Artykuły

Japońska fala

Otwarciu Centrum Sztuki i Techniki Japońskiej "Manggha" towarzyszyć będą spektakle teatralne, pokazy filmowe i wystawy plastyczne. Imprezy potrwają kilka dni, składając się na prawdziwy festiwal kultury japońskiej.

"NASSTAZJA"

Film, który dziś i jutro oglądamy na ekranie kina "WANDA" jest sfilmowanym przedstawieniem teatralnym, które Andrzej Wajda zrealizował w tokijskim teatrze "BENISAN PIT" w 1939 r. i z którym to przedstawieniem dwa lata później przyjechał do Polski, do Krakowa.

Andrzej Wajda świadomie nie "ufilmowił" swojej inscenizacji (może oprócz dwóch scen: początkowej i finalnej), ale też dzięki temu powstała szansa oglądania z bliska tego, co najbardziej niezwykłe: zmieniających się twarzy japońskich aktorów, bardzo sobie bliskich bohaterów tragedii, połączonych wspólną miłością do kobiety, którą jeden z nich zabił: z litości?, z potrzeby wyzwolenia jej?, z rozpaczy?, z zazdrości?

Ogromny materiał psychologiczny wnosi opowieść o Nasstazji. Ale nic dziwnego, wszak autorem jest sam wielki Fiodor Dostojewski, wieczna, nieskończona fascynacja Wajdy, autor, z którym, jak się wydaje, najlepiej mu się "współpracuje".

"Nasstazja'" - japońskie przedstawienie Wajdy ma w sobie jednak wartość specjalną, której nie było w krakowskiej inscenizacji Tą wartością jest udział w przedstawieniu znakomitego aktora japońskiego, odtwórcy ról kobiecych w teatrze kabuki - TAMASA BURO RANDO. To właśnie ze względu na tę jego specjalność. Wajda zmienił wcześniej znany z krakowskiej inscenizacji (w 1977 r.) scenariusz, by po raz pierwszy wprowadzić na scenę i w konsekwencji również i na ekran postać Nasstazji Filipowny.

I rzeczywiście jest. Olśniewająco piękna, autentycznie kobieca, zachwycająca.

Dla potrzeb swojego przedstawienia i filmu Wajdzie udała się jeszcze jedna sprawa: "zmusił" Tamasa Buro Bando, by pierwszy raz w swojej artystycznej karierze zagrał postać mężczyzny. I tak oto mamy go na ekranie w dwóch rolach: Nassitazji i wujcia Myszkina. Być może, iż ujawniają się w ten sposób jakby dwie, uzupełniające się wzajemnie strony ludzkiej osobowości Ale także widoczne są dwie, zupełnie odmienne formy aktorskiej prezentacji. Warto to zobaczyć. Tym bardziej, że na naszych oczach, niemal bez pomocy filmowej techniki aktor raz jest mężczyzną, a raz najprawdziwszą kobietą.

"MISHIMA"

Cztery jednoaktówki znakomitego i głośnego pisarza YUKIO MISHIMY, będące jego świadomym powrotem do sztuk klasycznego teatru "no", składają się na program zapowiedzianej na 30 listopada teatralnej propozycji ANDRZEJA WAJDY.

Kto wie, czy nie jest to właściwie najlepszy pomysł, aby powrócić właśnie do Mishimy? Pisarza, który być może najlepiej oddaje mit Japonii - między jej klasyką, a współczesnością.

Ten pisarz (w Polsce wydano jego "Balladę o miłości" i "Na uwięzi"), autor powieści, nowel, dramatów - odświeżył i odnowił klasyczną formę teatru "no", czyli tego swoistego poematu dramatycznego, w którym były zawsze obecne duchy, demony i mocno skondensowane uczucia - a wszystko objawiało się poprzez taniec, śpiew i odpowiednią maskę. W historii literatury japońskiej uważa się, że Mishima potrafił w tę klasyczną formę włożyć całkiem nowe, współczesne treści. Ale w praktyce - Mishima własnym życiem poświadczył, że te współczesne treści związane są z bardzo tradycyjnym sposobem reakcji na nie. Bo jest jeszcze druga dziedzina oprócz literatury i sztuki, w której Mishima stał się ogromnie głośny, to obyczajowa sensacja. On sam stał się taką sensacją, gdy w 1970 roku, a więc w samym środku "nowoczesności" i "współczesności", popełnił samobójstwo w tradycyjny, samurajski sposób, ten, przez seppuku. Miał wtedy 45 lat. I "dzięki" temu aktowi rozpaczy? poczucia krzywdy? urażonej dumy? (rzecz miała miejsca w obozie wojskowym). Mishima sam stał się czymś w rodzaju "postaci literackiej", będąc równocześnie symbolem Japonii tajemniczej, szalonej, poddanej ciśnieniu honoru i dumy.

JAPOŃSKIE LALKI

Na Dużej Scenie Starego Teatru, 1 i 2 grudnia o godz. 18, wystąpi teatr lalkowy z japońskiej wyspy Awaji, gdzie tradycja lalkowych widowisk sięga XVI wieku. Japończycy pokażą trzy krótkie przedstawienia, składające się na jedno dwugodzinne widowisko wyreżyserowane przez Umazume Masaru. Pierwsze z nich zatytułowane "Ebisu-mai" opowiada o narodzinach widowisk lalkowych z rytualnego tańca na cześć boga Ebisu, wykonywanego najpierw przez kapłana Dokumbo, a po jego śmierci przez ożywioną rękami ludzi kukłę, której sugestywność zdołała oszukać nawet boga. Kolejna opowieść o tytule "Hidakagawa iriai-zakura" (Wiśnia nad rzeką Hidaka zakwita o zachodzie słońca) oparta jest na wątkach legendy o przemianie zawistnej kobiety w węża. Ostatnia ze sztuk " Honcho nijushiko" (Dwudziestu czterech synów Japonii) przywołuje antagonizm między dwoma XVI-wiecznymi wojownikami.

W przerwie widowiska japońscy artyści zaprezentują widzom swoje lalki i sposób ich animowania Duże lalki ożywiane są przez trzech animatorów, wśród których obowiązuje ścisła hierarchia. Najmłodszy z nich może jedynie poruszać nogami lalki, kolejny lewa ręką i tułowiem, a mistrz najbardziej doświadczony - głową i prawą ręką, ale aby zostać głównym animatorem, trzeba aż 20-25 lat nauki...

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji