Artykuły

Na początek Prysły zmysły

Piosenka jest dobra na wszystko - śpiewali Starsi Panowie. Ten pogląd wyznają wszyscy śpie­wający o świcie przy goleniu i dyrektor Teatru Ko­chanowskiego. Ten ostatni co prawda ma brodę i golić się nie musi, ale musiał jakoś zacząć nowy sezon. Piosenka z pewnością jest dobra na począ­tek sezonu. Zwłaszcza jeśli jest to piosenka Star­szych Panów.

W niedawnym, ad hoc przeprowadzonym w telewizji plebiscycie na najpopularniejszy kabaret 50-lecia, w opi­nii widzów zwyciężył właśnie kabaret Jeremiego Przybory i Jerzego Wasowskiego. Ich piosenki wciąż urzekają dowcipem, błyskotliwo­ścią, niepowtarzalnym, trochę staro­modnym wdziękiem. W pamięci widzów i słuchaczy Kabaretu Starszych Panów utkwiły nie tylko słowa i melodie, ale też ów nie do podrobienia styl i szarm gospodarzy oraz sposób interpretacji utworów przez związanych z kabaretem wykonawców. Tym tru­dniejsze jest zadanie tych, którzy z piosenek Przybory i Wasowskiego chcą zrobić własne widowisko.

Najważniejszy jest pomysł inscenizacyjny, który z kilkunastu czy dwudziestu piosenek uczyni coś więcej niż tylko składankę znanych utworów. I klimat - to coś, cze­go nie da się opisać, a co sprawia, że widz daje się oczaro­wać. Piosenki Starszych Panów są zaczarowane. Sztuka polega na tym, by ten czar wydobyć.

Jan Szurmiej najwidoczniej zna tajemne zaklęcie, bo ta rzecz mu się udała. Za pomocą piosenek przywołuje świat poetyckiej wyobraźni. To on tworzy sceniczną rze­czywistość, zaaranżowaną przy użyciu kilku umownych znaków: ławki-estrady, parkowej latarni, nocnej pano­ramy miasta w tle i księżyca "zapalanego" i "gaszonego" pstryknięciem palców (udana scenografia Haliny Fleger). Spójność elementów tego świata to kwestia dobo­ru i kolejności piosenek, które decyduje o płynności prze­nikania się poetyckich wizji, zmian nastroju. Jan Szurmiej swobodnie porusza się w tym świecie, wykorzystując jego elementy nawet do budowania pewnych ciągów fabularnych i spięć dramatycznych. Z samoistnych, nie­zależnych tekstów potrafi zbudować większą anegdotę. Jego skojarzenia są zaskakujące, dowcipne, lekkie i za­bawne.

Aktorzy z wdziękiem poddają się tej konwencji. W świecie poetyckiej wyobraźni Młodych Panów, skon centrowanej wokół szeroko pojętego tematu miłości, pojawiają się trzy wcielenia kobiecości - demon seksu (Grażyna Misiorowska), kotka i kokotka (Judyta Paradzińska) i romantyczna kochanka (Mariola Orłowska) - i jedno wcielenie antymęskiego antyamanta, niezależnie od tego z którą z pań ma do czynienia (Maciej Orłowski).

O ile paniom można by to czy tamto wytknąć, o tyle Orłowski jest kapitalny od początkowo końca. Gapo­waty, wzruszająco bezradny, ciepły i nieodparcie śmieszny, a przy tym obdarzony miłym głosem. Nie bał się wykorzystać naturalnych warunków fizycznych i proszę, okazuje się, że mamy świetnego aktora komicznego, dotąd chyba trochę zaniedbanego,

Najmniej ciekawi są Młodzi Panowie, którzy w opolskim przedstawieniu zastąpili Starszych Panów. Słowo "zastąpili" nie jest właściwe, bo Starszych Panów nikim i niczym zastąpić się nie da. Niewdzięczna więc jest rola aktorów, którzy jednak w ich miejscu się znaleźli. Choć odgrywają w przedstawieniu ważną rolę, bo to ich świat wyobraźni zostaje przed nami odkryty, użyci zostali właściwie instrumentalnie. Są pretekstem do przedstawienia kolejnych piosenek, spoiwem dla całości widowiska, ale nie wnoszą do niego nic własnego. Brak im osobowości, własnego wyrazu. Na szczęście nie naśladują pierwowzorów, ale też nie proponują niczego innego w zamian. Są, a jakby ich nie było. Może zresztą o to chodziło?

Dawniej recenzenci często używali w ocenie określenia "kulturalny", gdy nie mieli za bardzo do czego się przyczepie, by zganić, ani uczepić by pochwalić po prostu gdy było poprawnie, nudno i nijako. Tyle że działo się to w czasach, gdy teatr i kultura były nierozłączne.

Opolskie przedstawienie zostało zrobione z najwyższa kulturą i jest to absolutna pochwała. Kultura w teatrze niestety nie jest już taka oczywista, nie brak bylejakości i zwykłego chamstwa artystycznego.

"Prysły zmysły" zostały dobrze przez reżysera pomyślane i konsekwentnie od aktorów wyegzekwowane. W pracy zespołu znać dyscyplinę warsztatową i bardzo dobre przygotowanie wokalne - aktorzy śpiewają przy fortepianowym akompaniamencie Jana Kościowa.

Czego chcieć więcej, gdy teatr ofiarowuje nam uroczy, pełen ciepła i finezji wieczór?

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji