Artykuły

Aktorka kontroluje reżysera

"Wenus w futrze" Romana Polańskiego to perełka. Film inteligentny, błyskotliwy, świetnie zrealizowany i rewelacyjnie zagrany. A przecież temat wydawał się niebezpieczny. Polański przeniósł na ekran sztukę Davida Ivesa - historię reżysera, który szuka aktorki mogącej zagrać główną rolę w spektaklu opartym na erotycznym XIX-wiecznym opowiadaniu Leopolda von Sachera-Masocha - pisze Barbara Hollender w Rzeczpospolitej.

Reżyser jest znudzony i zniecierpliwiony, bo na casting przyszły same idiotki, próbujące epatować go ordynarnym seksem. I kiedy, zniechęcony, zbiera się do wyjścia z teatru, w drzwiach staje ostatnia kandydatka. Spóźniona, zmoknięta od deszczu, z torbą, z której wyciąga sukienkę z epoki.

"Wenus w futrze" to pojedynek tych dwojga. Wydawałoby się, że w walce szanse są nierówne. Wykształcony, świetny facet, inteligent, artysta kontra aktorka, która nie odniosła dotąd żadnego sukcesu. Ale kiedy ubrana w kostium Wanda staje wreszcie na scenie i wypowiada pierwsze słowa sztuki, w jednej chwili z wulgarnego starzejącego się babska, zmienia się w dystyngowaną kobietę, kryjącą w sobie tajemnicę. W miarę upływu czasu to ona, jak bohaterka Sachera-Masocha, zawładnie mężczyzną.

Polański odważnie dotyka prawdy o relacjach reżyser - aktor. "Wiem, czym jest sadomasochizm. Gram w teatrze" - rzuca w pewnym momencie Wanda. Czerdziestoletnia aktorka w czarnej bieliźnie, która na dzień dobry rzuca reżyserowi: "Wiem, robisz sado-maso porno", okazuje się profesjonalistką i błyskotliwym graczem, który przejmuje całkowitą kontrolę nad wszystkim, co zaczyna dziać się na scenie i poza nią.

Nowy film Polańskiego wciąga. Opowiada o rolach, jakie w życiu gramy. O seksie, uzależnieniu i namiętnościach. Ale też o procesie tworzenia. O przenikaniu się życia i sztuki, zacieraniu granicy między tym, co realne, a co wymyślone przez artystę. W którym momencie Thomas i Wanda przestają grać, a zaczynają na scenie mierzyć się z własnymi lękami i pragnieniami?

"Wenus w futrze" to kolejny po "Rzezi" obraz, w którym Roman Polański obnaża prawdę o relacjach między ludźmi bez wykorzystania możliwości technicznych i bogactwa, jakie ma współczesne kino. Ostatnie filmy to niemal powrót Polańskiego do korzeni - do "Noża w wodzie", gdzie dramat namiętności i zazdrości rozgrywał się pomiędzy trojgiem ludzi.

W "Wenus..." reżyserska wirtuozeria, świetnie prowadzona przez Pawła Edelmana kamera, a przede wszystkim kunszt Emmanuelle Seigner (prywatnie żona reżysera) i Mathieu Amalrica, wyglądającego jak Polański sprzed 30 lat, wystarczają, by widz przez dwie godziny nie mógł oderwać wzroku od ekranu.

Ten obraz, pokazany na zakończenie konkursu, stał się niemal pointą tegorocznego canneńskiego festiwalu, w którym twórcy wielokrotnie podejmowali temat wolności seksualnej, prawa do inności, trudnego dochodzenia do własnej tożsamości i do prawdy w relacjach z innymi ludźmi. O tym przecież opowiadały najciekawsze obrazy walczące o Złotą Palmę. Bohaterką znakomitego filmu Abdellatifa Kechiche'a "Życie Adele. Rozdział 1 i 2" jest francuska nastolatka, której związek z inną kobietą pozwala dojrzeć i zrozumieć, kim sama jest. Inna nastolatka, z "Pięknej i młodej" Francois Ozona, po lekcjach w liceum uprawia prostytucję. Nie dla pieniędzy, więc dlaczego? O homoseksualnej, pełnej uniesień, uzależnień i bólu, miłości Liberace i jego młodego kochanka opowiada Steven Soderbergh w "Behind the Candelabra". Relacje mieszkającej w Paryżu irańskiej emigrantki z mężczyznami i trojgiem dzieci to temat intrygującej "Przeszłości" Asghara Farhadiego.

Alexander Payne w czarno-białej "Nebrasce" tworzy portret starego, upartego ojca i dorosłego syna, którzy odbywają razem podróż do przeszłości, dzięki której zrozumieją wartość rodziny. Podobnie jak żegnająca się z umierającym bratem bohaterka "Zamku we Włoszech" Valerii Bruni Tedeschi czy pisarz intelektualista z "Wielkiej piękności" Paola Sorrentino. Rozczarowanie stale wraca na ekran. Także bracia Coen portretują folkowego muzyka, który wyprzedził swój czas, ale nie ma już siły o swoją sztukę walczyć. Zmęczenie i niewiarę czuje się w wielu filmach. Ale też chęć oczyszczenia, próby zrzucenia masek i odszukania prawdy.

Z canneńskiej perspektywy widać, że prawdziwi artyści są zmęczeni wyścigiem technologicznym, fajerwerkami w 3D. Zwracają się ku ludziom. Obserwują ich z bliska. Poprzez ich losy diagnozują stan dzisiejszych społeczeństw, mówią o podziałach, kryzysie nie tylko ekonomicznym, lecz moralnym, a wreszcie o pośpiechu, jaki zdominował nasze życie. Jak się wydaje, za taką intymną rozmową coraz bardziej tęskni też publiczność.

***

Polski reżyser w ogniu krytyki

Francuska prasa krytykuje Polańskiego, jednak nie za film, ale wypowiedź o równouprawnieniu płci. Na pytanie o to, w jakim stopniu "Wenus w futrze" oddaje jego zdanie na tematy płci i gender reżyser odpowiedział: - Szkoda, że wręczenie dzisiaj kobiecie kwiatów jest odbierane jako niestosowność. Dążenie do zrównania płci wydaje mi się czystym idiotyzmem. Dodał, że przyczyną tych zmian jest "rozwój medycyny i pigułka antykoncepcyjna". Za te słowa został skrytykowany przez dziennik "Le Figaro" i pojawiły się komentarze przypominające jego skandale seksualne. -mku

Roman Polański dla "Rz"

W zeszłym roku w Cannes mój agent przyniósł mi scenariusz "Wenus w futrze". Nie miałem wiele do roboty i zacząłem czytać. Spodobało mi się natychmiast. Tekst był błyskotliwy, zabawny. No i zobaczyłem w nim wielką rolę dla Emmanuelle, a od dawna chciałem z nią pracować w filmie kręconym w języku francuskim. Początkowo chciałem wystawić to w teatrze, ale skończyło się na kinie. Od czasu "Noża w wodzie" powtarzałem sobie: "Kiedyś zrobię film tylko z dwojgiem bohaterów". Lubię wyzwania, praca bez nich nudzi mnie. A to było wielkie wyzwanie. Utrzymać uwagę widza przez dwie godziny, mając do dyspozycji tylko dwójkę aktorów. To nie jest film o mnie, ale w każdy wkładam wiele z siebie. W "Wenus w futrze" są moje doświadczenia teatralne. Teatr zawsze był moim światem, znam jego zapach. Ten film jest nie tylko mój, wiele zawdzięcza wspaniałym aktorom, muzyce, znakomitym zdjęciom Pawła Edelmana. Ja jestem tylko rzemieślnikiem.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji