Wyspiański na eksport
TEATR Powszechny, grający w reżyserii A. Hanuszkiewicza i w dekoracjach Adama Kiliana "Wesele" Wyspiańskiego, ma wkrótce (w maju br.) wyjechać z "Weselem" i kilkoma innymi sztukami do Londynu. Oryginalność swego ujęcia reżysersko-inscenizacyjnego w "Weselu", gdzie akcja dramatu odbywa się na tle krakowskiej szopki, (zamiast zaprojektowanego przez autora domostwa Tetmajera), zapowiedział Hanuszkiewicz w wywiadzie, udzielonym przed mikrofonami Sekcji Polskiej radia londyńskiego BBC. I o tej właśnie "oryginalności" inscenizacji w aspekcie podróży do Londynu chcielibyśmy trochę podyskutować.
Innowacja Hanuszkiewicza polega zresztą nie tylko na umieszczeniu akcji "Wesela" w szopce krakowskiej, ale i na zastąpieniu w II akcie wszystkich zjaw, symbolizujących to, "co komu w duszy gra", (Stańczyk, Widmo, Wernyhora, Rycerz, Hetman, Szela), jedną postacią Chochoła. Zastanówmy się, czy to "twórcza interpretacja", czy to nie szukanie oryginalności za wszelką cenę, nawet wbrew autorowi. Krótko mówiąc, czy to nie przypadkiem "Hanuszkiewicz contra Wyspiański" i jakie są konsekwencje takiej inscenizacji dla problematyki utworu, zwłaszcza w świetle przeznaczenia jej na eksport. Pierwsze pytanie, jakie się nasuwa, to: w jakim celu poprawiono Wyspiańskiego? Ażeby zabłysnąć czymś nowym?
ZDERZENIE INDYWIDUALNOŚCI
Hanuszkiewicz reprezentuje u nas typ inscenizatora, który ma tendencje do "odczytywania na nowo", do interpretowania w sposób daleki od ustalonego, dzieł dramaturgii, zaliczanych już do klasyki. Ale ma to sens tylko wówczas, gdy nowa interpretacja istotnie ułatwia czytelność dzieła w świetle najnowszych kryteriów, kiedy ukazuje nowe jego aspekty, a tego w tym odmiennym kształcie scenicznym "Wesela" bynajmniej nie widać. Nie ulega wątpliwości, że jest Hanuszkiewicz reżyserem pełnym inwencji, że nęci go poszukiwanie nowych rozwiązań scenicznych. Może to znaleźć szerokie zastosowanie w realizacji większości dzieł dramatycznych, których autorzy przeważnie nie odznaczają się talentami reżyserskimi czy scenograficznymi, operując tylko słowem, jako tworzywem swego teatru. Gdy dzieło takiego pisarza bierze Hanuszkiewicz na swój warsztat reżyserski, jego pomysłowość bez przeszkód znajduje pole do popisu. Ale gdy zabiera się do inscenizowania wedle własnych koncepcji dzieł Wyspiańskiego, musi nastąpić nieuchronnie zderzenie dwóch indywidualności teatralnych, z których - jak mi się wydaje - większą był jednak Wyspiański. Gdyż był on nie tylko dramaturgiem, ale "artystą teatru", jak go określił Craig, reżyserem i scenografem, który dramaty swoje widział w ramach sceny, zanim nadał im formę słowną i zaopatrzył didaskaliami. Toteż nie tylko słowo stanowi o ich wartości teatralnej, ale również cały zespół wartości wizualnych, dokładnie przez autora wyznaczonych.
Jean Fabre wyraził pogląd, że rocznicę premiery "Wesela" powinno się obchodzić jako święto europejskiego teatru. Nie tylko dlatego, że z tematu, które było wydarzeniem raczej pospolitym potrafił Wyspiański zrobić narodowe misterium, syntezę życia polskiego, ale i dlatego, że stworzył jednocześnie znakomite widowisko teatralne. Ten dwojaki cel osiągnął stosując estetykę theatre total, w którym współdziałają wszystkie rodzaje sztuk, w którym dekoracja, kostium i światło współzawodniczą z poezją i muzyką, dźwięczącą ostinatem ludowej melodii przez cały czas przedstawienia. Cóż można jeszcze dodać do świetności tego kształtu teatralnego? - "To jest i tak dosyć efektowne" - powiedział Wyspiański do reżysera Walewskiego, gdy ten domagał się jaskrawszego oświetlenia.
Wyspiański, którego utwory cechuje realizm genetyczny, wysnuwanie całego dramatu z jednego, konkretnego miejsca akcji, obrał zgodnie z rzeczywistym zdarzeniem za tło "Wesela" chatę Włodzimierza Tatmajera, malarza, polityka i chłopomana. "Wesele" jest utworem bardzo galicyjskim, niezrozumiałym bez znajomości układów społeczno-politycznych tych czasów i tego zaboru. Wnętrze domostwa Tetmajera, zaprojektowane przez autora, ma dopowiadać prawdę o środowisku, podkreślać dysharmonią umeblowania specyficzny dla tamtych czasów rodzaj przymierza wsi z miastem. Trochę wiejskie, trochę szlacheckie, (z szlachetczyzną, przefiltrowaną przez intelektualne zainteresowania pana domu), wyznacza od razu ramę społeczną akcji. Z całej subtelnej satyry. Jaka tkwi w tym - wiernie skopiowanym z rzeczywistego - domu Tetmajera, zrezygnował Hanuszkiewicz na rzecz tła neutralnego dla problematyki utworu. Dlaczego szopka? "Wesele" można uważać za polityczny pamflet, ale nie za polityczną szopkę, chyba, że Hanuszkiewicza urzekł układ zdarzeń scenicznych, zbliżony do konstrukcji jasełek.
Zaś szopka krakowska, jeden z najpiękniejszych obiektów sztuki regionalnej, zawsze może liczyć na uznanie miłośników folkloru jako element scenicznej realizacji. I to zarówno w kraju, jak za granicą, gdzie entuzjastycznie przyjmowano folklor "Mazowsza" czy "Śląska". Jest więc na pewno "towarem artystycznym" na eksport. Tylko dlaczego właśnie w "Weselu"? Czy dlatego, że ładne to i podoba się publiczności warszawskiej, więc zapewne olśni i londyńczyków?
Zbyt dobrym jest Hanuszkiewicz artystą, by inscenizować największe dzieła dramaturgii polskiej pod tym kątem widzenia. Reżysera tej miary obowiązuje ukazanie publiczności zagranicznej wybitnych dzieł naszego teatru w takim kształcie, aby wierne były założeniom autorskim i możliwie łatwe do percepcji. Wyspiański nigdy nie był łatwy do zrozumienia nawet dla publiczności polskiej, a komentarze do "Wesela" obejmują pokaźną ilość pozycji krytycznych. Po cóż więc rezygnować z tego, co mogłoby percepcję "Wesela" ułatwić i to we właściwym sensie?
SPÓR O INTERPRETACJĘ
Drugi moment dyskusyjny - to zastąpienie zjaw tylko jedną postacią Chochoła. Znów ten sam problem zaciemnienia tekstu. Wiemy, że w utworze Wyspiańskiego zjawy określił autor jako "osoby dramatu", co dostatecznie podkreśla ważność ich wprowadzenia. Główna problematyka utworu rozgrywa się w partiach wizjonerskich, w kontaktach "osób dramatu" z ludźmi zwykłymi. Zjawy muszą być zróżnicowane, tak jak różnorodne są postawy osób, których "alter ego" każda z nich reprezentuje. Krwią żywych i autentycznych ludzi żywią się te symbole, zebrano z obrazów, dzieł literackich i wyobrażeń zbiorowych. Są one uzewnętrznieniem ukrywanych na co dzień marzeń i pragnień politycznych głównych postaci: Dziennikarza - Stańczyk, wzór "mądrości politycznej" w środowisku konserwatystów galicyjskich; Poety - Rycerz Czarny, wzór minionej chwały narodowej; Gospodarza - Wernyhora, tradycyjny wzór solidarystyczno-narodowego posłannictwa, itd., itd. Cała satyra krytyczno-pesymistyczna postaw narodowych tego "pokolenia frazesu", tak istotna dla "Wesela", stanowiąca oś jego problematyki, została przez Hanuszkiewicza zniwelowana. I znów wypada zapytać: dlaczego? Chochoł jako jedyna interpretacja tych postaw myślowych i życiowych, walnie się przyczyni do zaciemnienia sensu utworu, gdyż poeta inną mu przeznaczył funkcję w dramacie. Pomijam już ten drobny fakt, że - jak wiemy z poprzednich wystawień "Wesela" w Londynie - właśnie Chochoł był symbolem najtrudniejszym do zrozumienia dla Anglików.
"KURS NA WYSPIAŃSKIEGO"
Trudno się bawić w proroctwa i przewidywać, jakie bedzie przyjęcie "Wesela" przez Londyn w tym, tak odmiennym od autorskich założeń kształcie scenicznym. Ale nie łudźmy się, że przyjmą je bez dyskusji. Publikacja książki pt. "Wyspiański żywy" w Londynie w r. 1957, zdaje się potwierdzać istniejący wciąż kult poety w środowisku Polaków, mieszkających w Anglii. Nie można zapomnieć również, że pierwsza wypowiedź, ujmująca syntetycznie teatralne dzieło Wyspiańskiego, artykuł Leona Schillera pt. "Reforma teatralna Wyspiańskiego", ukazał się w r. 1908 w "The Mask", nowatorskim wówczas piśmie Gordona Craiga. Craig, którego Schiller poznał w Paryżu jako głośnego już teoretyka "reformy teatru", uważał Wyspiańskiego za jedynego obok siebie w dziejach sztuki scenicznej "artystę teatru", jako reżysera, scenografa i "mistrza wszystkich umiejętności teatralnych", przyznając mu jeszcze tę nad sobą wyższość, że był twórcą literackiej części swych widowisk. W swojej książce o teatrze nowoczesnym, "Towards a New Theatre", Craig rzuca pytanie, dotyczące estetyki teatralnej Wyspiańskiego: "Czy ktokolwiek wie coś o Wyspiańskim i jego szkole?" - W świetle niektórych realizacji scenicznych "Wesela", wydaje się, że Craig więcej żądał od swych współziomków, niż my, Polacy, od niektórych naszych twórców teatralnych...
Anglikom nie można odmówić prób bliższego zapoznania się z twórczością Wyspiańskiego i wprowadzenia "Wesela" do repertuaru teatrów londyńskich, choć były to próby bez efektów realnych. W r. 1927 F. Sobieniowski ukończył przy współpracy krytyka literackiego E. H. G. Pearsona przekład "Wesela" na język angielski. "Weselem" zainteresował się sir Barry Jackson, jeden z najwybitniejszych w Anglii twórców teatralnych tego okresu, założyciel Repertory Theatre w Birmingham. W r. 1928 rozpoczęto próby z "Wesela" na scenie Comedy Theatre w Londynie, pod kierunkiem reżyserskim wybitnego inscenizatora dzieł Szekspira, Roberta Atkinsa. Mimo zaawansowanych prób nie doszło do premiery z powodu braku funduszów. Również próba realizacji "Wesela" w r. 1933 nie powiodła się. Jednakże wszystko to świadczy wymownie o zainteresowaniu, jakie wzbudzał Wyspiański w Londynie, w kręgu tzw. "ludzi teatru". To zobowiązuje... Zobowiązuje do pokazania przez polski teatr "Wesela" w takiej formie scenicznej, która nie gubi żadnego z elementów jego kształtu artystycznego, ani treści ideowej, będącej wciąż aktualną "wielką publicystyką". W artykule "Przed podniesieniem kurtyny" w programie inscenizacji "Wesela" w Teatrze Polskim w r. 1981, St. W. Balicki napisał: "Z dwóch rozbieżnych dróg: muzealnej tradycji i bezceremonialnej "nowoczesności", wzięliśmy jedynie, naszym zdaniem i naszą pasją słuszny, kurs na Wyspiańskiego."
I ten "kurs na Wyspiańskiego" - to wciąż jedyna słuszna droga przy realizacji jego dramatów na scenie.