Artykuły

Składam donos, związany z pochwałą

XXI Alternatywne Spotkania Teatralne KLAMRA podsumowuje Aram Stern w serwisie Teatr dla Was.

Cytując Teatr Ósmego Dnia (który na te słowa zupełnie nie zasłużył), składam pozytywny donos na organizatorów i wolontariuszki w koralowych kołnierzykach za popełnienie tegorocznej edycji Alternatywnych Spotkań Teatralnych KLAMRA! "Ósemki" zagrały w Toruniu w cieniu afery na "ch" dyrektor Wójciak, co umiejętnie skryło pod jej knajacką wypowiedzą ponownie nudną formę publicystyczną - ten problem to jednak temat zastępczy. Na szczęście nam widzom, KLAMRA dała przeżyć o wiele bardziej kulturalny i wielopłaszczyznowy tydzień alternatywy w rozbudowanych wnętrzach Akademickiego Centrum Kultury i Sztuki "Od Nowa". O samym budynku później, najpierw nieco wspomnień o tym, co działo się na jego scenach.

Publiczność swoją nagrodą uhonorowała spektakl "Pandora" wrocławskiego Teatru Formy - niezwykłą i pantomimiczną interpretacją "Wariata i zakonnicy" S.I. Witkiewicza. Aktorzy wielkiej głowy, zajmującej centralną część sceny, nie oddali wprawdzie wiernie samego dramatu, jednak niezwykle sugestywnie, ale też brutalnie pokazali meandry ludzkiej natury w kotłujących się pod czaszką słabościach i pomyłkach umysłu. Wzruszyli bardzo i cieszy, że debiutujący na KLAMRZE Teatr Formy pojawi się na niej w przyszłym roku. Także po raz pierwszy zobaczyliśmy Teatr Improwizowany Klancyk w nieznanym dotąd w Polsce formacie "Pan Harold". Ta niezwykle trudna forma tworzenia spektaklu na żywo z udziałem publiczności, pozorny chaos gestów i gagów w celu budowania dobrego nastroju i rozśmieszania widowni bardzo poważnymi tematami, dała nam z pewnością odreagować ciężkie tematy i z łatwością wskoczyć w tempo, jakie narzucili trzej aktorzy. W kuluarowych rozmowach Klancyk typowany był do głównej nagrody, przegrał jednak z Teatrem Formy, co sugeruje, że głosujący posiadacze karnetów festiwalowych jednak nie czują się aż tak pewnie w roli współaktorów. Widać, zdecydowanie wolą formę nie tak mocno ingerującą w rolę widza, jak to było choćby u ubiegłorocznych laureatów - Teatru Dada von Bzdülöw, który w zwycięskim "Caff Latte" w roli partnerów na scenie miał rewelacyjny duet SzaZa. I co ciekawe, to właśnie ci ostatni, w tym roku byli o niebo ciekawsi od subtelnej i niespiesznej Dady w spektaklu "Duety Nieistniejące". Pozakonkursowe etiudy "SzaZa plays Polański" okazały się absolutnym majstersztykiem surrealistycznego tapperstwa i wydarzeniem KLAMRY!

Teatr Wierszalin w spektaklu "Wszyscy Święci. Zabłudowski cud" odszedł wyraźnie od ekspresji cielesnej wplecionej w obrzędy, tak charakterystycznej dla swych wcześniejszych przedstawień. W swym najnowszym spektaklu Piotr Tomaszuk bardziej skupił się na opowiedzeniu pasjonującej historii o, do dziś nieznanym szerzej, cudzie w małej wiosce koło Białegostoku oraz pacyfikacji wiejskiej ludności w 1965 roku po ukazaniu się Matki Boskiej, udokumentowanej przez IPN i agresywną propagandę PRL. Tajna i niejasna, choć niesamowicie wciągająca historia metafizyki wiary i liturgii bardziej politycznej, niż duchowej, została zainscenizowana historycznym kliszami, z użyciem multimediów i scenografii, która od widza bardziej wymagała podglądania, niż pełnego oglądu sytuacji. Zabrakło wierszalińskiego obrzędu, ale w zamian mieliśmy otwarty reportaż pełen tajemnic wraz z fantastyczną kreacją Katarzyny Sergiej w roli Marianny Drążek.

Łukasz Drewniak napisał w "Przekroju", że Komuna Warszawa "zawsze myśli wbrew i w poprzek, nie lubi zachowań stadnych". Racja, ich spektakl "Sierakowski", oczekiwany na KLAMRZE i potępiany ostro przez prawicę "hagiograficzny" portret przyszłości (!) naczelnego "Krytyki Politycznej" to potwierdził. Bunt jest konieczny, by "wywalczyć eutanazję, aborcję, czy zakaz jedzenia mięsa", bunt to punk, bunt to chaos celnych strzałów w stronę podstarzałej polskiej lewicy, masa multimediów, jeszcze więcej rekwizytów, widownia się nie nudzi, jak na spektaklu "Do Władzy Wielkiej i Sprawiedliwej" weteranów Ósemek, ale czy jest społecznie poruszona? Nie wydawało mi się: statystyczne absurdy Komuny szybko poszły w zapomnienie, a składanie donosu na lewicujących fanatyków nie ma sensu - ich bunt to tylko teoria. Skandalu nie było, jak przy równie radykalnym performance "Red Dragon" katowickiej formacji Suka Off. Tutaj ekstremum skupiło się na obrazie, a właściwie nagiej postaci (Piotr Węgrzyński), pokrytej czerwoną syntetyczną masą, przypinanej przez aktorkę (Sylvia Lajbig) do kolejnych gumowych lin, pozwalających, jak w życiu, na jako taki ruch, ale jednak trzymających nas w ryzach: nieudanych związków, poddawaniu presji zadaniowej w pracy, zaborczych matek i schematów seksualnych. Zrzucić skórę i gnać w nowe życie - nie nagle, z rozmysłem i planem, od nóg od głowy i pozostawić po sobie czerwoną plamę. Tylko problem w tym, że "Red Dragon" to nie performance, lecz petarda z opóźnionym zapłonem, pstryk i potem nie dzieje się nic! Świetny koncept pozostawił widzów w konsternacji i z wieloma interpretacjami.

Równie dobrym, choć wywołującym zupełnie inne emocje, był spektakl, a raczej cykl eksperymentalnych utworów "Symptomy" Agnieszki Kołodyńskiej i kompozytora Jarosława Kordaczuka. Aktorka puściła w nim wodze fantazji: jedenaście razy wprowadzała widownię w swoje pozornie nieskładne wizje erotyczno-miłosne, melorecytując jak Meredith Monk, uwodziła ciałem, poszukując w sobie symptomów kobiety. Muzyk zaś, włączał w jej etiudy swój porządek, podawał widzom tytuły piosenek, objaśniał działania na scenie i akompaniował na monoctonie. Duet artystyczny uroczo prowadził przy tym dowcipną grę z widownią, co nadało całemu eksperymentowi lekkości w odbiorze tej kobiecej "autowiwisekcji".

Poza konkursem na KLAMRZE zobaczyliśmy dwa przedstawienia: monodram-legendę "Moskwa - Pietuszki" Jerofiejewa w wykonaniu Jacka Zawadzkiego (Teatr Kana, premiera w 1989 roku!) oraz przeznaczony dla najmłodszych widzów "Naukowy cyrk braci Nano" Teatru Wiczy i Centrum Nowoczesności "Młyn Wiedzy". "Moskwa - Pietuszki" to arcydzieło sztuki aktorskiej, nic dodać, nic ująć - Zawadzki głosem i skromnymi środkami zabiera widzów w podróż w głąb duszy ludzkiej, gnębionej alkoholizmem i słabościami w stronę oczyszczenia. Teatr ogromny, tak jak klasyczny w swej wielkości jest tekst Jerofiejewa! Za to zupełnie nową formę teatru alternatywnego zobaczyliśmy w "Naukowym cyrku braci Nano", pierwszym science show na KLAMRZE, a właściwie jej córce - KLAMERCE. Pociechy bawiły się świetnie, zachwycone naukowym pokazem w formie cyrkowej, zapewne bardzo trudnej dla dwóch aktorów (Radosław Garncarek i Rafał Cendrowski) żonglujących nie tylko trudnymi pojęciami o nanorurkach, ale także niełatwej w odbiorze treści dla najmłodszych widzów. Pomysł rewelacyjny i mam nadzieję, że KLAMERKA stanie się stałym punktem programu kolejnych edycji.

XXI Alternatywne Spotkania Teatralne KLAMRA zakończył wspaniały koncert Renaty Przemyk "Akustik Trio", co, po tak różnorodnym w przeżycia tygodniu, było finałem bardzo kojącym. Tegoroczna KLAMRA mieniła się dużymi nierównościami, niezbyt ciekawie zaprezentowały się (mocne w poprzednich latach) grupy odwołujące się od estetyki teatru tańca: wspomniany wcześniej Dada von Bzdülöw oraz Maat Projekt i Lubelski Teatr Tańca. Pozytywnie zaskoczyli debiutanci: Teatr Improwizowany Klancyk i najjaśniejszy punkt programu Teatr Formy; negatywnie zaś nowe przestrzenie "Od Nowy". Po raz pierwszy widzowie mieli możliwość obejrzenia dwóch spektakli lub imprez towarzyszących dziennie, także na nowej scenie i to w wygodnych fotelach. Niemile zaskoczyła jednak wybitna niefunkcjonalność nowego budynku, wprawdzie o ciekawej formie i dużej powierzchni, ale niestety dla widzów KLAMRY bardzo nieprzyjaznej. O ile jeszcze można znieść brak wiatrołapu przy nowym wejściu powodujący, że wiatr hula i dokucza widzom oczekującym przy szatni, o tyle absolutnie niezrozumiałym jest brak windy dla niepełnosprawnych między starą i nową częścią! Przy okazji widzowie przychodzący wcześniej na drugie wydarzenie dnia musieli czekać na piętnastostopniowym mrozie do końca poprzedniego przedstawienia. Marzy mi się, że może za rok organizatorzy KLAMRY w słabo wykorzystanej galerii "Dworzec Zachodni" postawią dworcowe ławki dla oczekujących i napis "prosimy o ciszę, trwa spektakl" Tak niewiele potrzeba, ale donos już bez pochwały jednak będzie na autorów koncepcji architektonicznej budynku Od Nowy: Studio Projektowe "Koncept" i inwestora, czyli UMK.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji