szansę na normalne spacery, ale i tak po kilku minutach koszula na plecach była mokra. Festiwal zaczął się imponującą wielogodzinną paradą. Każdy kraj, zupełnie jak na olimpiadzie, miał własną flagę i tablicę z nazwą. Przypomnę, że flaga Indonezji wygląda tak samo jak Polski, tyle, że czerwień jest na górze. Szumiało nam ojczyzną przez cały czas. Paradowaliśmy więc przed specjalną trybuną, na której vice prezydent kraju wraz z tłumem towarzyszących mu dostojników odbierał honory.

W Dżakarcie mieszka ponad 10 mln ludzi. Oficjalnie, bo nieoficjalnie jest ich znacznie więcej. Do tego dochodzą mieszkańcy dojeżdżający do pracy z przedmieść, turyści, kilkudniowi biznesmeni. Szacuje się, że wciągu dnia przemieszcza się po ulicach Dżakarty około 17 mln ludzi! Prawie połowa Polski. W związku z tym rzeczą najbardziej rzucającą się w oczy są olbrzymie korki. Miasto wprawdzie oplecione jest siecią wielopasmowych autostrad, ale nie na wiele to pomaga. Poruszaliśmy się autobusami festiwalowymi, ale i tak dystans ulicy Piotrkowskiej od Pl. Wolności do Centralu pokonywaliśmy jadąc na sygnale ponad półtora godziny. Jak zwykle w Azji jest tu zatrzęsienie skuterów, na których potrafią siedzieć cztery osoby, a ta czwarta trzyma jeszcze na ramieniu 3-metrową rurę. Paradoksalnie mimo potwornego ścisku i wydawałoby się kompletnego braku zasad ruchu drogowego (np. przechodzenie przez jezdnię to wyczyn, który może największego europejskiego twardziela doprowadzić do zawału serca) jest tu bardzo mało stłuczek i wypadków drogowych. Bilet komunikacji miejskiej kosztuje 3500 rupii czyli mniej więcej złotówkę i autobusy są często jedynym wybawieniem, gdyż z racji wydzielonych bus pasów jakoś się w tych korkach przeciskają. Udało nam się jednak zrobić całodniową wycieczkę na maleńkie wysepki na północy Dżakarty. Najpierw godzina drogi szybką łodzią motorową, a potem już tylko złoty piasek, turkusowa woda i kokosowe palmy na brzegu...

A sam festiwal? Tłum dzieci na naszym przedstawieniu, wizyta konsula Ambasady Polskiej p. Macieja Duszyńskiego, mnóstwo artystów i... nieustająca walka z temperaturą. Nasze wizytówki brali selekcjonerzy kolejnych festiwali. Jeszcze bardziej gorących. Ale damy radę! Czego i nam, i Państwu życzę. Waldemar Wolański

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji