Artykuły

Roman Polański w Gdyni

Polański przeniósł na ekran sztukę Davida Ivesa - historię reżysera, który szuka aktorki mogącej zagrać główną rolę w spektaklu opartym na erotycznym XIX-wiecznym opowiadaniu Leopolda von Sachera-Masocha. Zrobił film inteligentny, błyskotliwy, świetnie zrealizowany i rewelacyjnie zagrany - po pokazie "Wenus w futrze" na festiwalu filmowym w Gdyni pisze Barbara Hollender w Rzeczpospolitej.

Wczoraj do Gdyni przyjechał Roman Polański. Dziś wczesnym popołudniem spotkał się z 80 reżyserami i studentami szkół filmowych na zamkniętej master class. Wieczorem wziął udział w pierwszym polskim publicznym pokazie swojego ostatniego filmu "Wenus w futrze".

Polański przeniósł na ekran sztukę Davida Ivesa - historię reżysera, który szuka aktorki mogącej zagrać główną rolę w spektaklu opartym na erotycznym XIX-wiecznym opowiadaniu Leopolda von Sachera-Masocha. Zrobił film inteligentny, błyskotliwy, świetnie zrealizowany i rewelacyjnie zagrany.

Jego akcja w całości dzieje się w teatrze. Kamera obserwuje pojedynek, jaki toczy się między reżyserem a aktorką, która - spóźniona - przyszla na casting. Wydawałoby się, że w tej walce szanse są nierówne. Wykształcony, świetny facet, inteligent, artysta kontra aktorka, która nie odniosła dotąd żadnego sukcesu. Jednak w miarę upływu czasu to ona, jak bohaterka Sachera-Masocha zawładnie mężczyzną.

Polański dotyka tu prawdy o relacjach reżyser-aktor. O rolach seksualnych, jakie w życiu gramy. O uzależnieniu i namiętnościach. Ale też o procesie tworzenia. O przenikaniu się życia i sztuki, zacieraniu granicy między tym, co realne, a co wymyślone przez artystę. W którym momencie Thomas i Wanda przestają grać, a zaczynają na scenie mierzyć się z własnymi lękami i pragnieniami?

"Wenus w futrze" to kolejny, po "Rzezi" obraz, w którym Roman Polański obnaża prawdę o relacjach między ludźmi bez tarczy, jaką bywa dla filmowca kino ze swoim bogatym językiem i wielkimi możliwościami technicznymi.

- W "Nożu w wodzie" dramat rozgrywał się pomiędzy trojgiem bohaterów - mówił w Cannes Polański - Od dawna myślałem o filmie, w którym wszystko działoby się między dwojgiem ludzi.

W "Wenus..." reżyserska wirtuozeria, świetnie prowadzona przez Pawła Edelmana kamera, a przede wszystkim kunszt Emmanuelle Seigner (prywatnie żona reżysera) i Mathieu Amalrica wyglądającego jak Polański sprzed 30 lat wystarczają, by widz przez dwie godziny nie mógł oderwać wzroku od ekranu.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji