Havel demaskuje polityków
- Nie jest to sztuka zachęcająca do tego, aby politykom ufać, traktować ich serio, obdarzać szacunkiem. Havel opowiada o tym, co polityka potrafi z człowieka zrobić, w jaki sposób go determinuje, określa, uzależnia. Ten obraz jest zatrważający - mówi Piotr Fronczewski
Polską prapremierę "Odejść" Vaclava Havla w przekładzie Andrzeja S. Jagodzińskiego przygotowuje w warszawskim Teatrze Ateneum Izabella Cywińska. To pierwszy spektakl na scenie przy ul. Jaracza pod jej nową dyrekcją, a zarazem przedstawienie na jubileusz 80-lecia tego teatru. Gościem piątkowego wieczoru w Ateneum będzie Vaclav Havel, który dwie godziny przed rozpoczęciem "Odejść" weźmie udział w spotkaniu w warszawskiej redakcji "Gazety". "Odejścia", które zebrały w Czechach bardzo dobre recenzje, rozpisywała się o nich też prasa zagraniczna, to powrót Havla do teatru po 20-letniej przerwie. Zaczął je pisać co prawda już w 1989 roku, ale skończył dopiero wtedy, kiedy po dwunastu latach przestał być czynnym politykiem.
- To sztuka o polityce, o ludziach polityki, ale też przypowieść o człowieku, do którego należy czas i przestrzeń. O takim szczególnym gatunku, który nazywa się homo politicus - mówi Piotr Fronczewski, który w warszawskiej inscenizacji zagra główną rolę - Vilema Riegera, byłego kanclerza postkomunistycznego państwa, który musi odejść, a tym samym zamknąć pewien rozdział, dokonać rozliczenia.
Nic dziwnego, że krytycy teatralni doszukują się w sztuce elementów autobiograficznych. Havel w usta Riegera włożył - co podkreśla tłumacz Andrzej S. Jagodziński w tekście "Paradoksy Vaclava Havla" ("Dialog" nr 6/2008) - "obok absurdalnych, populistycznych sloganów także kilka sformułowań z własnych esejów czy przemówień prezydenckich".
- Wydało mi się interesujące, że kiedy ktoś traci władzę, może utracić również sens życia. Jak to jest możliwe, że dla pewnych ludzi władza ma taką moc, że bez niej ich świat jest zrujnowany? - tłumaczył Vaclav Havel podczas konferencji prasowej w Czechach.
"To opowieść o mężu stanu, który opuszcza swój urząd, tak jak czynił to prezydent Havel w 2003 r. Także niektórzy z bohaterów wydają się łatwo rozpoznawalni dla zorientowanych w czeskiej scenie politycznej. Jednak Havel nie jest nieszczery: główny bohater - starzejący się polityk Vilem Rieger - ma zdecydowanie zbyt skromne poczucie humoru, aby móc reprezentować byłego dysydenta, który kiedyś załatwił występ Lou Reedowi w Białym Domu" - pisał recenzent amerykańskiego tygodnika "Time".
- Havel odnosi się do swoich doświadczeń politycznych, ale nie jest to rzecz autobiograficzna. To doświadczenie zbiorowe, próba uniwersalizacji. I nie jest to w żadnym wypadku teatralna publicystyka - zaznacza Cywińska.
Podkreśla też, że inscenizacja "Odejść" w Pradze ją zaskoczyła.
- Tekst już z samej swojej natury pozwala na wiele możliwych interpretacji - mówi reżyserka. Jej pierwszym skojarzeniem, kiedy przeczytała tę sztukę, był Mrożek. To taki "czeski Mrożek" powiedział o "Odejściach" Havel w jednym z wywiadów. Tak patrzy na ten tekst na kilka dni przed premierą. - Z naszej polskiej perspektywy i naszej bogatej teatralnej tradycji - Mrożek, Gombrowicz, Witkacy - tak tę sztukę odbieram i w takim duchu próbujemy ją realizować - mówi reżyserka. - W Czechach, gdzie podobno teatr wyrasta z tradycji głównie realistycznej, ten tekst na praskiej prapremierze potraktowano inaczej. Tam to była opowieść łagodna, obyczajowa, bez takiego mrożkowskiego, od czapy, spojrzenia na świat.
Bohater - reprezentant najwyższej władzy - w swoim mniemaniu szlachetny dobroczyńca ludzkości - stojąc wobec bolesnej konieczności odejścia, próbuje usprawiedliwić swoją niemoc. - Do jakiego stopnia okłamuje siebie? Jak bardzo oszukał innych? To wszystko zapisane jest u Havla w sposób mistrzowski. Jeżeli bohaterowi brakuje słów, to Havel szuka ratunku u Szekspira. Były kanclerz może wykrzyczeć swój ból istnienia głosem Leara, a tęsknotę za umykającą przeszłością słowami Czechowa - dodaje Cywińska.
"Szekspirowski tragizm pozbawionego królestwa Leara spotyka się z Czechowowską melancholią przemijania, owszem, ale Havel nie byłby Havlem, gdyby swoich postaci nie ujął w ironiczne i autoironiczne nawiasy, dzięki którym sztuka wymyka się jednoznaczności, a jej humor - czy nawet komizm - staje się przewrotny i nabiera gorzkiej mądrości bez złudzeń. "Odejścia" są bardzo dobrą sztuką. Ma ona pewne cechy formalne właściwe dawnej dramaturgii Havla, ale przede wszystkim zaskakuje świeżością i chytrze ukrytą pod melancholijnym komizmem drapieżnością obserwacji, za którymi stoi osobiste doświadczenie autora. Jest miarą jego klasy, że z tego doświadczenia czyni dyskretny użytek, a nie ekshibicjonistycznie wystawiony na pokaz temat" - pisał w "Gazecie" krytyk teatralny Janusz Majcherek.
A redaktor naczelny "Dialogu" Jacek Sieradzki również na łamach "Gazety" dodał: "Co ważne, w całym tym obrazie, przy przenikliwości i celności obserwacji, nie ma nawet krztyny żółci, małostkowości, zawiści. Jest, owszem, trochę porządnej złości na głupotę świata, złości tonącej w oceanie mądrej melancholii, ale prawdziwym znakiem firmowym sztuki jest zachwycająca, brawurowa autoironia, fantastyczne świadectwo klasy pisarskiego umysłu. Havel patrzy na świat poważnie i nie darowuje mu nikczemności, ale załatwia to gorzkim uśmiechem - nie pouczaniem i wyklinaniem. W sztuce dźwięczą wysokie tony: słyszymy echa Wiśniowego sadu i Króla Leara, ale niech wystawiający ją teatr ręka boska broni przed najszlachetniejszym nawet patosem. Autor mógłby się wściec."
W przedstawieniu oprócz Piotra Fronczewskiego występują m.in.: Danuta Szaflarska, Halina Łabonarska, Krystyna Tkacz, Krzysztof Tyniec, Marian Opania, Artur Barciś, Jan Matyjaszkiewicz, Grzegorz Damięcki. Scenografia: Paweł Dobrzycki. Kostiumy: Diana Marszałek. Muzyka: Wojciech Borkowski.