Artykuły

Wesołość - za jaką cenę?

Wielcy aktorzy filmowi - a czasem także i teatralni - stwarzają sobie pewien łatwo wpadający w oczy zespół cech. Gdy ukaże się na ekra­nie Chaplin, zobaczymy zawsze pew­nego typu wąsy, fryzurę, ruchy, gesty, zarys sylwetki, krój ubrania. Jouvet we Francji, Junosza przed wojną u nas, mieli także typ, za którym przepadali ich wielbiciele. Jakby pewnego rodzaju "znak ochronny", patent na własną indywidualność!

Kurnakowicz w każdej roli jest in­ny, każdą wzbogaca o mnóstwo sub­telnych odcieni, o wielką ilość aktor­skich wynalazków. Od przerażające­go Klaudia w "Kaprysach Marianny" aż do złotego Majora w "Damach i huzarach" (by wspomnieć tylko role powojenne) - cóż za kontrasty! A jednak, przy całej tej różnorodnoś­ci, Kurnakowicz zawsze zostaje sobą. Indywidualność jego nie jest ramą, w którą się wtłacza coraz nowe role; to raczej metoda rozwiązywania róż­nych zagadnień, jakie nasuwa rzeczywistość teatralna i ludzka.

Zdawać by się mogło, że Major w "Damach i huzarach" jest dla Kurnakowicza problemem niełatwym. Już sam rozlewny akcent artysty kłóci się z naszymi wyobrażeniami o tym "go­rąco kąpanym" fredrowskim żołnie­rzu; zdaje się także, że Kurnakowicz jest na Majora trochę za młody. A jednak ujrzeliśmy postać tak sprzy­mierzoną z tekstem, że czytając "Da­my i huzary" po przedstawieniu, mimowoli kojarzymy każde zdanie z tym cośmy usłyszeli ze sceny. Z tymi akcentami na przykład, jakie Kur­nakowicz umiał dać pysznemu dialo­gowi po powrocie z nieudałej uciecz­ki huzarów. Albo z melodią polone­za, którą nuci jakby mimowoli, za­stanawiając się w III-cim akcie nad pytaniem: "Co tu robić?" Albo z pa­roma krokami mazura, w który wpada, "odmłodzony" rozmową z Zosią. A przy tym - jakże wszystko w tej roli jest powiązane logicznie, psycho­logicznie i wizualnie! Jak jasno rysuje się nam charakter Majora, dobroduszny a popędliwy, łatwowierny a drażliwy, zawadiacki a safandulski, antyfeministyczny a z niewygasłymi jeszcze tęsknotami, ener­giczny a w gruncie rzeczy chwiej­ny...

Drugim przykładem ciekawego za­stosowania indywidualnej metody aktorskiej do ujęcia roli fredrowskiej była w przedstawieniu krakowskim Mieczysława Ćwiklińska (Orgonowa). Pokusa, jaka się tutaj kryła - to powtórzenie pozornie podobnej roli Szambelanowej z "Jowialskiego". Obie damy są energiczne i obie nie znoszą oporu - jednak Ćwiklińska wydobyła dzielące te postaci różnice. Szambelanowa już samym fatalnym akcentem francuskim zaznaczała parweniuszostwo; Orgonowa z "Dam" była dobrze wychowana i cięta, rzucała swe ostre słówka znienacka, jak za­trute strzały; swe uwielbienie pienią­dza łączyła logicznie z ogólną linią postępowania, z całym, leciutko w tekście naszkicowanym, świato­poglądem. Końcowa zmiana nastro­ju, rozpromienienie się na wieść o wzbogaceniu Porucznika - było majstersztykiem. Zastrzeżenia budzić może tylko nieprawdopodobne w tej roli zarzucanie fałd sukni na kolana Majora.

Na dobro aktorskiej strony tego przedstawienia zaliczymy jeszcze kil­ka innych postaci. Fulde był szczerze zabawnym, choć nieco za młodym Grzegorzem. Tak niedawno wzbudzał grozę, jako cyniczny i demoniczny oficer w "Trzech siostrach". Teraz, bez cienia możliwej tu szarży, roz­śmieszał swą nieporadnością wiarusa przerzuconego na stanowisko majordoma, kłopotami gastronomicznymi i nagłym zapałem do żeniaczki. Tyl­ko: po co w scenie po wystrzale, zbyt naturalistyczny efekt z zasmoleniem twarzy? Budzi to raczej nie­pokój, niż wesołość - a naraża do­skonałego artystę na konieczność co­dziennej charakteryzacji...

Bednarska (Dyndalska) znalazła się w dość trudnej sytuacji, między Ćwiklińską (Orgonowa) a Chaniecką (Anielą), wpadającą w typ groteski. Nie będąc ani kopią jednej, ani nie licytując się z drugą, dała indywidu­alnie zarysowaną postać Dyndalskiej, której mąż podobno za życia był "jak nieboszczyk".

Spory wzbudza w Krakowie ujęcie roli Rotmistrza przez Solarskiego. Za­rzucono mu sztuczność niektórych gestów i przesadną ekspresję w ru­szaniu wąsiskami. Lecz nie brano pod uwagę, jak ciężka jest ta rola i jak łatwo mogłaby się stać kopią po­staci Majora.

Że Solarski ubarwił ją chwytami indywidualnymi jest jego zasługą wobec całości przedstawienia; chwy­ty te, trzeba przyznać, nie były sprzeczne z dopuszczalną interpre­tacją tekstu, nie stanowiły przeina­czenia. Inna rzecz, czy rola ta w zu­pełności odpowiadała artyście. Wyda­je mi się, że najlepszym jego osiągnię­ciem w repertuarze fredrowskim jest Papkin,

II

Oto są jasne punkty najnowszego przedstawienia "Dam i huzarów" na scenie krakowskiej. Wyreżyserowany przez Wł. Krzemińskiego (który za­pisał się w naszej pamięci pysznym "Mężem i żoną", oraz subtelnymi "Kaprysami Marianny") spektakl obecny nasuwa jednak i inne jeszcze refleksje.

Więc najpierw: para amantów, Edmund i Zofia. Sceny tych dwojga były mało przekonywające i blade. Prawda, że tak bywa często; w te­atralnej tradycji postaci te uchodzą raczej za pozycje martwe. Otóż sądzę, że mogłyby tu pomóc pewne szczegóły z biografii autora.

Kiedy Fredro pisał "Damy i huza­ry"? W roku 1825; w okresie bardzo ciężkim i bolesnym swego życia, od 6 lat zakochany w Zofii Skarbkowej. Dopiero 3 lata później sprawa miała się obrócić pomyślnie. Rok przed na­pisaniem "Dam" próbował poeta za­pomnieć o swej miłości w czasie podróży do Włoch, gdy projektował małżeństwo z hrabiną Buturlin. Ale się nie ożenił. I, co najważniejsze, nie zapomniał!

Jest paradoksem ciekawym, że te bolesne przeżycia przeobraziły się w "Damach" - w sytuacje komiczne. Zważmy, że wiele szczegółów prze­niósł Fredro po prostu żywcem, po­cząwszy od imienia bohaterki, aż po jej wygląd dziecinny, kilkakrotnie zaznaczony w tekście. (Zofia Skarbkowa, wychodząc za mąż po raz pierwszy miała lat... 15). I sytuacja jest identyczna: projekt małżeństwa 56-letniego Majora z 18-letnią Zofią czyż nie przypomina związku p. Skarbkowej z dużo starszym od niej mę­żem? I w jednym i drugim wypadku przyczyną tego związku są względy materialne. I tu i tam na straży in­teresów stoją rodziny, a nie sami za­interesowani. I można przypuszczać, że owe koncepty i aforyzmy o niedo­branych małżeństwach, które Fredro rzuca raz po raz w "Damach" były skierowane pod bardzo wyraźnym adresem... Konkluzja narzuca się wy­raźnie: "Damy" są sztuką z silnym ładunkiem autobiografizmu.

A teraz zważmy: gdy Fredro poznał swą ukochaną, miał lat 32. (może na­wet 34, data urodzin poety jest nie­pewna). Ona była kobietą niespełna dwudziestoletnią. Różnica wieku mię­dzy Fredrą a Zofią była dużo więk­sza, niż między poetą a mężem. Rów­nież i ten szczegół zgadza się z tekstem: Zofia ma lat 18, porucznik może być mężczyzną 30-letnim, co uprawdopodobni przyjaźń z Majorem, Rotmistrzem i Kapelanem. Wyobra­żam więc sobie, że Edmund może oży­wić swą rolę uśmiechem trochę roz­bawionego, a trochę wzruszonego mężczyzny młodego, ale który już zna życie, jak Gucio ze "Ślubów". Zosia natomiast powinna nas ujmować wdziękiem swych panieńskich (pra­wie podlotkowatych) zapałów, rozba­wień i przestrachów. Jeśli wierzyć jej matce, panienka ta naczytała się du­żo romansów, zapewne francuskich, jak rówieśnica jej, Ewelina Hańska- Balzakowa. (ale Zosia jeszcze nie czy­tuje Balzaka). Nie było tego wszyst­kiego w grze Artykiewicz (Zofia); nie wykorzystał żadnych możliwości Kęstowicz (Edmund), któremu w za­mian kazano na zakończenie rozmo­wy z Zofią - namiętnie wgryzać się w jabłko (pomysł kierujący domyśl­ność widza w nieprzewidzianym przez Fredrę kierunku...)

Jeszcze gorętsze spory może wznie­cać rola Kapelana. Ta postać jest jed­nym z najżywszych w komedii źródeł wesołości i jednym jeszcze dowodem, jak Fredro mądrze konstruował swe figury. Zważmy, że Kapelan jest an­tytezą wszystkich innych bohaterów "Dam i huzarów". Tamci, od Majora i Rotmistrza, poprzez trzy zapalczy­we damy aż po pokojówki ulepione z żywego srebra - są szybcy, zapalni, lekkomyślni, nierefleksyjni. Temu tempu przeciwstawia Kapelan niewzruszoność i spokój swej flegmatyczności. Słóweczko "nie uchodzi", którym tekst komedii tak niezawod­nie operuje, wyraża najgłębsze prze­konanie postaci. Zgroza, zawarta w tej formule ogarnia Kapelana zarów­no wobec wydarzeń małych jak i wiel­kich, spraw kulinarnych - i matry­monialnych. Nie uwzględnił tego świetny w innych rolach Opaliński. Dlatego zaśmiewał się nawet wtedy, gdy ogarniało go zgorszenie i smu­tek... Przy tym był za mało statycz­ny, za ruchliwy. Kontrast między szybkością a flegmą jest jednym z zasadniczych czynników fredrowskie­go komizmu: przypomnijmy sobie antytezę Cześnika i Rejenta z "Zem­sty", IV akt "Wielkiego człowieka", "Pana Beneta", czy kłopoty Radosta z Guciem w "Ślubach".

Punkt dalszy: rola Anieli. Chaniecka ma dużo talentu, to pewne. Ale takie efekty, jak padanie na ziemię i fikanie nocami, lub podmiejskie tony w dialogu z Rotmistrzem, są niefredrowskie. Powiedzą nam, że chodziło o komizm, wesołość, zabawę. Bo "Fredro bez wesołości nie jest Fred­rą". Oczywiście! Któż mógłby z mno­żenia efektów komicznych robić za­rzut reżyserowi lekkiej komedii? Sęk w tym, że nie może chodzić o weso­łość dowolną, o śmiech za wszelką cenę, nienależycie uzgodniony z tek­stem. Dlaczego wznawiamy Fredrę, po co go gramy? Czy tylko po to, by wywoływał automatyczne odruchy wesołości? Jeśli uznamy każdy efekt komiczny za pożądany, możemy po prostu usunąć tekst "Dam i huzarów" na drugi plan i - grać jakieś nowe widowisko. Fikanie nogami lub po­kazywanie spodnich części damskiego odzienia nie wymaga współudziału autora! Zresztą sam reżyser, opraco­wując inne sytuacje tego przedsta­wienia, a także większość aktorów dowiedli, że można bawić, nie ucie­kając się do burleskowych efektów.

Andrzej Stopka zaprojektował bar­dzo zabawne i miłe mundury huzar­skie i doskonałe na ogół toalety star­szych dam.

Jeszcze jedno. Nie wiem, dlaczego zrezygnowano z owego zabawnego efektu, jakim jest umieszczenie ba­gażów na szachach, mapkach itd. w scenie III aktu I. Przecież owo wtargnięcie dam w spokojne życie huzarów jest tu po raz pierwszy za­znaczone w sposób teatralnie świet­ny. Jeśli istotnie "Fredro bez weso­łości nie jest Fredrą" - wyzyskajmy te źródła zabawy, które nam pisarz szczodrą ręką ofiarowuje.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji