Artykuły

K. i świat kobiet

"Zamek" w reż. Marka Fiedora w Teatrze Współczesnym we Wrocławiu. Pisze Magda Piekarska w Gazecie Wyborczej - Wrocław.

Po premierze spektaklu Marka Fiedora we Wrocławskim Teatrze Współczesnym w dużo większym stopniu niż odpowiedź na pytanie, czym jest tytułowy zamek, zaprząta uwagę kwestia, czy on w ogóle istnieje?

Kafkowski zamek miał być w spektaklu Marka Fiedora synonimem miasta i aspiracji z nim związanych. Ten wątek jest zaznaczony bardzo subtelnie i może umknąć tym widzom, którzy nie znają reżyserskiej egzegezy.

Jedyny mężczyzna na scenie

Dużo dobitniej wybrzmiewa inny klucz interpretacyjny - o ile zamek jest zamieszkany i rządzony przez mężczyzn, to już podległa mu wieś to kraina kobiet całkowicie uległych wobec tajemniczych panów z zamku. Wezwanie do jednego z pokojów w oberży i do łóżka któregoś z urzędników staje się zaszczytnym wyróżnieniem. Bunt wobec niego skazuje na infamię. Tak jak stało się w przypadku rodziny Olgi (Zina Kerste), wcześniej szanowanej, której odebrano wszelkie honory po tym, jak jej siostra nie przyjęła tego zaszczytu.

K. (Przemysław Bluszcz) jest jedynym mężczyzną na scenie - przybywa tu w drodze do zamku, dokąd udaje się w poszukiwaniu lepszego życia. Wiemy o nim tyle, że gdzieś, na dalszej prowincji, zostawił swoją rodzinę, a tu zaoferowano mu posadę geometry. Pozostali mężczyźni - zamkowi urzędnicy czy nauczyciel z wiejskiej szkoły - są jedynie wspominani.

K. sieje zamęt

Trafia do świata zamieszkanego przez kobiety. A być może także przez nie rządzonego - bo jedynym dowodem na istnienie nieuchwytnych panów z zamku są listy opatrzone (rzekomym?) podpisem jednego z nich, Klamma. I migający reflektor w bufecie, który ma wzywać do niego Friedę (Marta Malikowska). A także sylwetka zamku, którą dostrzega na horyzoncie K. Telefon okazuje się głuchy - przynosi tylko echo odgłosów dalekiej, tętniącej życiem metropolii.

K., przybywając na wieś, trafia do przestrzeni rozpiętej między nieczynną stacją benzynową, na której, przykryty brezentem, stoi cadillac, oberżą dla panów, szkołą i biurem urzędniczki Gizy (Beata Rakowska). Jeśli to wieś, to położona gdzieś na pustkowiu, które przypomina opustoszały pejzaż z amerykańskiego kina drogi. Jeśli gdzieś w tej okolicy są mężczyźni, to pewnie szukają złota, złóż ropy naftowej albo liczą pieniądze w jednym z dalekich zamków - drapaczy chmur. Kobiety są znudzone i widziały już wiele - K. może im dostarczyć jedynie chwili emocji.

Przychodząc, bohater sieje zamęt, budzi uśpione marzenia, uwodzi Friedę. Krzyczy: "Jestem wolny", przekonuje: "Potrafię postawić na swoim". Jest niecierpliwy, chciałby zdobyć wszystko naraz - i Friedę, i miejsce w zamku. Jednak rzeczywistość, do której trafia, rządzi się swoją własną logiką i regułami, do których bohater nie potrafi się dopasować. Traci wolność - paradoksalnie dużo więcej ma jej klezmerka Olga, pogardzana przez pozostałych mieszkańców.

Czy stał się ofiarą zamku, czy może raczej świata kobiet, którego reguł nie potrafił zrozumieć? To pytanie pozostaje otwarte - jeśli zamek naprawdę istnieje, to jedynymi pośredniczkami w drodze do niego są właśnie one.

Czy zobaczymy spełniony "Zamek"?

Spektakl Fiedora przynosi nowy, świeży sposób odczytania Kafkowskiej prozy, jednak w przedstawieniu szwankuje dramaturgia - po dobrym początku opowieść staje się coraz mniej czytelna, nużąca, pełna dłużyzn. Scena między K. a Friedą, kończąca ich związek, brzmi jak fragment brazylijskiego serialu. W efekcie publiczność budzi się z letargu głównie podczas scen z Gizą, obnażających absurdy biurokracji, podanych w przerysowanej, groteskowej formie.

Rozczarowuje część aktorów - Przemysław Bluszcz, którego pamiętamy ze znakomitych ról w Teatrze Modrzejewskiej w Legnicy, daje tu tylko namiastkę swoich możliwości. Temperament Marty Malikowskiej nie chce zrymować się z koncepcją postaci Friedy - na przemian wyniosłej i sentymentalnej. Błyszczą za to Beata Rakowska jako Giza i Zina Kerste, która w roli Olgi jest prawdziwą rewelacją tego spektaklu. Aktorka potrafi w równie przekonujący sposób zasugerować tajemnicę, która niesie w sobie jej postać, jak i dotknąć widza, zdradzając ją.

Być może spektaklowi Fiedora brakuje kilku dramaturgicznych szwów i kilku prób, żeby między zespołem aktorskim a reżyserem nastąpiło pełniejsze porozumienie - wtedy zobaczymy "Zamek" spełniony. O tym, czy tak się stanie, przekonamy się jednak dopiero w przyszłym sezonie - we Wrocławskim Teatrze Współczesnym rozpoczęła się właśnie wakacyjna przerwa.

"Zamek" według Franza Kafki, reżyseria Marek Fiedor, muzyka Tomasz Hynek, scenografia Justyna Łagowska, premiera 22 czerwca na Scenie na Strychu Wrocławskiego Teatru Współczesnego.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji