Artykuły

Pokaż język (non fiction)

Mrożek nie żyje, z Gombrowicza czyta się ostatnio tylko dziennik intymny, Różewicz mieszka we Wrocławiu, ale dawno nikt go nie widział. Jeśli szyk przestawny Demirskiego będzie najradykalniejszym gestem polskiego dramatu, nie wróżę dobrze temu dramatowi - pisze Marzena Sadocha dla e-teatru.

Artur Pałyga całował się z morzem. Podobno z pasją. Paweł Demirski rzucał szklankami. Na pewno nie jedną. Pewna aktorka namalowała obraz. Trawą na ścianie. Białej, świeżo malowanej. Michał Walczak grał na gitarze. Muzykę do piosenek, których nie ma. Chociaż Ewelina Żak znała słowa tych piosenek ("Jestem szczęśliwa, biegnę po polu, bursztynowy śnieg"). Adam Nalepa stał się Jazonem, a Marcin Pempuś niemym Niemenem. Nie wnikam. Ktoś podobno widział UFO, komuś podobno przyśnił się papież. A Roman Pawłowski tańczył. Co brzmi prawie jak refren piosenki, ale zdarzyło się naprawdę. Co prawda tańczył dopiero na zakończenie, ale za to na scenie. Taaak, "Sopot Non-Fiction" był bardziej magical realism.

Większość projektów zostanie zrealizowana w tym sezonie. Większość powstających dramatów będzie poszukiwaniem nowego języka. No, nowego jak nowego, odważnego jak na polskie premiery ostatnich lat. Tak jakby język w końcu urwał się i miał swoje zdanie. Może to początek zmian. Albo nawet rewolucji. Może przesadziłam. A może warto przesadzać, szczególnie jeśli chodzi o rewolucję. I napisać pierwsze hasło na sztandar. Na przykład: "Odgryź język". Nawet jeśli potem zjedzą go psy (Castellucci, mój proroku). Zawsze przecież można tym psom rozciąć brzuch. To małe różowe w środku może więcej niż cała reszta.

Mrożek nie żyje, z Gombrowicza czyta się ostatnio tylko dziennik intymny, Różewicz mieszka we Wrocławiu, ale dawno nikt go nie widział. Jeśli szyk przestawny Demirskiego będzie najradykalniejszym gestem polskiego dramatu, nie wróżę dobrze temu dramatowi.

Oczywiście chwała redakcji "Dialogu", że ciągle walczy, Tadeuszowi Słobodziankowi za dobry pomysł, konkursom dramaturgicznym (w liczbie trzech) za to, że są. Gdyby "Miasta Non-Fiction" pojawiły się w każdym mieście, a laboratoria dramatu przy każdym teatrze - marzę pomijając słodką naiwność takiego marzenia, a potem przypominam sobie, że kilka teatrów próbuje i nic z tego nie wynika. A przynajmniej nic generalnie. Czego więc brakuje polskiemu systemowi? Pewnie wielu rzeczy, ale na pewno krytyki zajmującej się dramatem. I chociaż pod hasłem: nowe teksty wydaliśmy w tym roku dwa tomy "Notatnika", to jedynie 685 stron. Od wydania Pokolenia porno minęło w tym roku dziesięć lat.

Na koniec powróżyłam polskiemu dramatowi. "Chodź, jakoś kiepsko wyglądasz". I chyba czuł się tak, jak wyglądał, bo zgodził się od razu. Widziałam jeszcze, jak prosi o ogień Tomka Śpiewaka, i bierze łyka od Michała Kmiecika. "Nawet nie pytasz gdzie idziemy?" Nie pytał. A poszliśmy na plażę. Bo gdzie można w takim momencie pójść? Na plaży, jak na plaży, zimno i bursztynowym śniegiem w oczy. Obok tylko foka. Albo Artur znowu ma kontakt z morzem. Wróżba nie była jasna. Generalnie: kłopoty finansowe, trudności, stopniowe wycofanie. Nie pierwszy taki rozkład i nie ostatni. Nie wiem, co powiedzieć. Dramat patrzył wyczekująco i jak każdy w tej sytuacji chciał usłyszeć, że będzie dobrze. Nie będzie - pomyślałam. "Będzie dobrze" - powiedziałam. Bo lubię wyzwania. "Jeśli przestaniesz się w końcu bać". Zamyślił się. Potem popatrzył wyzywająco. Odważnie.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji