Artykuły

Dziennik podróży objazdowego spektaklu "Pippi Pończoszanka"

Co powoduje, że nasza Pippi jest zupełnie inna? Ano - możliwości, które daje cyrkowy namiot i które reżyser Dworakowski skrupulatnie wykorzystuje. Bo gdzie indziej Pippi może wspinać się po tissue do swojej mamy, która wisi na trapezie? W Łodzi reakcje były ogniste. Wystartowaliśmy! - relacjonuje Justyna Czarnota.

Czerwiec, wtorkowy poranek. Pierwszy naprawdę upalny dzień tego lata. W łódzkim Ogrodzie Botanicznym grupy zwiedzających wystawiają twarze do słońca, łapią jego coraz śmielsze promienie. Nagle słychać warkot. Po alejkach dostojnie toczą się ciężarówki. Zatrzymują się przy jednej z polan. Właśnie tu staje namiot cyrkowy - dawny Cyrk Bojaro, zakupiony w 2011 roku przez Instytut Teatralny w Warszawie. Na trzy tygodnie zawładną nim aktorzy łódzkiego Teatru Pinokio, by wraz z cyrkowcami z grupy CARNIVAL przygotować familijny spektakl muzyczno-cyrkowy, który przez wakacje będzie jeździł po Polsce. Od początku wiadomo, że w ramach programu "Lato w teatrze" odwiedzi 13 miejscowości. W każdej zobaczy go około 300 osób. Artyści ostro biorą się do roboty - muszą przecież stworzyć spektakl, którym tylko w te wakacje zachwyci się około 4 tysięcy osób... Nie lada wyzwanie!

***

Trudno uwierzyć, że nieomal miesiąc minął od tego momentu. Że już jesteśmy po premierze "Pippi Pończoszanki" w reż. Konrada Dworakowskiego i wyruszyliśmy w trasę. Że twórcom projektu, oprócz przedstawienia, udało się w tak krótkim czasie przygotować koncert, który jest grany po spektaklu, warsztaty i niezwykłą paradę, odbywającą się wokół przeorganizowanego na te okoliczność Wozu Metafizycznego, niegdyś jeżdżącego po łódzkich zakamarkach.

Czytam pierwsze recenzje - na razie ukazały się w łódzkiej prasie. Pochwały, oklaski, trzymanie kciuków. "Ta Pippi jest chyba inna niż wszystkie, jakaś niezwykła..." - mówi mi jedna z dziennikarek po premierze. Tak, choć nie do końca. Spadkobiercy Astrid Lindgren pilnie strzegą jej tak zwanego "dobrego interesu" i pozwalają na realizację spektakli opartych jedynie na tłumaczeniach scenariusza stworzonego przez samą autorkę. To śmieszne, jeśli pomyśleć, że Pippi do dzieci na całym świecie mówi zawsze tymi samymi słowami... A jednak zawsze jest trochę inna. W naszym spektaklu w rudowłosą pannicę wciela się Dominika Majewska - studenta krakowskiej PWST, która wygrała casting do tego projektu. Jest diablo zwinna i niezwykle energiczna, stale gotowa na nowe wyzwania. Ma kucyki, a przed każdym spektaklem domalowuje sobie ogromne piegi. Wygląda właśnie tak, jak powinna wyglądać Pippi. Od razu kupuje dzieci - mali widzowie na premierze podawali jej kępki trawy, by mogła rzucać nimi w ciamajdowatych policjantów!

Co więc powoduje, że nasza Pippi jest zupełnie inna? Ano - możliwości, które daje cyrkowy namiot i które reżyser Dworakowski skrupulatnie wykorzystuje. Bo gdzie indziej Pippi może wspinać się po tissue do swojej mamy, która wisi na trapezie? Gdzie można zobaczyć żonglerkę naleśnikami? I czy ktoś widział pana Nielsona, w którego wciela się prawdziwy kaskader? No właśnie! Nic dziwnego, że Pippi wydaje się oryginalna.

W Łodzi reakcje były ogniste. Teraz pozostaje sprawdzić, czy dzieciaki w małych miejscowościach, gdzie teatr dociera z rzadka, pokochają tę niezwykle samodzielną dziewczynkę. No i czy dorośli odkryją przesłanie, z którym do nich jedziemy.

Trzy, dwa, jeden, zero.

Wystartowaliśmy!

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji