Artykuły

Lekki deser

Andrzej Łapicki zrealizował w Teatrze Polskim w Warszawie znakomite przedstawienia: "Dożywocie", "Męża i żonę", a przede wszystkim "Zemstę". Wszystkie należą do kanonu komedii Fredrowskich, w których wystawianiu Łapicki jest mistrzem. Teraz na tej samej scenie, już nie jako dyrektor, wystawił trzy jednoaktówki Fredry - w tym debiutancką "Intrygę na prędce, czyli Nie ma złego bez dobrego", która po wojnie nie miała w Warszawie premiery. Wraz z "Pierwszą lepszą, czyli Nauką zbawienną" i "Nikt mnie nie zna" złożyły się na całość nadzwyczaj miłą, niby lekki deser po smakowitych zasadniczych daniach.

Trzy błahostki łączy temat miłosnych zauroczeń oraz najróżniejszych przebieranek, będących nieustającym źródłem sytuacyjnego i słownego dowcipu. Daje to wdzięczne pole do popisu dla młodych aktorów o warunkach amantek i amantów. Reżyser daje im pograć. Słowo płynie ze sceny wartko, dając możliwość stworzenia prawdziwych charakterystycznych kreacji.

Szansę najlepiej wykorzystała Zuzanna Lipiec w doskonałym epizodzie "Pierwszej lepszej", z wdówki Julii wcielając się w trudną do przegadania pannę Martę Śmigalińską ze Żmudzi. Materiał zawarty w tekście komedii pozwolił jej stworzyć postać zaborczą, o niezrównanym temperamencie i przedsiębiorczości, w okamgnieniu owijającą sobie wokół palca zadufanego panicza. Szkoda, że rozkwitłe nieco później ruchy feministyczne, domagające się zrównania w prawach kobiet z mężczyznami, nie miały pojęcia o jej istnieniu, gdyż niechybnie obrałyby ją sobie na patronkę.

Kwiat płochej rozkwitającej kobiecości uosabia Izabella Bukowska i, epizodycznie, Magdalena Kizinkiewicz. Męskie postacie w kolejnych scenicznych obrazach - wypisz-wymaluj trzy pierwowzory Birbanckiego! - z wdziękiem odegrał Piotr Bąk. Nie sposób nie wspomnieć o Marcinie Jędrzejowskim w roli nieokrzesanego, gapowatego sługi. Są i inne jędrne postacie, trafnie obsadzone do najdrobniejszego epizodu. Dość powiedzieć, że Wiesław Michnikowski wciela się w głuchego Karczmarza Kmotra oraz Lichwiarza Łapkę, Janusz Zakrzeński paraduje w kontuszu Kasztelana Uczciwskiego i mundurze Majora Sławnickiego, a Wiesław Gołas gra Postyliona.

Na szczęście Andrzej Łapicki warsztat reżyserski i kulturę podawania klasycznej komedii ma opanowane do perfekcji, dzięki czemu nie musi na siłę uatrakcyjniać widowiska formalnymi wybiegami. Jakkolwiek ani w warstwie narracyjnej, ani językowej, ani nawet w inwencji dowcipu nie są to utwory dorównujące późniejszym komediom Fredry, reżyser zawierzył autorowi. I w niczym mu się nie sprzeniewierzając, sprawił, że śmiech widzów brzmi gromko. A przecież o nic więcej w komedii nie chodzi - lubimy je właśnie za to, że nie roszczą sobie pretensji do zbawiania świata.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji