Artykuły

Witkacy do Jadwigi

Te listy to wyjątkowy dokument psychologiczny, klucz do zrozumienia osobowości Witkacego. Nie ten znany z opowieści znajomych i przyjaciół oraz dziesiątków fotografii, na których robi miny i grymasy, przybiera pozy i nakłada różne maski. W listach nie ma żadnej autokreacji - prof. Janusz Degler o książce "Listy do żony".

Agata Saraczyńska: Ponoć odradzano Panu zajmowanie się Witkacym?

Prof. Janusz Degler: Kiedy otwierałem przewód doktorski, ówczesny dziekan polonistyki we Wrocławiu, prof. Floryan, który poznał Witkacego we Lwowie, namawiał mnie, bym zajął się poważnymi pisarzami, Konopnicką lub Reymontem, a nie tym "wariatem z Krupówek". Nikt nie przewidywał, że Witkacy stanie się jednym z najważniejszych twórców XX wieku i zrobi międzynarodową karierę. Mogę z satysfakcją powiedzieć, że w jakiejś mierze się do tego przyczyniłem jako edytor jego pism, a od 1992 przewodniczę komitetowi redakcyjnemu jego "Dzieł zebranych".

Prawdę mówiąc, zgubiłam rachubę, który tom teraz wychodzi?

- Wydaliśmy dotąd 14, ale nie ukazują się one w kolejności. "Listy do żony" mają numer 19, a wszystkich tomów będzie 25.

Niektóre listy Witkacego do Jadwigi już były publikowane.

- Jadwiga zastrzegła, że listy mogą być udostępnione badaczom i czytelnikom 20 lat po jej śmierci. Zmarła w 1969 roku. Zakaz złamał Jan Stanisław Witkiewicz, ogłaszając w 1981 kilkanaście listów w "Życiu Literackim". Potem publikowali je inni. W sumie na łamach różnych czasopism ukazało się około 80 listów spośród 1378, bo tyle liczy cały zbiór. Przez wiele lat pracowała nad tą korespondencją Anna Micińska, niestrudzona badaczka biografii Witkacego i zasłużona edytorka jego dzieł. Niestety, nie zdążyła tej pracy doprowadzić do końca. Zmarła w 2001 roku. Na mnie spadł trudny obowiązek krytycznego wydania całej korespondencji. Ukaże się ona w czterech tomach. Pierwszy zawiera 238 listów z lat 1923-1927.

Dlaczego korespondencja nie trafiła do zbiorów Ossolineum?

- Biblioteka Ossolińska ma największy zbiór rękopisów Witkacego i do niej - zgodnie z testamentem Jadwigi Witkiewiczowej - miały trafić listy Witkacego. Tak się jednak nie stało. Wykonawcami swej ostatniej woli Witkiewiczowa uczyniła Marię i Stefana Flukowskich, którzy troskliwie opiekowali się nią przez lata. Maria Flukowska zdecydowała jednak przekazać wszystkie pamiątki po Witkacym do biblioteki w Szczecinie w zamian za utworzenie w niej izby pamięci jej zmarłego męża. I tak do szczecińskich zbiorów trafiło biurko Witkacego, przepiękny portret jego żony i listy do niej.

Czy zachowała się korespondencja Jadwigi z mężem?

- Niestety nie. Prawdopodobnie on niszczył listy. Domagał się tego również od niej, ale, na szczęście, ona tego nie zrobiła. W tym zbiorze zachowały się cenne listy wielu znanych osób, które z Witkacym korespondowały, m.in. Peipera, Boya, Ingardena, Brzękowskiego. Witkacy często pisał do żony na odwrocie tych listów albo dołączał je do swoich, chcąc, by Jadwiga poznała ich treść. Oczywiście zamieszczamy je obok listów Witkacego.

Czy Witkacy w epistolografii zajmował się zagadnieniami estetycznymi?

- Do żony nie pisał o sprawach sztuki.

A o czym?

- Przede wszystkim o sobie. Te listy mają ogromną wartość faktograficzną, bo Witkacy dokładnie relacjonuje żonie - a pisał prawie codziennie - przebieg całego dnia. Co robił, kogo spotkał, kogo odwiedził, kogo portretował, co przeczytał itd. Pojawia się cała galeria znanych postaci życia artystycznego, politycznego i oczywiście zakopiańskiego. Te listy to też wyjątkowy dokument psychologiczny, klucz do zrozumienia osobowości Witkacego. Nie ten znany z opowieści znajomych i przyjaciół oraz dziesiątków fotografii, na których robi miny i grymasy, przybiera pozy i nakłada różne maski. W listach nie ma żadnej autokreacji. Przed żoną niczego nie udaje i niczego nie ukrywa. Jest absolutnie szczery, niemal do granic ekshibicjonizmu. Jak spowiednikowi zwierza się z najintymniejszych przeżyć i dokonuje bezwzględnej wiwisekcji stanów psychicznych. Te listy można również czytać jak wielką powieść miłosną, bo on Jadwigę prawdziwie i głęboko kochał. I zawsze ją o tym zapewniał, błagając, by go nie opuszczała.

Ale przecież Witkacy nie był wzorem wierności. Znane są jego liczne romanse.

- Na początku Jadwidze trudno było się z nimi pogodzić i na tym tle dochodziło między nimi do poważnych konfliktów. Listy pokazują różne fazy ich osobliwego związku, który przez długie okresy miał charakter korespondencyjny. Witkacy przekonywał, że związki z innymi kobietami nie mają żadnego wpływu na uczucia do Jadwigi. Zapewniając ją o niezmiennej miłości, domagał się od niej tolerancji, uznawanej za fundament trwałości małżeństwa.

Jadwiga mieszkała w Warszawie, Witkacy w Zakopanem. On miał miłostki, a czy ona była zawsze wierna?

- Pojawia się w tych listach tajemniczy przyjaciel Witkiewiczowej, ukryty pod kryptonimem B. Ponoć Jadwiga miała krótkotrwały romans z młodym Radziwiłłem, ale pewników nie ma. Powodem najpoważniejszego kryzysu w małżeństwie Witkiewiczów było usunięcie przez Jadwigę ciąży w 1925 roku. Oboje przed ślubem zdecydowali, że nie będą mieli dzieci. We wspomnieniach Jadwiga otwarcie wyznaje, iż dzieliła ich głęboka różnica temperamentów. Ona była kobietą chłodną, on właściwie erotomanem. A jednak silna więź duchowa ułatwiała im przetrwanie wszystkich kryzysów.

Czyliż łączył ich związek tylko duchowy?

- Z czasem Jadwiga zrozumiała, że nie może trzymać męża, jak on to określał, "na smyczy", i stała się jego najbardziej oddanym przyjacielem. Z listów wyłania się nieznana twarz Witkacego - człowieka borykającego się z wieloma przeciwnościami i z sobą samym. Ze swoimi ułomnościami, słabościami oraz dolegliwościami fizycznymi. Stałym motywem jest deklarowana chęć poprawy i rozpoczęcia Nowego Życia Na Wielką Skalę. Ciągle walczył z nałogiem palenia i potrafił dłuższy czas nie sięgać po alkohol.

Ale zaraz potem znowu upadał.

- Tak, i z tego powodu przeżywał stany depresyjne powodujące niemoc twórczą. Ale mimo to umiał narzucać sobie ostrą dyscyplinę. Wbrew potocznej opinii był to człowiek świetnie zorganizowany, przestrzegający ustalonego porządku dnia, dbający o swoje zdrowie. Ktoś mu poradził, że dobrym środkiem na niemoc twórczą jest głodówka, a więc się głodził i opisywał reakcje swego organizmu. Sięgał nieraz po narkotyki, m.in. po przysyłany z Paryża pejotl, wywołujący barwne wizje. Nigdy jednak nie był narkomanem.

Czy często opisywał swoje depresje?

- Nieraz pod ich wpływem pojawiały się u niego myśli samobójcze. W roku 1927 pisze, że czuje się tak, jak po samobójczej śmierci narzeczonej Jadwigi Janczewskiej w 1914 roku. Kiedy także był bliski samobójstwa i uratował go Malinowski, proponując udział w wyprawie do tropików. Pod koniec lat 30. nastroje samobójcze wyraźnie się nasiliły. A we wrześniu 1939 roku zawalił się jego świat. Na wiadomość o wkroczeniu armii sowieckiej na ziemie polskie odebrał sobie życie. Spełniły się jego katastroficzne wizje. A ponadto jako były oficer armii carskiej bał się bolszewików i wiedział, co go czeka, gdyby dostał się w ich ręce. Śmierć przed bolszewickim plutonem egzekucyjnym przedstawił w zakończeniu powieści "Pożegnanie jesieni".

Promocja listów do żony zbiega się z 66. rocznicą śmierci Witkacego. Czy przygotowanie tego tomu było trudnym zadaniem?

- Nigdy nie brałem pod uwagę, że będę wydawał tę korespondencję. To było zadanie Anny Micińskiej, doskonale do tego przygotowanej. Od dzieciństwa mieszkała w Zakopanem, znała wiele osób z otoczenia Witkacego. Ja zaś musiałem przeczytać kilkadziesiąt pamiętników, aby poznać tamto środowisko. Przygotowanie krytycznej edycji korespondencji przypomina pracę detektywa, który musi ustalić tożsamość wszystkich pojawiających się osób, rozwiązać rozmaite zagadki i rozszyfrować aluzje. Wiele czasu poświęciłem na wyjaśnienie, dlaczego pod jednym z listów Witkacy podpisał się jako William Morgan. Ustaliłem, że była to postać autentyczna, bohater tajemniczej historii, która zdarzyła się w Stanach Zjednoczonych w 1826 roku. Starał się on dostać do loży masońskiej, ale go nie przyjęto. Postanowił zemścić się i napisać książkę szkalującą masonerię. Wkrótce zniknął i po jakimś czasie z jeziora wyłowiono zniekształcone ciało. Żona Morgana najpierw zaprzeczyła, a potem potwierdziła, że to jej mąż. Śledztwo niczego nie wyjaśniło, ale pojawiły się opowieści, że Morgan żyje i pojawia w różnych miejscach. Podpis Witkacego to oczywiście żart. Podobnych zagadek są dziesiątki, w następnych tomach równie dużo.

Czyli czekają Pana kolejne lata śledztw.

- To pasjonująca robota, ale nieopłacalna. Nie chodzi tylko o symboliczne honorarium. Rezultaty badań naukowych nauczycieli akademickich oceniane są punktacją ustaloną przez KBN. Za dwuletnią pracę nad tomem listów otrzymam 1 punkt. Gdybym napisał krótką recenzję do "Pamiętnika Literackiego", dostałbym ich 6. Ale oczywiście będę kontynuował prace nad kolejnymi tomami. Oprócz listów muszę przygotować tom "Varia", zawierający felietony o dandyzmie i demonizmie zakopiańskim oraz wierszyki i piosenki komponowane podczas codziennego rytuału półgodzinnego golenia. Nadal mam nadzieję, że odnajdą się zaginione rękopisy 22 sztuk oraz listy do wielu osób. Niedawno w Nowym Jorku ujawniła się korespondencja do narzeczonej zakopiańskiego fryzjera, z którą Witkacy miał romans w 1938 roku.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji