Artykuły

Dziennik podróży objazdowego spektaklu "Pippi Pończoszanka" - Warszawa

Robimy wszystko, żeby każdemu maluchowi umożliwić obejrzenie spektaklu - sprawdzamy, czy na pewno wszystkie miejsca są zajęte, zachęcamy publiczność do siedzenia jak najbliżej siebie, by jeszcze ktoś się zmieścił - relacjonuje Justyna Czarnota.

Przystanek Warszawa jest dla nas wyjątkowy. Może wcale nie powinno tak być, bo przecież to po prostu kolejne, czwarte już miejsce naszej pierwszej trasy. Trudno się jednak pozbyć poczucia wyjątkowości, skoro pokaz organizuje koproducent, Instytut Teatralny. Zatem: to jakby kolejna premiera.

Magda Pałka, która w IT zajmuje się rezerwacjami na pokaz, w czwartek, a więc dzień przed naszym przyjazdem, daje znać, że 250 wejściówek rozeszło się jak świeże bułeczki. A telefony się urywają (teraz jesteśmy jeszcze w komfortowej sytuacji - tych, dla których nie starczyło miejsca na "Pippi", zapraszamy za dwa tygodnie na pokaz "Gdzie jest Pinokio?" - bratniej, o dwa lata starszej produkcji również odbywającej się w namiocie cyrkowym).

W piątek rano, tuż po przyjeździe, kiedy techniczni rozstawiają namiot, przybiegam do Instytutu na pół godziny. W tym czasie odbieram osiem telefonów z pytaniem o możliwość rezerwacji biletów! "Niestety, wszystkie miejsca są już zajęte" - odpowiadam cierpliwie. No nic, my i tak przyjdziemy - słyszę niejednokrotnie i cierpnie mi od tego skóra. Bo najgorzej patrzeć w oczy dzieciom, które przychodzą bez wejściówek i dla których nie starcza miejsca w namiocie. Wraz z budowniczym Piotrkiem Sikorą robimy wszystko, żeby każdemu maluchowi umożliwić obejrzenie spektaklu - sprawdzamy, czy na pewno wszystkie miejsca są zajęte, zachęcamy publiczność do siedzenia jak najbliżej siebie, by jeszcze ktoś się zmieścił. Ale czasem ograniczają nas względy bezpieczeństwa. Szczerze nienawidzimy tych momentów. Bo jak tu odmawiać fanom Pippi - na przykład rudowłosej dziewczynce z usztywnionymi drutami strumyczkami warkoczy?

Warszawie udaje się obejrzeć spektakl wszystkim chętnym! Mają szczęście - to zdecydowanie najlepszy z dotychczasowych pokazów. Energia aktorów udziela się też widzom - nigdy jeszcze podczas wieńczącego wieczór koncertu nie wbiegło na scenie tyle dzieciaków co w stolicy. Dziecięcy song wolności "Pozwólcie dziecku żyć po sąsiedzku" rozbrzmiewa głośno, odbija się echem, zapada w serca dorosłych.

To właśnie jest piosenka, której uczą się uczestnicy warsztatów muzycznych. Prowadzi je reżyser Konrad Dworakowski w towarzystwie Piotrka Frontczaka i Łukasza Jerzykowskiego lub Dominiki Majewskiej, która gra Pippi. Podczas tego spotkania można dowiedzieć się, czym jest melodia, dynamika, harmonia. Podsumowaniem jest wspólne wykonanie piosenki, którą dzieciaki później usłyszą na spektaklu. Oto jej tekst:

"Dzieci mają małe ręce.

W małych ustach małe zęby siedzą

Dzieci bardzo mało jedzą

W małych ciałach małe śpią potrzeby".

"No nie, jednak uważam, że z tym jedzeniem to przegięliście. Ja na przykład jem dużo i teraz nawet jestem na diecie" - nie mogła powstrzymać się od komentarza mała Blanka.

Także fragment refrenu: "Dziecku trzeba pokój dać" w Warszawie nie spotyka się ze zrozumieniem - wszyscy mali uczestnicy warsztatów deklarują, że oni już mają swoje pokoje! Do tej pory, w mniejszych miejscowościach takie stwierdzenia się nie pojawiły. Znamienna sytuacja...

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji