Artykuły

Szare strefy wrażliwości

Spektakl grany jest w Werkraum teatru Münchener Kammerspiele; "Woyzeck" Georga Buchnera został poszerzony o sceny i pieśni z opery Albana Bergsa zatytułowanej "Wozzeck". . I nie zawsze da się ustalić czy to dramat unosi operę na swoich ramionach, czy jest odwrotnie i co twórczyni chciała przez to pokazać - o przedstawieniu w reż. Barbary Wysockiej w Kammerspiele w Monachium pisze Sabine Leucht w portalu nachtkritik.de

Barbara Wysocka każe głównemu bohaterowi spektaklu teatru Münchener Kammerspiele brodzić w wodzie.

Kristof Van Boven jako Woyzeck to mały człowiek, który jednak ma swoją godność. Zło, które napotyka na swojej drodze traktuje z delikatnym uśmiechem na twarzy. Gdy pozostali bohaterowie dramatu zostawiają w nieładzie rozkładane krzesełka w zbiorniku z wodą, on jedyny zadba o porządek. Przeklęte życie, z którym tak się szarpie, odpycha od siebie, poruszając dziwnie ramionami, jego ruchy są jednak precyzyjne. Podobnie aktor postępuje ze słowami i myślami bohatera, w którego się wciela. Zawsze mu się dziwi, ale wydaje się być nim równocześnie szczerze zainteresowany.

Kiedy opera unosi na swoich ramionach dramat

Aktor van Boven jest darem niebios w inscenizacji polskiej reżyserki Barbary Wysockiej. Spektakl grany jest w Werkraum teatru Münchener Kammerspiele; "Woyzeck" Georga Buchnera został poszerzony o sceny i pieśni z opery Albana Bergsa zatytułowanej "Wozzeck". Czasami muzyka operowa, niczym z pozytywki, grana jest przez trójkę muzyków na żywo i wypełnia spektakl w przerwach pomiędzy dramatycznymi fragmentami. Momentami miesza się wszystko w okropny, akustyczny hałas. I nie zawsze da się ustalić czy to dramat unosi operę na swoich ramionach, czy jest odwrotnie i co twórczyni chciała przez to pokazać.

W ogóle trudno powiedzieć, czy wieczór, który sama Wysocka określa mianem instalacji, można zaliczyć do udanych. Jednakże jako instalacja, celowo otwarta na różne możliwości gry i skojarzeń dla twórców oraz widzów, jest interesująca. Nawet jeśli czasem coś wydaje się niespecjalnie odkrywcze: metalowe, połyskujące ściany sali Werkraum, którą Bert Neumann w ostatnim sezonie przeobraził salę dyskotekową, otwierają się na coś w rodzaju widzianej przez wszystkich garderoby, gdzie aktor może zawsze się udać i odpocząć. Po lewej i prawej stronie widać czarno-białe projekcje z widokiem na staw, gdzie na końcu Woyzeck poderżnie gardło swojej Marie. A ponieważ tragiczna przyszłość zaraz nadejdzie tu i teraz, aktorzy brodzą w wypełnionym po kolana zbiorniku z wodą.

Otwarta rana Woyzeck

To znacznie więcej niż efekt estetyczny, ale mniej niż konieczność. Pojawia się niczym błyskotliwa myśl, którą człowiek nie od razu pojmuje. W tej szarej strefie wrażliwosci spektakl porusza i nurtuje: poważny mężczyzna w garniturze staje na brzegu basenu i odśpiewuje rolę podstępnego doktora; Oliver Mallison jako Andres, z przytłaczającego zmęczenia, które go ogarnia, uwalnia się jedynie poprzez śpiewanie piosenek dla dzieci. Stefan Hunsteins jako Tamburmajor wciąż szyderczo się szczerzy; głównie milczy, ale jest wystarczająco duży i silny, by drobną niczym sarna Marie (Marie Jung), móc objąć i ochronić.

Urodzona w 1978 roku reżyserka, aktorka i muzyk, traktuje spektakl jeszcze bardziej fragmentarycznie niż oryginalny tekst dramatu. Żąda w nim odnalezienia dysonansowego momentu, poświęcając w tym celu niekiedy zrozumienie tekstu. W jednej trzeciej swojej inscenizacji oczekuje, że publiczność zna dramat Büchnera. Następnie ustawia oazę spokoju w centrum wszystkich turbulencji: Woyzecka. Heiner Müller określił go jako "otwartą ranę", którą każdy może podżegać. Nie czyni to z niego wyłącznie ofiary, ale stawia jeszcze bardziej w centrum jako wyłączny punkt odniesienia sieci społecznych relacji, które zależą tak samo od niego, jak on od nich.

Niebezpieczny głos wewnętrzny

Pośród wszystkich głośno brodzących w wodzie i deklamujących frazesy postaci, on jest jedynym, który odważy się na spotkanie. Podczas, gdy wszyscy pozostali są ślepi i głusi, on odczuwa na swojej twarzy promienie słońca. Ze swoją sympatią do natury i filozofii Woyzeck/Wozzeck nie pasuje ani do świata Tamburmajora, który składa się z picia, narzekań i bijatyk, ani do maralno-cnotliwego życia w gorsecie Hauptmanna. Zamiast tego van Boven traktuje słuchanie głosu wewnętrznego niczym odważne, dywersyjne (a także niebezpieczne) działanie. To sprawia, że staje się tak uważny, iż tuż przed morderstwem ukochanej Marie niemal troskliwie ją przygotowuje do śmierci. Nieświadomie, lecz w końcu troskliwie. Dramat społeczny blaknie tu dobitnie w obliczu ukazanej wrażliwości ludzkiej.

Monachium, 30 września 2012.

Tłumaczenie: Natalia Staszczak-Prüfer

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji