Artykuły

17 tańców o czymś. Czyli o czym?

- Mogę sobie pomarzyć, że kiedyś nastanie czas, że nikt już nie będzie chciał oglądać teatru społeczno-politycznego. Że to wreszcie stanie się zupełnie nieistotne. Ważna będzie, odkopana nagle z całego naszego bogatego dziedzictwa kultury zwykła relacja: człowiek - człowiek, człowiek w dialogu, człowiek w samotności - mówi Leszek Bzdyl przed premierą Teatru Dada von Bzdülöw. O spektaklu "Zagraj to, czyli 17 tańców o czymś" mówią też Katarzyna Chmielewska i Anna Steller.

"Zagraj to, czyli 17 tańców o czymś" - dziś premiera Teatru Dada von Bzdülöw

Z Katarzyną Chmielewską, Anną Steller i Leszkiem Bzdylem - tancerzami Teatru Dada von Bzdulow rozmawia Gabriela Pewińska:

Pierwsza część tytułu Waszej najnowszej premiery, czyli "Zagraj to..." plus stylowy plakat zapowiadający spektakl, niechybnie skojarzyły mi się z filmem "Casablanca". Błąd?

Katarzyna Chmielewska: Nie sugerowaliśmy się tym filmem. Ale jeśli takie skojarzenie funkcjonuje, to dobrze, bo przecież mówimy o niezłym kinie, poza tym wszyscy nieustannie nasiąkamy obrazami, które żyją własnym życiem wokół nas...

Leszek Bzdyl: Film, media są wszędzie i przenikają przez wszystko. Lata temu kino czerpało z teatru, dziś teatr utracił swoją autonomię i odbija to, co w kodach kulturowych przekazują media. Pomysł na "Zagraj to..." zaproponowała Anna Steller mając na myśli akurat zupełnie inny film.

Anna Steller: Inspirowałam się obrazem "Pięć nieczystych zagrań". To krótki dokument Larsa von Triera o innym filmie, z lat 60., którego twórcą był duński reżyser Jorgen Leth. Dzieło Letha zrobiło na von Trierze wrażenie. Postanowił wykorzystać ten obraz sprzed lat i poddać swego guru eksperymentowi, testowi. Poprosił, by ów nakręcił swój film ponownie, ale według ustalonych przez von Triera pięciu zasad. To były bardzo skrajne pomysły. Na przykład, żeby zrobił go w najgorszym miejscu na świecie. To co mnie zainteresowało w tym przekazie to idea dawania sobie zadań. Zaproponowałam, byśmy spróbowali zapomnieć o swoim doświadczeniu, o tym co zrobiliśmy przez ostatnie dwadzieścia lat i wywrócić ten nasz poukładany świat do góry nogami, a taneczne zadania, które nam przyjdzie wykonać potraktować na swój własny, nowy sposób.

Leszek Bzdyl: Jesteśmy często klasyfikowani jako teatr, który opiera się na literaturze. Tym razem chcieliśmy, by było inaczej. Zainteresował nas wpływ filmu na teatr w ogóle. Początkowo chcieliśmy nasz spektakl nazwać "Zagranie", potem "Zagraj to", a ostatecznie pojawił się drugi człon tytułu, czyli "17 tańców o czymś". Dlaczego ta siedemnastka, pomyślałem, nie miałaby się skojarzyć jeszcze z czymś, znanym i do tego zupełnie absurdalnym? Ze znanym filmem, który w tytule też ma cyfrę 17!

"Siedemnaście mgnień wiosny"?!

Leszek Bzdyl: Monologi wewnętrzne bohatera tego, w pewnym sensie, kultowego serialu, Stirlitza, takiego radzieckiego Klossa, były fascynująco nudne! Sceny rozmyślającego w samochodzie agenta śledziło się ze sporym zdziwieniem, ale i zapartym tchem! Surrealność kina, jako medium, przetwarza lub też stwarza nasze doświadczenia. W ostatnich latach nie mogę się opędzić od refleksji na temat relacji teatr-kino. Pracując w teatrze dramatycznym miewam odczucie, że zniknęła gdzieś prosta komunikacja między ludźmi odbywająca się na poziomie czytanych książek czy obejrzanego spektaklu, dziś wszyscy - choć nikt się do tego nie przyznaje - gramy na scenie kino. Poprzez kino, jego lustrzane odbicie, robimy teatr.

Bo też właśnie kino jest dziś, bodaj, najsilniej obecne w naszym życiu.

"17 tańców o czymś", czyli o czym, gdyby ktoś spytał?

Anna Steller: W zapowiedziach napisaliśmy, że akcja dzieje się w roku 2044. Ale z dalekiej przyszłości przenosimy się w przeszłość. Dobór filmów, które nas inspirowały, scen, wrażeń nie jest przypadkowy. Poprzez połączenie tych inspiracji, z tego co wynikało z naszych rozmów, z naszego przemielenia tych wszystkich filmowych scen, które w nas siedzą, powstało właśnie to tytułowe "coś". Nie próbowałabym jednak tego konkretyzować, raczej dotknąć czegoś co jest ulotne, a co wynika z materii filmu. Poprzez odgrywanie pewnych stanów i scen próbujemy dokopać się do pokładów jakiejś ulotnej wrażliwości.

Leszek Bzdyl: Bardzo intryguje mnie to, co myślę dziś o otaczającej mnie rzeczywistości a jak wyobrażałem sobie tę moją rzeczywistość z teraz dwadzieścia lat temu. I co będę myślał o tym teraz za dwadzieścia lat. Kiedyś wyobrażałem sobie, że wszystko w przyszłości będzie inne. Ale ta przyszłość, czyli nasza teraźniejszość, gdy już nastała, poza kosmetycznym liftingiem i rozwojem technologicznych zabawek, niewiele w swojej istocie różni się od przeszłości. Można zatem w naszym myśleniu o przyszłości założyć, że ona, kiedy już nastanie, nie będzie w niczym odmienna od teraźniejszości. Jedynie pewne tematy zostaną schowane do szafy. Dziś w spektaklach teatralnych rolę główną gra tzw. problemat społeczny. Mogę sobie pomarzyć, że kiedyś nastanie czas, że nikt już nie będzie chciał oglądać teatru społeczno-politycznego. Że to wreszcie stanie się zupełnie nieistotne. Ważna będzie, odkopana nagle z całego naszego bogatego dziedzictwa kultury zwykła relacja: człowiek - człowiek, człowiek w dialogu, człowiek w samotności. Ale ci, którym przyjdzie to oglądać, będą od nas o tyle inteligentniejsi i o tyle bardziej błyskotliwi, że nie będą potrzebowali rozgrywania wielkich historii, aby wydobyć to coś co jest najistotniejsze między dwojgiem ludzi, że wystarczy im jedynie otwarta furtka wyobraźni.

Jak technicznie ten przekaz wygląda? Wchodzicie na scenę i co?

Katarzyna Chmielewska: Przynajmniej miesiąc próbowaliśmy się na to "coś", co mamy sobie do powiedzenia w tym spektaklu, umówić. A jak już to się udało, zebraliśmy nasze wizje i spróbowaliśmy je w jedną całość połączyć. Aż przyszedł czas, że z tym wszystkim powinniśmy wejść na scenę. Wobec widzów. A to jest zawsze najtrudniejsze.

Leszek Bzdyl: Metoda kreacji w Teatrze Dada bliska jest temu co wykonuje pisarz, który zaczyna dzieło od pustej kartki. Z czasem ta kartka zaczyna się zapełniać. I następuje któregoś dnia ten cudowny moment, gdy pojawia się atmosfera, atmosfera która została wcześniej obgadana, omówiona, przepita niezliczoną ilością kaw, przepalona ogromem papierosów. I w tej powołanej do życia atmosferze zaczyna się pisać - kreować niejako automatycznie. I kiedy zapraszamy na nasze spektakle, to marzymy, że widz wejdzie w tę aurę, niczym nie będzie się zawczasu sugerował, po prostu przyjdzie, usiądzie na widowni i razem z nami otwierać będzie kolejne strony tej opowieści. Strony, które albo są napisane przez nas dobrze i mówią o "czymś", albo napisane są źle i mówią kompletnie o "niczym".

Spektakle - 9, 10 maja. Scena Malarnia Teatru Wybrzeże. Godz. 19

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji