Artykuły

Jeszcze jeden huzar dzisiaj czyli - uderz w stół

WYBACZCIE mi, kochani Czytelnicy, że napisaw­szy raz recenzję z wystawie­nia "Dam i huzarów" Fredry w Państwowym Teatrze im. J. Słowackiego w Krakowie, muszę powrócić jeszcze do tegoż tematu, chociaż skromne "Echo" nie może - jak np. "Dziennik Literacki" - da­wać tyle miejsca na tema­ty teatralne. Ale właśnie ten­że to organ napisał w swoim 43 nr. enuncjację czy elukubrację, podpisaną znanym mi skąd inąd nazwiskiem Wła­dysława Krzemińskiego i mo­cno na mnie "najechał". - Piszę, że nazwisko, jakie widnieje pod dziwnym arty­kułem w "Dzienniku Literac­kim" znane mi jest skąd inąd. Właśnie skąd inąd: ze świata kultury, podczas gdy podpisany przez nie artykuł do tego świata wcale nie na­leży. Napastliwy i usiłujący obrażać, imputujący niestwo­rzone historie, jest niestety przykładem złych obyczajów w prasie.

Słuszne jest, że reżyser przedstawienia, które zostało przez recenzenta ujemnie oce­nione, zabiera głos publicz­nie. Dyskusja wszelka i wszelkie rozważania są potrzebne, mogą być pożyteczne. Ale warunkiem jest zachowanie do­brych obyczajów.

Krzemiński imputuje mi, iż w recenzji wyraziłem nieza­dowolenie z tego, że publicz­ność śmieje się na przedsta­wieniu "Dam i huzarów", da­lej, że domagałem się praw­dziwego dworku szlacheckiego i autentycznych mundu­rów, dalej, że chciałbym rze­wne łezki ronić nad wspom­nieniami dawnych, pięknych czasów (nota bene napoleoń­skich), dalej, że nie mam w bibliotece "Obrachunków fre­drowskich" Boya w nowym wydaniu (zgadł! mam niestety w starym, przedwojen­nym - czy to też źle?), dalej, że nie znam żadnych in­nych przedstawień tej ko­medii Fredry poza tym jed­nym, o którym wspomniałem, dalej, że płaczę w owej recenzji nad brakiem stylu fredrowskiego tak, jak płakali przed wojną krytycy z "Kuriera Warszawskiego" nad przed­stawieniem tejże komedii u Jaracza, dalej, że widziałem jeszcze bardzo mało w tea­trze, dalej, że wystąpiłem przeciwko nie uszanowaniu wad polskich i śmianiu się z nich w inscenizacji Krzemiń­skiego, dalej, że pragnąłbym, byśmy te wady czcili i cele­browali wokół nich, dalej, że tkwię w tradycjonalizmie i domagam się dworku, mundu­rów, szabelek i relikwii hi­storycznych, w końcu, że nie znam historii scenicznych realizacji sztuk Fredry.

Tylko tyle. Od lat przeszło 25 znam Krzemińskiego jako człowieka przytomnego i kul­turalnego, wprost nie do wia­ry, że ten sam Krzemiński napisał, ów niesmaczny (de­likatnie się wyrażając) arty­kuł, w którym dosłownie przekręcono wszystko, co dosyć rzeczowo i oględnie napisa­łem w recenzji.

Nie będę powtarzał tego, co napisałem. Pragnę tylko po­krótce odpisać Władysławowi Krzemińskiemu, nie prostując mnóstwa jego przekręceń i fałszów. Otóż: pisząc recen­zję nie jestem obowiązany do podawania historii scenicznych realizacji danej sztuki na przestrzeni wieków i mam prawo powołać się na jedną realizację, co wcale nie świadczy o tym, że nie znam in­nych. Nie będę się sprzeczał z Krzemińskim, kto z nas więcej widział w teatrze.

Kwituję artykuł Krzemiń­skiego jako gruboskórną i niezrozumiałą napaść. Ale nie mogę na tym zakończyć. Mu­szę wypomnieć temu znawcy, że nie czyta nawet bieżących enuncjacji na temat, który winien całkowicie opanować. Tak np. w "Kuźnicy" ukazał się niedawno kapitalny arty­kuł Henryka Markiewicza o Fredrze. Nie trzeba nawet czytywać "Kuźnicy", bo wy­starczy czytywać organ tea­trów krakowskich, "Listy z teatru", które w ostatnim (34) n-rze cytują ten artykuł w felietonie A. Widery o "Damach i huzarach". Markiewicz pisze, że "o ile Boy żądał spe­cyficznej interpretacji utworów Fredry, nie sprzeciwiają­cej się jednak zasadniczym intencjom autora", o tyle "dzisiaj nie ma potrzeby daleko posuniętej deformacji wizji twórczej Fredry". Pokazanie nawet światka szlacheckiego czy wojskowego z epoki Fre­dry "nie rozbroi dziś ideolo­gicznie mas pracujących"... W artykule Widery znajdujemy też trafne ujęcie komedii o Damach i huzarach. "Obok ko­mizmu sytuacyjnego jest (w tej sztuce) jeszcze komizm typów psychologicznych". "Za taką polską krotochwilę - pisze Widera - w której prawda o człowieku występu­je ponad wszelką wątpliwość, możemy "Damy i huzary" u­znać bez zastrzeżeń"'. "O au­tentyczności typów huzarskich nie trzeba nikogo prze­konywać" - czytamy dalej- Co więcej, w tychże "Li­stach z teatru" czytamy w "Kronice", że "Damy i huza­ry" doczekały się w ZSRR aż trzech przekładów i że były ostatnio wystawiane w Kijo­wie. "Przedstawienie owoco­wano niezmiernie sumiennie, zaczynając od studiów nad obyczajowością polską na 'przełomie 18 i 19 w." Jakże dziwnie brzmią te wieści w porównaniu do dezynwoltury i zarozumiałej pewności, z ja­ką odniósł się do arcydzieła fredrowskiego czupurny reży­ser...

I jeszcze: Henryk Vogler w "Gazecie Krakowskiej", pi­sząc bardzo pochlebnie o "Damach i huzarach", zauważa: "W całości inscenizacyjnej jest może mało Fredry, znacznie więcej Krzemińskiego"... Trochę mało Fredry... O tę "trochę mało" upomnia­łem się i zostałem napadnię­ty przez pismo, które winno znać się na dobrych obyczajach prasowych i przez reży­sera, który zdaje się zapom­niał, iż nie wszystko w życiu i teatrze jest romansem (z wodewilu).

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji