Artykuły

Opowieść o wspólnocie

"Chłopi" w reż. Wojciecha Kościelniaka w Teatrze Muzycznym w Gdyni. Pisze Katarzyna Fryc w Gazecie Wyborczej - Trójmiasto.

"Chłopi" w reżyserii Wojciecha Kościelniaka, których premiera otworzyła gdyński Teatr Muzyczny po rozbudowie, mają już miejsce w historii polskiego musicalu

Na tę premierę czekaliśmy długo. Zapowiedzi, że Wojciech Kościelniak - twórca sukcesu "Lalki" i specjalista od reanimacji literackiej klasyki, którą wprowadza na scenę muzyczną - zabiera się za "Chłopów," pojawiły się kilka lat temu.

Dziś wiemy, że o inscenizacji "Chłopów" już kilkadziesiąt lat wcześniej marzyła Danuta Baduszkowa, założycielka i patronka gdyńskiej sceny. Wystawienie sztuki według nagrodzonej Noblem prozy Władysława Reymonta zaproponował Kościelniakowi Maciej Korwin, zmarły w styczniu tego roku dyrektor Muzycznego.

Warto było czekać! Danuta Baduszkowa i Maciej Korwin byliby szczęśliwi, widząc, jak w ich rozbudowanym teatrze ponad tysiąc osób na widowni na stojąco bije brawo, nie wypuszczając artystów ze sceny.

Bo "Chłopi", których piątkowa prapremiera uświetniła uroczystość otwarcia rozbudowanego Teatru Muzycznego, to spektakl wybitny. Napisany ze znawstwem i polotem, idealnie obsadzony, perfekcyjnie wykonany. Wojciech Kościelniak, autor adaptacji i reżyser, wybrał z czteroczęściowej powieści wszystko, co najlepsze i uniwersalne, dostosowując oś fabularną do reguł niełatwego gatunku, jakim jest musical. Powstało imponujące widowisko z udziałem blisko setki artystów (70 aktorów Muzycznego i adeptów studium wokalno-aktorskiego oraz 28 instrumentalistów pod kierownictwem Dariusza Różankiewicza, w tym zatrudnione specjalnie do tego projektu dwie cymbalistki z Białorusi). Olśniewające łowickimi kostiumami, roztańczone i rozśpiewane, z zapierającymi dech w piersiach, perfekcyjnie obmyślonymi i wykonanymi scenami zbiorowymi. I zachwycające aktorstwem.

Nie ma to jednak nic wspólnego ani z przesłodzonym Mazowszem, ani z eksportową Cepelią. W zamyśle scenografa Damiana Styrny i Katarzyny Paciorek, autorki kostiumów, ludowość jest tu punktem wyjścia do scenicznej estetyki z jednej strony zafascynowanej soczystą kolorystyką i strojami Łowicza, z drugiej - barwami ziemi i jej płodów.

Wina i kara

Od strony fabularnej na pierwszy plan wysuwa się znakomicie poprowadzona przez Karolinę Trębacz postać Jagny - świadomej swej urody i eksplodującej zmysłowością, rozpiętej gdzieś pomiędzy marzeniem o dostatnim życiu choćby u boku niekochanego Boryny (Bernard Szyc) a miłosnym spełnieniu z jego synem Antkiem (Rafał

Ostrowski). Jagna Karoliny Trębacz jest dziewczyną, której we wsi duszno, chce od życia czegoś więcej, stąd jej zainteresowanie Jaśkiem, przyszłym księdzem, który, czytając jej książki, otwiera przed nią szerszy horyzont. I właśnie tym Jagna ściągnie na siebie tragedię, którą zapowiada już pierwsza scena z udziałem zbrukanego Anioła oraz Ślepca - niezwykłych przewodników po scenicznych Lipcach (jako Anioł - Maja Gadzińska, odkrycie tego spektaklu; w roli Ślepca Tomasz Fogiel).

Dwie wielkie, głęboko ludzkie role stworzyli Bernard Szyc jako Maciej Boryna i Rafał Ostrowski jako jego niepokorny, romansujący z Jagną syn Antek. Szycowi udało się trudne zadanie odcięcia się od scenicznego wizerunku Tewjego Mleczarza ze "Skrzypka na dachu". Zamiast ciepła, humoru, dystansu do świata i pogodzenia z losem Tewjego, w kreacji Boryny zobaczyliśmy apodyktyczność, upór, lęk przed starością ("na wycug do dzieci nie pójdę" - powtarza) i fascynację młodą Jagną, którą chce wziąć za żonę. Ale najbardziej przejmująca, pełna bólu jest scena, w której Boryna na tańcach w karczmie uzmysławia sobie, co łączy jego żonę i syna.

Antek w interpretacji Ostrowskiego to postać mroczna, która nosi w sobie jakąś tajemnicę podszytą mieszaniną buntu, niespełnienia, zazdrości, poczucia krzywdy i kompleksu ojca.

Pełną żaru, który co i rusz wybucha z potężną siłą.

W tym czworokącie ważną rolę odgrywa Hanka (udana rola Marioli Kurnickiej), skrzywdzona przez Antka żona, która dojrzewa do walki o siebie, dzieci i miłość męża.

Opowieść o wspólnocie

Jest w "Chłopach" więcej ról wyrazistych, zapadających w pamięć. Dorota Kowalewska jako walcząca o córkę Dominikowa (matka Jagny), Zbigniew Sikora jako pokrzywdzony przez los i ludzi parobek Kuba, Magdalena Smuk jako rubaszna Jagustynka - to tylko niektóre z nich.

Czerpiąca z licznych inspiracji magiczna muzyka Piotra Dziubka i zamysł inscenizacyjny Kościelniaka wynoszą tę opowieść daleko ponad historię obyczajowego skandalu w Lipcach. Czynią z niej dużo głębszą, filozoficzną alegorię losu nas wszystkich - naszych małych i większych słabości, podłości, ludzkiej walki o byt, przekraczania zasad, zatracania wartości i tego konsekwencjach. Są uniwersalną przypowieścią o trudzie egzystencji we wspólnocie, która broni ładu, bo tylko on zapewnia jej przetrwanie.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji