Zawsze zaczynam od historii
- W Rozmaitoścaich zaczynam próby do przedstawienia o dwóch dwudziestoletnich lesbijkach. Poznają się na zapleczu smażalni kurczaków, gdzie zmywają gary, i przeżywają wielką miłość. Z tym scenariuszem pogoniono mnie we Wrocławiu i z Teatru Polskiego, i ze Współczesnego - mówi reżyser PRZEMYSŁAW WOJCIESZEK.
Małgorzata Matuszewska: Jak myślisz, czy Twój spektakl "Made in Poland" zmienił życie na legnickich Piekarach?
Przemysław Wojcieszek: Trudno powiedzieć, przecież nie mieszkam w Legnicy. Bywam tu tylko na próbach i przedstawieniach, mój ogląd miasta jest więc nieprecyzyjny. Mam nadzieję, że legniczanom jest miło, że urodzony wśród ich bloków spektakl zdobywa uznanie w Polsce.
Ostatnie dwie nagrody przywiozłeś z festiwalu w Gdyni za film "Doskonałe popołudnie", którego scenariusz odrzucił Andrzej Wajda.
- Film jest fajny, chyba najlepszy z tego, co dotąd nakręciłem. Żałuję, że moi aktorzy nie zdobyli nagród. W Gdyni dostałem wstępne zaproszenie na festiwal w Berlinie.
Pierwszy spektakl zrobiłeś w Legnicy. Kiedy zaczynasz pracę nad nowym spektaklem w Wałbrzychu?
- Dopiero w październiku przyszłego roku. Ale prosto z Legnicy jadę do Warszawy, na próby do przedstawienia "Cokolwiek się zdarzy, kocham cię" w teatrze Rozmaitości. Premiera za niecały miesiąc, mam niewiele czasu, by całość wyczyścić.
O czym to będzie?
- O dwóch dwudziestoletnich lesbijkach. Poznają się na zapleczu smażalni kurczaków, gdzie zmywają gary, i przeżywają wielką miłość. Z tym scenariuszem pogoniono mnie we Wrocławiu i z Teatru Polskiego, i ze Współczesnego. Ale Grzegorzowi Jarzynie się spodobał.
Fascynują mnie Twoje tytuły. Najpierw wymyślasz tytuł czy historię?
- Zawsze zaczynam od historii. Tak mnie to wyczerpuje, że tytuł zwykle kradnę z piosenek ulubionych zespołów. Tłumaczę na polski i brzmią fajnie. Ale "Made in Poland" wymyśliłem sam.