Artykuły

Nie jest mi obojętne, jak teatr traktuje ludzi - Stefan Drajewski o Disabled Theater

Mnie się ten spektakl nie podobał i zabolał, doprowadził do bezsilnej wściekłości - pisze Stefan Drajewski w Polsce Głosie Wielkopolskim.

Jeden z aktorów zapytany, czy spektakl mu się podobał, wyjął kartę i przeczytał: "Moja siostra po przedstawieniu płakała w samochodzie. Mówiła, że wyglądaliśmy jak zwierzęta w cyrku". Inny uczestnik spektaklu "Disabled Theater" przywołał słowa mamy: "Dziwolągi".

W pełni zgadzam się z mamą i siostrą aktorów występujących w "Diosabeld Theatre". Spektakl Jérôme Bela przygotowany w Theater Hora przypominał mi jako żywo wędrownych cyrkowców, którzy po jarmarkach obwozili "babę z brodą" lub dwugłowe cielę (obrazy znane mi z filmów i literatury). Twórca spektaklu nie ukrywa, że chodzi mu o to, by wstrząsnąć widzem. Nie wiem tylko, o jaki wstrząs mu chodzi?

Jestem za tym, aby niepełnosprawni ruchowo i intelektualnie zostali w pełni włączeni do społeczeństwa, byli równoprawnymi obywatelami, bo ciągle tak nie jest. Oglądałem wiele spektakli teatralnych, happeningów, w których uczestniczyli niepełnosprawni intelektualnie. Różnie bywało. Czasami były to przedstawienia na poziomie warsztatów terapeutycznych, a niekiedy prawdziwe arcydzieła, w których niepełnosprawność znikała, na scenie oglądaliśmy po prostu aktorów (bez przymiotników). Czasami jednak służyli oni reżyserowi jako marionetka, której można użyć, by zrealizować na scenie swoje wizje.

Jestem za tym, aby artyści, zwłaszcza wybitni, wchodzili w środowiska niepełnosprawnych i współtworzyli teatr. Ale nie zgadzam się, na takie ich traktowanie, jak to zrobił Bel. Wiem, że bardzo trudno wytyczyć granice eksperymentu w sztuce. Wiem, jak trudno namówić takich ludzi do współpracy. Z drugiej strony wiem też, jak ważne to jest dla nich: wystąpić na scenie, w blasku jupiterów, przy aplauzie publiczności. Ba, widać było, jak wielu z występujących w Teatrze Hora aktorów niepełnosprawnych intelektualnie cieszyło się, ile radości dawał im taniec, ale widziałem też zażenowanie, smutek w oczach, a nawet łzy.Bo, nikt z nas, tak zwanych normalnych, nie potrafi wniknąć w umysł osoby niepełnosprawnej intelektualnie, co myśli, co przeżywa, co rozumie W tym przypadku odniosłem wrażenie, że reżyserowi zależało na tym, aby aktorzy wykonali jego prośby, nie będąc w pełni świadomi, o co ich prosi pan reżyser. A to już trąci nadużyciem.

Mnie się ten spektakl nie podobał i zabolał, doprowadził do bezsilnej wściekłości. Również innego powodu. Kilka tygodni temu byłem na wydarzeniu "Jesteśmy", podczas którego został wykonany utwór "Fonemofonia" Piotra Orlińskiego. Kompozytor najpierw uczestniczył w zajęciach z niepełnosprawnymi intelektualnie i ruchowo, podopiecznymi Dziennego Ośrodka Terapeutycznego "Żurawinka". Następnie zapisał dźwięki, jakie oni artykułują podczas zajęć, w postaci utworu wokalno-instrumentalnego. Na koncercie wykonali go wspólnie muzycy instrumentaliści, chór i Grupa Żurawina Djemble. Tam nie przyszli kuratorzy tańca, fani teatru eksperymentalnego, teatrolodzy, nie przyjechali dyrektorzy teatrów czy filharmonii, bo za tamtym wydarzeniem nie stał modny i głośny artysta, bo nie stała za nim wielka instytucja miejska w dużym budżetem, ale małe stowarzyszenie rodziców, którzy mają dzieci z porażeniem mózgowym. To tylko jeden z licznych przypadków, kiedy nie widzimy, co się wokół nas dzieje, a zachwycamy gwiazdami wielkich festiwali.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji