Artykuły

Drobiazgi

Gdy reżyser spotyka na swojej drodze partnerów gotowych podjąć rzucone przez niego wyzwanie, na scenie dzieją się rzeczy zajmujące, a bohaterowie Czechowa ożywają - o spektaklu "Zaćmienie" w reż. Igora Gorzkowskiego z Teatru Zagłębia w Sosnowcu pisze Michał Centkowski z Nowej Siły Krytycznej.

Teatr Zagłębia zakończył sezon premierą spektaklu "Zaćmienie" według opowiadań Czechowa w reżyserii Igora Gorzkowskiego. Z postaci i wątków z twórczości autora "Trzech sióstr" reżyser postanowił stworzyć swoisty kolaż, wyrażony dość misterną konstrukcją szkatułkową. Oto przyglądamy się opowieściom w opowieści. Retrospekcje, introspekcje, marzenia senne - wszystko to współistnieje na sosnowieckiej scenie. W centrum każdego z epizodów jest człowiek ze swą małością, lękiem, śmiesznościami.

Skromna scenografia przywodzi na myśl jakiś nabrzeżny deptak z początku XX wieku, czy wręcz plażę ze "Śmierci w Wenecji". Choć całość wydaje się nieco mdła - zapewne z uwagi na zamysł wyeksponowania tego, co u Czechowa najcenniejsze: postaci, ich relacji i rządzących nimi napięć, kilka elementów przykuło jednak moją uwagę. Choćby jezioro zainscenizowane za pomocą interesują podświetlanych płacht poliwęglanu komorowego. Kostiumy z epoki (nieco archaiczne, acz niepozbawione uroku słomkowe kapelusze i urzędnicze liberie autorstwa Magdaleny Dąbrowskiej) kojarzą się po trosze z włoskim kinem "białych telefonów" , po trosze z niemieckim ekspresjonizmem.

Sosnowieccy aktorzy w kolejnych scenach wcielają się w różnych bohaterów. Jest kilka świetnych, zapadających w pamięć momentów, gdzie udało się stworzyć pełnokrwiste, przejmujące kreacje, bez których Czechow zmienić się może w nużący obyczajowy obrazek.

I tak pozytywnie zaskakuje Grzegorz Kwas. Zarówno jego dławiony śmiertelnym lękiem, reprezentujący mentalność niewolnika, ultra konformistyczny Czerwiakow ze "Śmierci urzędnika", jak i pełen chłodnego triumfalizmu, upokarzający swych podwładnych w imię prymitywnego poczucia pokracznie pojętej sprawiedliwości społecznej Żmychow - bohater "Historii Pewnego Albumu" są autentyczni, do bólu ludzcy. Odsłaniają tym samym całą groteskową prawdę o przeraźliwie banalnych mechanizmach i motywacjach naszych działań.

Na szczególna uwagę zasługuje pełna uroku, lekkości i jakiegoś czarującego dystansu zaczerpnięta z "Romansu z kontrabasem" scena spotkania artysty Smyczkowa(w tej roli Michał Bałaga) z księżniczką Bibułow (w tej roli Edyta Ostojak, pamiętna Ester Pławner z "Korzeńca"). Ich naiwność i nieporadność ma w sobie coś autentycznego, niewinnego. To coś, co pozostali bohaterowie już dawno i bezpowrotnie utracili, co z czasem ustąpiło miejsca goryczy, lękowi, złości. Scena wspólnego tańca Smyczkowa i Księżniczki, rozpoczynająca się nieśmiało, delikatnie, w finale zmieniająca się w jakiś szalony rock'n'rollowy odlot, jest bez wątpienia jedną z najlepszych w całym spektaklu.

Dramaturgii tego długiego, niemal trzygodzinnego widowiska bez wątpienia przysłużyła się zgrabna ścieżka dźwiękowa autorstwa Piotra Tabakiernika. Niestety nie udało się twórcom uniknąć dłużyzn, zwłaszcza w tych partiach spektaklu, w których za sprawą słabego aktorstwa zaprzepaszczony zostaje potencjał tkwiący w relacjach pomiędzy bohaterami.

Tak jest chociażby w przypadku zaczerpniętej z "Losu na loterii" opowieści o pozornym mieszczańskim szczęściu, "małej stabilizacji" małżeństwa Iwana Dmitricza i Mashy, którego kompletne uczuciowe bankructwo obnaża u Czechowa chwilowe uniesienie, jakiego dostarcza znudzonym bohaterom nadzieja na zwycięstwo w loterii. Bo choć złudzenia i miraże dość szybko i brutalnie przerywa ostateczna weryfikacja numerów w nerwowo tłamszonej przez Iwana Dmitricza gazecie, spustoszenie, jakie poczynić zdążyła w i tak już nadwątlonych relacjach małżeńskich tych dwojga chwilowa fantazja o bogactwie, mogły wybrzmieć na scenie mocno, rozbłyskując iście złowieszczym blaskiem. Niestety duetowi Agnieszka Bieńkowska i Piotr Zawadzki nie udało się zawładnąć sosnowiecką sceną.

Igor Gorzkowski wyraźnie oparł swą inscenizację na zespole aktorskim. Gdy więc spotyka na swojej drodze partnerów gotowych podjąć wyzwanie, na scenie dzieją się rzeczy zajmujące, a bohaterowie Czechowa ożywają. Zaś gdy się to nie udaje, oglądamy jedynie kolejne rzetelne, acz podobne tysiącom innych, szkolne odczytanie klasyka.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji