Artykuły

Jak powstał ostatni utwór Grażyny Bacewicz

Muzyka do baletu opartego na utwo­rze teatralnym Pabla Picassa "Pożąda­nie schwytane za ogon" ("Le desir attrape par la queue") to ostatnia kom­pozycja, częściowo niedokończona, Grażyny Bacewicz. Balet został wy­stawiony przez warszawski Teatr Wielki 18 marca 1973 roku i prezentowany był na XVII "Warszawskiej Jesieni".

Sztukę Picassa, napisaną po fran­cusku w ciągu trzech dni (a raczej nocy) 1941 roku, spolszczył Mieczy­sław Bibrowski, długoletni korespondent PAP w Paryżu. Bibrowski znał Picassa, kilkakrotnie rozmawiał z nim o tej sztuce i otrzymał jego zgo­dę na przekład. W przekonaniu, że "Pożądania" nie da się wystawić na scenie polskiego teatru, treść jest bowiem mało zrozumiała, zbyt "za­kamuflowana", surrealistyczna, utrzymana w klimacie Jarry'ego i Apollinaire'a, przemyśliwał o przed­stawieniu jej językiem baletu. Zwró­cił się więc do mnie, ówczesnego dyrektora Teatru Wielkiego, z zapy­taniem, czy by nas nie zainteresowała ta sztuka jako balet? Treść jej bo­wiem jest bogata, scenografia - być może samego Picassa - znacznie by ją wzbogaciła, nowatorskie pomysły zdolnego choreografa stworzyć by mogły feerię obrazów, tym bardziej, że techniczne możliwości sceny Tea­tru Wielkiego są właściwie nieogra­niczone. Był to sezon 1966/67.

Zaciekawiony tą propozycją, odby­łem kilka rozmów z tłumaczem, który kreślił sugestywne wizje swego sce­nariusza. Zacząłem przemyśliwać nad realizatorami i od razu przyszła mi na myśl Grażyna Bacewicz jako autorka muzyki i Henryk Tomaszewski jako choreograf i współautor libretta. Sce­nografia rysowała mi się w formie obrazów Picassa. Rozmowa z Bacewiczówną, najpierw w cztery oczy, później wspólnie z Bibrowskim, za­kończyła się pomyślnie. Do Henryka Tomaszewskiego, który w owym cza­sie przebywał za granicą, zwróciłem się pisemnie.

Bibrowski miał już zgodę Picassa na opracowanie libretta-scenopisu opartego na "Pożądaniu" - teraz cho­dziło o uzyskanie jego zgody na pra­premierę tego baletu na scenie Teatru Wielkiego. Bibrowski planował wy­jazd do Paryża i spotkanie z Picas­sem, mógł więc zabrać list, osobiście go doręczyć Picassowi i uzyskać na­tychmiastową odpowiedź, co znacz­nie przyśpieszyłoby formalną część sprawy.

Mam przed sobą kopię mego listu do Picassa: "Cher et Venere Maitre [...] Libretto, które opracował pan Redaktor Mieczysław Bibrowski, zafrapowało nas wszystkich. Właśnie wczoraj odbyliśmy pierwszą naradę z kompozytorem - Panią Grażyną Ba­cewicz - wybitną, powszechnie znaną i wysoko cenioną kompozytorką polską, która bardzo dobrze czuje sce­nę zarówno operową, jak baletową i dramatyczną. [...] Jest urzeczona te­matyką i niezwykłością jej ujęcia. Zdajemy sobie wszyscy sprawę, że nowe dzieło powinno być całkowicie autonomiczne, niepowtarzalne, zry­wające ze wszystkim co było! Pani Bacewicz ma już szereg pomysłów twórczych, szereg pierwszych szki­ców, obiecuje skończyć muzykę za rok, tak abyśmy mogli wyjść z pre­mierą w drugiej połowie września 1968 roku na Międzynarodowy Fe­stiwal Muzyki Współczesnej, tzw. Warszawską Jesień, który w roku 1968 odbędzie się wspólnie z SIMC, w obecności najwybitniejszych świa­towych kompozytorów, wykonawców i krytyków.

Chcę prosić Pana, Drogi Mistrzu, o powierzenie Teatrowi Wielkiemu w Warszawie prawa prapremiery "Le desir attrape par la queue" i o niewyrażanie zgody na opracowanie Pań­skiego tak wspaniałego utworu przez inne teatry, dopóki nie zostanie ono zrealizowane w Warszawie, w teatrze dźwigniętym z ruin wysiłkiem całego Narodu polskiego.

Obiecuję Panu, że dołożymy wszystkich sił artystycznych i mate­rialnych, by realizacja była godna Pana i Pańskiego dzieła. Zbiegnie się ta realizacja z dwudziestą rocznicą Pańskiego pobytu w Polsce i w War­szawie, a jestem dumny i wysoce za­szczycony, że byłem wówczas Panu przedstawiony i serdecznie przecho­wuję Pański rysunek i autograf, jakie był Pan łaskaw ofiarować mi wów­czas dla mojej dwuletniej córki.

Mam nadzieję, że znajdzie Pan czas i zechce Pan przyjechać do Warsza­wy na prapremierę, co Warszawa i Polska powitają z olbrzymim entuzja­zmem i wdzięcznością...".

Zgoda Picassa została wyrażona ustnie, przywiózł ją nam red. Bibrowski.

Wspomnieć wypada, że "Pożądanie" po raz pierwszy zostało zrealizowane publicznie, w formie recytatorskiej, w marcu 1944 roku, z inicjatywy i w mieszkaniu Michela Leirisa, etnogra­fa, poety surrealisty i powieściopisarza, w reżyserii Alberta Camusa i we wspaniałej obsadzie: Wielką Stopę (samego Picassa) grał Michel Leiris, Koniuszka - Jean Paul Sartre, Kuzyn­kę - Simone de Beauvoir, Tłustą Trwogę - Georges Hugnet, poeta

"Resistance", organizator oporu w śro­dowisku intelektualistów, Chudą Trwo­gę grała Dora Maur - plastyczka, wie­loletnia towarzyszka życia Picassa, Ekierkę - Zanie Campan, aktorka Te­atru Vilara, Zasłony - jej mąż, wydaw­ca Aubier, Cebulę - Raymond Queneau, poeta i powieściopisarz, Milczenie - Jean Laurent Bost. Camus w roli kon­feransjera zapowiadał kolejne akty i opisywał dekoracje. Picasso uczestni­czył w próbach "niespokojny, zaintry­gowany i wzruszony". Apartament Leirisów zapełnili pisarze i artyści, także "zaintrygowani i wzruszeni". Francja jeszcze nie była wolna.

Po wyzwoleniu sztukę wystawiono w 1950 roku w Londynie, potem w Teatrze Prób w Wiedniu oraz paro­krotnie w Niemczech, a ostatnio tak­że w Saint-Tropez. Balet w Teatrze Wielkim miał przeto stać się kolejną prezentacją utworu, zrealizowaną w innej konwencji.

Wspomnieć warto, że był krótki okres w życiu Picassa, gdy zarzucił on paletę i pędzle, zajął się poezją, podobno napisał też dwie sztuki te­atralne, lecz wreszcie na zwróconą mu przez przyjaciół uwagę, że w dalszym ciągu maluje - choć nie pędzlem, a słowem, mimo że pędzel bardziej mu jest posłuszny - powrócił do swej wła­ściwej profesji. Że zaś istotnie "ma­lował" słowem, niech posłużą choć­by te dwa przykłady z "Pożądania": "Wstęga welonu, zwisająca z rzęs żaluzji, osusza różowe obłoki na szy­bie jabłecznej barwy nieba, która bu­dzi się w oknie" i dalej "sen wymalo­wany akwarelami na perle..."

Skąd tytuł "Pożądanie schwytane za ogon"? Rzecz dzieje się w okupowa­nej przez hitlerowców Francji, bez­pośrednio po pierwszych egzekucjach, gdy strach padł również na intelektu­alistów, na artystów, także na Picassa, którego twórczość potępiona przecież została przez samego Hitlera w "Mein Kampf". Tłusta Trwoga i Chuda Trwo­ga, czyli lęki większe i mniejsze "po­żądają" ofiar; Ekierka - pokusa łatwe­go, bezpiecznego życia, choćby za granicą i "Jej Kuzynka" - Francja, ojczyzna, ciągną każda w inną stronę. Trzeba się zdecydować, wybrać. Pi­casso nie ulega pokusom, stawia czo­ła niebezpieczeństwom, przeciwno­ściom. Nie chce "Milczenia", nie chce "Zasłon". Jest gotów stanąć do otwar­tej walki, choć pokusy są silne, pożą­dają, ciągną za ogon!

Bibrowski kreśli poszczególne sce­ny na razie sam, bez choreografa, ale z kompozytorką.

Piszę do Henryka Tomaszewskie­go, umawiam się z nim na rozmowę, lecz serce moje strajkuje, wyrywa mnie ze wszystkich napiętych spraw na szereg miesięcy. W październiku 1967 pisze mi Tomaszewski, jeszcze do szpitala: "Z żalem dowiedziałem się, jeszcze w sierpniu, kiedy to byli­śmy umówieni, o Pana zachorowa­niu. Byłem parę dni temu znów w Warszawie i dowiedziałem się o Pana leczeniu. W związku z tym, że cze­kają mnie w najbliższym czasie wy­jazdy zagraniczne i nie jest pewne, czy będę mógł się z Panem Dyrekto­rem spotkać na rozmowę, muszę na­pisać, co mam na sercu. Otóż w okre­sie urlopu miałem czas na zajęcie się i pomyślenie nad librettem Red. Mie­czysława Bibrowskiego, jak również przeczytałem sztukę Picassa wydru­kowaną ostatnio w Dialogu. Po dość długich walkach i oporach stwierdzić muszę, że po prostu tego baletu nie czuję. Pierwszy impuls na propozycję jako balet o Picassie w ogóle, był oczywiście porywający, natomiast libretto oparte o sztukę Pi­cassa sprawia mi ogromne kłopoty. W związku z tym muszę zrezygno­wać z propozycji, za którą jestem wdzięczny i czuję się zaszczycony..."

Niestety, nie mogłem jeszcze wró­cić do teatru, ale z Konstancina na­pisałem do Henryka Tomaszewskie­go, że wracam do pracy 5 grudnia, proszę go więc o spotkanie "w czte­ry oczy, jeśli Pan chce, lub wspólnie z Grażyną Bacewiczówną, z red. Bibrowskim, ale koniecznie też z Ja­nem Krenzem, który obejmie kierow­nictwo muzyczne. [...] Sztuka Picas­sa jest oczywiście kanwą libretta, ale jest też pretekstem, odskocznią. Li­bretto bazuje na sztuce, ale ją także poszerza. Jak i czy słusznie z punktu widzenia ruchu scenicznego, musi się wypowiedzieć choreograf. Właśnie dlatego czekamy na Pana, na Pań­skie cenne uwagi. Czeka na nie i librecista, i kompozytorka. Picasso wie, że Pan zgodził się na insceniza­cję i reżyserię, zaś sam może...może... (?...) zrobi projekt kurtyny czy horyzont..."

Oczywiście nawiązałem też kontakt listowy z M. Bibrowskim, który pisał 8 grudnia 1967 roku: "Z radością do­wiedziałem się z Pana listu, że po­wraca Pan już do pracy. W ten sposób modus in rebus nas dotyczących zo­stał przywrócony. [...] Kończę właś­nie opracowywanie wariantu scena­riusza rozszerzonego o krótkie teksty Picassowskie, zaznaczając kierunki i zwroty akcji. [...] Historia z Toma­szewskim potwierdza tylko zdumie­wającą potęgę drukowanego słowa. Przecież tekst sztuki Picassa był mu już znany z mego maszynopisu! Ale może odegrały tu także rolę negatyw­ne echa krótkich, lecz burzliwych dziejów inscenizacji sztuki w Saint-Tropez.

Muszę zresztą dodać, że te echa przeniesione zostały przez moją agen­cję, tj. PAP, dość jednostronnie, ponie­waż w końcu lipca ukazała się w Le Monde obszerna relacja, wcale pozy­tywna, a potem - w sierpniu - też nie­najgorsza w Le Nouvel Observateur>. Pokażę je Panu przy naszym najbliż­szym spotkaniu, a zgłoszę się jak tylko będę dysponował maszynopisem ko­lejnej wersji scenariusza. [...] Mam nadzieję, że siła perswazji Pana Dy­rektora przełamie wahania Tomaszew­skiego. Byleby tylko nie wchodziły tu w grę jakieś bardzo kuszące propozy­cje zagraniczne, które by go nam zdmuchnęły! W międzyczasie Picasso przesłał Muzeum Narodowemu nowy dar w postaci dziesięciu swoich no­wych grafik (jako oficjalny ofiarodaw­ca wystąpił znowu Kahnweiler, który jest ziemskim głosem Zeusa). Świad­czy to o jego stałym zainteresowaniu Polską i - tuszę sobie skromnie - naszą inicjatywą. Może coś się da z nich wybrać na kurtynę, choć nie zrezygnu­jemy oczywiście z walki o rozwiąza­nie optymalne: żeby Picasso coś zro­bił dla nas s p e c j a l n i e! Od p. Bacewicz już wiem o pozyskaniu Krenza! Wiem też, że zainteresowała sprawą Axera..."

Dwa tygodnie później przysłał mi M. Bibrowski drugą wersję scenariu­sza "rozszerzoną o teksty zaczerpnię­te z utworu Mistrza. Przy tej sposob­ności - pisał - rozszerzyłem też sam scenariusz o trzy części: Prolog, Ba­let Niewiniątek i Balet Powietrzny zdalnie sterowany. Co się tyczy tek­stów, to starałem się wybrać te, które reprezentują najlepiej wątki myślowe i sens samego utworu oraz charakteryzują dramatis personae. Ale zdaję sobie sprawę z tego, że ten pierwszy wybór jest zbyt obfity i że teraz, z kolei, trzeba będzie dokonać operacji odwrotnej, redukującej. Za najważ­niejsze uważam te teksty, które mają rozbrzmieć z głośników. Ale w sumie są to propozycje, a nie redakcja osta­teczna.

Natomiast większą wagę przywią­zuję do dodatkowych części baletu. Gdyby udało się zrealizować Balet Powietrzny, to - pomijając jego smutną aktualność, byłaby to chyba rzecz bez precedensu nie tylko w dzie­jach baletu, ale i teatru (obiekty lata­jące i tańczące nad głowami publicz­ności). Pozwoliłoby to lepiej jeszcze zaprezentować nową koncepcję bale­tu, w którym ciało ludzkie w ruchu i żywe istoty pozostają ciągle elemen­tem głównym i zasadniczym - ale już niejedynym."

Przeraziłem się tą nową koncepcją, którą już poprzednio odrzucaliśmy. Trzeba było działać natychmiast...

Lecz niebawem znów trafiłem do szpitala i w niedługim czasie musia­łem opuścić teatr, pozostawiając dal­sze rozmowy i ustalenia nowej dyrek­cji. Zmarła 17 stycznia 1969 Grażyna Bacewiczówna nie zdążyła ukończyć baletu. Kilkanaście taktów ostatniej sceny zatwierdzonego już scenopisu - zgodnie z pozostawionym przez kompozytorkę szkicem - zgodził się uzupełnić Krzysztof Meyer. Uległ jednak wypadkowi samochodowemu, znalazł się w szpitalu, a balet ukoń­czył Bogusław Madey. Scenografię opracował Andrzej Majewski, choreo­grafem został Jerzy Makarowski, przy pulpicie stanął Mieczysław Nowa­kowski. Premiera odbyła się 19 mar­ca 1973 roku.

Balet szedł niewiele razy. Nie umiem powiedzieć dlaczego. Przed­stawień nie widziałem. Byłem w tym czasie za granicą. Przecież muzyka znakomita, inscenizacja interesująca, może libretto warto raz jeszcze prze­myśleć i wprowadzić w nim jakieś re­tusze? Nie należy przecież spisywać na straty cennej pozycji baletowej związanej ze sztuką wielkiego arty­sty!

Właśnie dlatego przypominam ge­nezę jej powstawania, by zachęcić teatry i do bliższego przyjrzenia się tej pozycji, wydanej w Polskim Wy­dawnictwie Muzycznym, i - mutatis mutandis - do jej następnych scenicz­nych realizacji.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji