Artykuły

Teatr Dramatyczny Słobodzianka: cztery sceny, mizerne efekty

Nowy teatr o czterech scenach i jednym dyrektorze pochłania więcej pieniędzy niż dwa osobne, jest artystycznie słabszy i nie realizuje obiecanego programu. Słychać pierwszy dzwonek alarmowy - pisze Roman Pawłowski w Gazecie Wyborczej.

Krytykowano władze Warszawy za arbitralnie podejmowane decyzje: dyrektora mianowano bez konkursu, pomysł fuzji trzech teatrów nie był konsultowany ze środowiskiem teatralnym. O Dramatycznym niedawno znów stało się głośno z powodu listu otwartego zespołu aktorskiego, który wyrażał zaniepokojenie polityką personalną i repertuarową nowego dyrektora.

Gdyby chodziło o scenę rozrywkową, nie byłoby o co kruszyć kopii. Ale Dramatyczny to jeden z najważniejszych polskich teatrów z blisko 60-letnią tradycją. Po gorszym okresie wrócił niedawno do teatralnej pierwszej ligi. "Marilyn" i "Ciało Simone" Krystiana Lupy prezentowane były na międzynarodowych festiwalach, m.in. w Petersburgu, Moskwie, Hongkongu i Santiago de Chile, spektakl "W imię Jakuba S." Moniki Strzępki i Pawła Demirskiego zdobył główne nagrody na Festiwalu Sztuk Współczesnych w Gdyni i Festiwalu Sztuki Reżyserskiej "Interpretacje" w Katowicach, nagradzany był również "Klub Polski" Pawła Miśkiewicza i Doroty Sajewskiej. Miasto nie przedłużyło jednak kontraktu dotychczasowemu dyrektorowi Pawłowi Miśkiewiczowi, zarzucając mu, że prowadzi teatr zbyt elitarny, oparty na eksperymentach, odwiedzany przez niewielką publiczność.

Miał to zmienić Tadeusz Słobodzianek, laureat nagrody Nike za sztukę "Nasza klasa" i twórca Laboratorium Dramatu, promującego współczesną dramaturgię. Dramatopisarz, który kierował wtedy Teatrem na Woli, zaproponował władzom miasta połączenie tej sceny z Dramatycznym. Już wcześniej doszło do fuzji Teatru na Woli i Laboratorium Dramatu, prowadzonego przez fundację Tadeusza Słobodzianka w dawnym kinie Przodownik. Nowy twór, posiadający w sumie cztery sceny; dwie w Dramatycznym, jedną na Woli i jedną w Przodowniku, miał przynieść oszczędności i zwiększyć efektywność zarządzania. Miał też wypełnić lukę na mapie teatralnej. W swojej ofercie dla miasta dramatopisarz zwracał uwagę, że w Polsce brakuje ośrodka, który łączyłby poszukiwania warsztatowe i teoretyczne z praktycznym uprawianiem teatru na podstawie dramatu współczesnego. "Myślę, że takim miejscem mógłby być Teatr Dramatyczny m.st. Warszawy. Miejscem dedykowanym nie jednemu twórcy albo jednemu nurtowi teatralnemu, ale dedykowanym dramatowi, jego rozwojowi i promocji" - pisał w programie opublikowanym po nominacji.

Co z tych planów udało się zrealizować? Zakończony właśnie letni przegląd nowego Teatru Dramatycznego pokazuje, że na razie niewiele. Nowemu dyrektorowi udało się zwiększyć frekwencję przez dodanie dwóch nowych scen, ale pod względem artystycznym Dramatyczny spadł do drugiej ligi.

Ciekawie pomyślana "Operetka" Wojciecha Kościelniaka, przeniesiona w świat współczesnych celebrytów i paparazzich, utknęła w jałowych pomysłach inscenizacyjnych, jak galop na motocyklach czy taplanie się w fotograficznej kuwecie. Paweł Tucholski i Marta Walesiak w rolach Księcia i Księżnej wyraźnie męczą się, ustawieni na balkonie i pozbawieni ciekawych zadań aktorskich, podobnie jak Karolina Kazoń jako Albertynka, wepchnięta nie wiadomo czemu do lodówki.

"Romantycy" Hanocha Levina, gorzko-śmieszne studium starości (reż. Grzegorz Chrapkiewicz), nie odbiegają od teatralnej średniej. Zagrana poprawnie historia Pogorelki i jej dwóch podstarzałych kochanków Chajczika i Bonbonela ani nie śmieszy, ani nie wzrusza, może dlatego, że aktorzy (Władysław Kowalski, Małgorzata Niemirska, Zdzisław Wardejn) dbają, aby broń Boże nie przekroczyć ram teatralnej konwencji i nie nadać postaciom zbyt osobistego charakteru.

Przeciętny jest także "Cudotwórca" Briana Friela w reżyserii Wawrzyńca Kostrzewskiego. Adamowi Ferencemu brakuje magnetycznej siły, aby przekonująco zagrać bohatera uzdrawiającego ludzi na irlandzkiej prowincji. Spektakl jest nieporadnie wyreżyserowany, kiedy jeden z aktorów mówi swój monolog, pozostali czekają na swoją kolej, dramatycznie wbijając wzrok w podłogę albo grając plecami.

Szansą na sukces była nowa sztuka Tadeusza Słobodzianka "Młody Stalin", którą na dużej scenie reżyserował Słowak Ondrej Spišák. Jednak spektakl rozczarowuje zarówno pod względem dramaturgii, jak i wykonania. Opowieść o burzliwej młodości przyszłego dyktatora, organizującego napady na konwoje z pieniędzmi w Tyflisie i bezwzględnie eliminującego swoich potencjalnych wrogów, sypie się konstrukcyjnie. To regres w stosunku do ciekawej narracyjnie, wielowarstwowej "Naszej klasy". Brakuje rozwoju postaci i rozbudowanych relacji, jest za to dużo aktualnych aluzji na temat dotowania artystów czy nowej lewicy. Sceny z kawiarń i salonów Wiednia, Londynu i Krakowa, które mają ułożyć się w panoramę Europy u progu epoki totalitaryzmów, mają styl i głębokość kabaretowych skeczów. Przeplatają je kaukaskie śpiewy i tańce, na które publiczność żywo reaguje, ale chyba odwrotnie do zamierzeń realizatorów. W finałowej scenie lezginki, tańczonej samotnie przez Kobę-Stalina (Marcin Sztabiński), widzowie radośnie klaszczą do rytmu. Od analizy dyktatury ważniejszy okazuje się wieczór pieśni i tańca.

Niepowodzenia pierwszego sezonu można oczywiście tłumaczyć trudnościami w przestawieniu teatru na nowe tory i konfliktem dyrektora z zespołem aktorskim. Po zwolnieniu kilkunastu aktorów Związek Zawodowy Aktorów Polskich zarzucił dyrektorowi brak dialogu z zespołem i zastraszanie pracowników. Teatr miał także do spłacenia spory dług i przez pół roku prawie nic nie grał. Trudno znaleźć jednak wytłumaczenie, dlaczego nowy dyrektor nie realizuje obietnicy stworzenia w Dramatycznym ośrodka dramaturgii polskiej, którą złożył w swojej ofercie. Na osiem premier w minionym sezonie oprócz "Młodego Stalina" była tylko jedna polska sztuka: "Kochanowo i okolice" Przemysława Jurka, grana na Scenie na Woli w nowej adaptacji jako "Exterminator". To trochę mało jak na dziesięć lat pracy Laboratorium Dramatu. W dodatku nie była to prapremiera, ale trzecie z kolei wystawienie dramatu, który został zauważony nie u Słobodzianka w Laboratorium, ale na łódzkim konkursie "Komediopisanie". Gdzie są obiecane "nowe sztuki, przekłady i adaptacje"? Gdzie podziali się dramatopisarze, którzy współpracowali kiedyś z Laboratorium Dramatu, gdzie absolwenci Szkoły Dramatu działającej przy Laboratorium, a dzisiaj zamkniętej? Dlaczego ich teksty nie trafiły na scenę, kiedy w końcu otworzyły się możliwości produkcji spektakli, a nie tylko czytań i testowania dramatów w warunkach laboratoryjnych?

Jedynym autorem, którego twórczość promuje dzisiaj Teatr Dramatyczny, jest sam Słobodzianek. W repertuarze są trzy jego dramaty: "Prorok Ilja", "Nasza klasa" i "Młody Stalin". Słobodzianek należy do najważniejszych polskich autorów teatralnych, jego sztuki powinny być wystawiane, ale nazywanie tego "promocją polskiej dramaturgii współczesnej" to przesada.

W rzeczywistości repertuar nowego Dramatycznego nie różni się wiele od repertuaru innych warszawskich scen środka: Ateneum, Powszechnego i Współczesnego. Tu i tam grane są adaptacje klasyki i sztuki głośnych zachodnich autorów, sprawdzone w komercyjnych teatrach w Europie i za oceanem, tu i tam repertuar układa się pod nazwiska znanych aktorów, liczy się opowieść, a reżyseria odgrywa drugorzędne znaczenie. Oczywiście, taki teatr środka też jest potrzebny, nie nazywajmy jednak Dramatycznego ośrodkiem polskiej dramaturgii, bo to nieporozumienie.

Również argument ekonomiczny, którym władze Warszawy uzasadniały fuzję teatrów, jest dzisiaj trudny do obrony. W tym roku miejska dotacja dla Dramatycznego ma wynieść 13,7 mln zł, to jest o 1,5 mln zł więcej niż połączone dotacje dla Dramatycznego i Teatru na Woli z ubiegłego roku (środki na Scenę Przodownik, na której działa Laboratorium Dramatu, zostały już wcześniej włączone do dotacji Teatru na Woli). Nowy teatr o czterech scenach i jednym dyrektorze pochłania więcej pieniędzy niż dwa osobne, jest artystycznie słabszy i nie realizuje obiecanego programu. Słychać pierwszy dzwonek alarmowy.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji