Artykuły

Portretowanie historii

Krakowskie "Termopile polskie" są przedstawieniem nie spełnionych nadziei. Sporo mówiło się o tym spektaklu jeszcze przed premierą. Krzysztof Babicki, mający już w swym dorobku autorów tak różnych jak Czechow, Pasolini czy Krasiński, a na koncie - kilka znaczących dokonań, brał tym razem na warsztat misterium narodowe, jeden z najpotężniejszych (także rozmiarami), ale i najtrudniejszych utworów w polskiej dramaturgii. Z utworem też przede wszystkim, wiązały się powszechne oczekiwania. Mimo gdańskiej prapremiery z roku 1970 i niedawnego wydania książkowego, "Termopile" pozostawały nadal pozycją na pół legendarną w naszej literaturze. Oczekiwanie zaś było tym większe, że od tej historycznej już inscenizacji więcej w teatrze się nie pojawiły. Dramaturgia Tadeusza Micińskiego w ogóle nieczęsto trafia na sceny. Powodów - jak to zwykle - jest co najmniej kilka, różnej, nie tylko artystycznej natury Najpoważniejsze tkwią chyba w samym materiale - literackim i teatralnym, w rozsadzającej granice normalnego dramatu wielości planów i wielorakości ukazywanej rzeczywistości. Łączenie mistyki z politycznym traktatem, realności z mitologią, rozbudowanej symboliki religijnej z konstrukcjami filozoficznymi i historiozoficznymi, składa się u Micińskiego na taki gąszcz znaczeń, że ich transpozycja - aby była czytelna - wymaga od inscenizatora nie tylko wnikliwości interpretacyjnej, sporej wiedzy i wyobraźni, ale czasem po prostu umiejętności rezygnacji, która może się okazać cnotą najwyższą.

Do tego dochodzą jeszcze pomysły inscenizacyjne związane z architektoniczno-plastycznym kształtowaniem przestrzeni gry, w warunkach dzisiejszego teatru nie tak już może kłopotliwe w realizacji, niemniej jednak trudne piekielnie. Miciński pisał dla własnej sceny, dla teatru, który istniał jedynie w jego wyobraźni, który miał być "świątynią" jego mistycznej filozofii i jednocześnie trybuną, skąd mógłby głosić własne poglądy polityczne i ideowe przesłania. Teatr podporządkowany fizykalnym prawom czasu i przestrzeni był mu w tej sytuacji nieprzydatny, zastąpił go indywidualnymi sposobami budowania obrazowych ekwiwalentów dla treści intelektualnych i duchowych. Najlepiej przemyślany wzór takiej konstrukcji scenicznej ukazują właśnie "Termopile" gdzie wyobrażona została scena "jako dwie, trzy lub więcej kondygnacji reprezentujących jednoczesność i związanie wypadków, lub też stopnie wyżyn duchowych. Bohater sceniczny może wstępować lub schodzić, zależnie od poziomu morza w swej duszy",

Babicki oparł naturalnie swój spektakl na tej głównej wskazówce inscenizacyjnej autora, pozostałe traktując raczej umownie, i zbudował na scenie całość, będącą czymś w rodzaju "maszyny do grania", która pozwoliła mu uzyskać czysty rysunek i tak konieczną kondensację miejsc akcji (scenografia Zofii de Ines Lewczuk). Oprócz wspomnianej dwupoziomowej konstrukcji podestów, na wyposażenie sceny składa się biegnący wysoko balkon, pęki metalowych chmur po stronie prawej oraz okazałe ławy po lewej; w ciemnym tle - kontury budowli. W rozplanowanej tak przestrzeni wyraźnie rysuje się koncepcja misteryjna widowiska.Wizja świata jako miejsca walki dobra ze złem ma w przedstawieniu swój wymiar uniwersalistyczny, ale jej siła sprawdza się głównie w perspektywie narodowej - konsekwentnie zaznaczone to zostało przez przydzielenie strony prawej orędowniczce wolności, Wicie, z równoczesnym umieszczeniem zdrajców narodu po stronie lewej.

Rama misteryjna, pełniąca rolę moralnego kwalifikatora zdarzeń i ludzi - jak u Micińskiego - ma odsłaniać historię. Kolejno ukazują się w niej wydarzenia z epoki, w której Polska utraciła niepodległość, obejmujące lata 1787-1813, poczynając od kaniowskiego zjazdu monarchów, poprzez Konstytucję 3 Maja, konfederację targowicką, sejm w Grodnie, powstanie kościuszkowskie, rzeź Pragi, aż po bitwę pod Lipskiem. W wersji Micińskiego wszystkie wypadki rozgrywają sią w umyśle umierającego księcia Józefa Poniatowskiego i stanowią retrospektywną projekcję jego świadomości, przez którą - przemieszane ze sobą - przesuwają się obrazy z własnego życia i ojczystej historii. Babicki, autor adaptacji, zrobił wiele, by z tego ogromnego fresku wykroić całość zwartą i jasno się tłumaczącą. Uprościł zawikłania losów postaci, masę scen powyrzucał, powiązał ze sobą odległe partie tekstu uwyraźniając w ten sposób wybrane wątki. Dotarł do tych pokładów sztuki, które na kanwie realnych wydarzeń pokazują starcia wielkich idei i postaw. I rzeczywiście - historia ma u niego barwy soczyste, ma smak indywidualnych ludzkich namiętności, "

A jednak przedstawienie w Starym Teatrze jest ułomne, pozostawia uczucie żalu i niedosyt. Jest momentami piękne i porywa, to prawda. Może zachwycać wysmakowanymi kolorystycznie kadrami, zespoleniem poezji z kształtem scenicznej materii, budzić podziw dla poszczególnych epizodów aktorskich zagranych na najczystszej nucie wzniosłości i uczucia, lub nakreślonych grubą kreską groteski.

Kilka ról pozostanie z pewnością w pamięci: Anna Polony jako Katarzyna II, Krzysztof Globisz - faworyt carycy i demoniczny rządca rosyjskiego imperium, Wita grana przez Elżbietę Karkoszkę - potężna i liryczna zarazem, czy wreszcie Tamara Doroty Pomykały, porażająca wyrazem bezgranicznego cierpienia w scenie rozpaczy nad zwłokami Wielkiego Kofty. Całości zabrakło jednak spajających myśli albo zagłuszyła je, wielokształtna rodzajowość, co na jedno wychodzi, bo w sumie spektakl jest nanizywaniem pojedynczych scen. Zbiorem epizodów układających się bardziej w rodzaj kronikarskiego zapisu aniżeli w "teatr duszy" umierającego księcia, ledwie tutaj zasygnalizowany.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji