Artykuły

Taniec jest życiem

Wszystko jest takie, jak chce tego autor. Scenografia Krystyny Kamler bez reszty zgodna z didaskaliami utworu przedstawia kuchnię w domu bohaterek, umownie, dwoma krzesłami oddzieloną od przylegającego ogrodu. W ogrodzie drzewa, sznur na bieliznę, ławka, w tle rozciąga się krajobraz pól. Jest to obraz dużej urody. Rekwizyty, sprzęty codziennego użytku, których widzimy wiele, sprawiają, że opowiadana historia ma także, a może przede wszystkim, wymiar realistyczny, a świat, który ukazuje, daleki jest od idylli.

"Tańce w Ballybeg" Briana Friela, nie znanego w Polsce, a uznawanego za najwybitniejszego współczesnego dramaturga irlandzkiego, są bowiem opowieścią o dwóch dniach z życia sióstr Mundy - pięciu kobiet, którym się w życiu nie powiodło. I to wyczuwa się na każdym kroku. Każda z kobiet skrywa własny dramat. Tylko Kate (Ewa Dałkowska) pracuje jako nauczycielka, choć i to zostanie jej odebrane. Chris (Justyna Sieńczyłło) sama wychowuje swego syna, Michaela. Agnes (Jadwiga Jankowska-Cieślak) całymi dniami szyje ręcznie rękawiczki, w czym pomaga jej Rose (Dorota Landowska). Maggie (Joanna Żółkowska) prowadzi dom, gotuje, karmi kury. To wszystko, co mogą osiągnąć. Nie mają mężczyzn, przyjaciół, z trudnością zdobywają się nawet na marzenia o zmianie tej sytuacji, zmuszone są do biernej akceptacji swego życia takiego, jakim ono jest. Potrafią się na nią zdobyć - choć, rzecz jasna, z wieloma oporami - i tym zyskują sympatię widza. Najtrudniej o nią w przypadku Kate. Ewa Dałkowska przekonuje jednak, że mimo kostycznego systemu wartości, pozornej oschłości i nieczułości w stosunku do sióstr, także cierpi i kocha, nie mniej niż inne. Justyna Sieńczyłło nadal kocha Gerry'ego (Jerzy Zelnik), mimo że wie, iż nigdy z nią nie zostanie. Agnes Jadwigi Jankowskiej-Cieślak całą swą energię poświęca ciężkiej, chałupniczej pracy i opiece nad "słabą na umyśle" Rose. Godzi się na to, choć widać, że jej aspiracje sięgają wyżej. Dlatego odejdzie z Ballybeg, poszuka swego miejsca gdzie indziej, co skończy się tragicznie. To tylko potwierdzenie, że odejść z tego świata bohaterowie Friela nie mogą. Dorota Landowska w roli Rose tworzy wizerunek dziewczyny ułomnej, ale nie tracącej zdolności odczuwania - potrafi kochać miłością naiwną, dziecinną, bez żadnych uprzedzeń. Joanna Żółkowska w roli Maggie ukazuje wspaniałą vis comica. Jednak jest to komizm, pod którym wyczuwa się ból, istotną treść jej egzystencji.

"Tańce w Ballybeg" to sztuka dla aktorek, mężczyźni są w niej na dalszym planie. W Teatrze Powszechnym wszystkie aktorki wydobywają głęboki sens ze swych, świetnie napisanych, ról. Dlatego, podobnie jak autor, możemy obdarzyć je współczuciem.

Obok warstwy realistycznej istnieje w dramacie druga, wtopiona w irlandzkie obyczaje. Akcja dzieje się w przededniu irlandzkiego Święta Żniw - Lughnasa, kiedy to bogu Lugh oddawano cześć głównie tańcem. Dlatego taniec staje się najważniejszym bohaterem utworu Friela, a także warszawskiego przedstawienia. Taniec jest tu częścią rytuału. Tańczą w rytm irlandzkiej melodii ludowej siostry. Mówi o nim, jako o głównym elemencie pogańskiego obrzędu w Ryangi, ojciec Jack (Franciszek Pieczka) i, wystukując rytm na dwóch patykach, próbuje go wykonać. Taniec jako przyjemność przynosi ze sobą Gerry. W świecie Friela taniec to jedyna ucieczka od przytłaczającej bohaterów rzeczywistości, z niego właśnie czerpią siły do życia, jest jego pełnią, wyższym sposobem porozumienia.

Ważną rolę odgrywa tu narrator, Michael (Piotr Kozłowski), dorosły już syn Chris. Słuchamy jego wspomnień z dzieciństwa, a więc właściwie zdarzenia ujęte są w ramy retrospekcji. Czasem jego pełna dystansu opowieść wyprzedza sceniczne wydarzenia, publiczność poznaje dalsze losy bohaterów. Taki tok narracji pozwala na stworzenie szczególnego kontaktu - napięcia pomiędzy sceną a widownią.

Spektakl w Teatrze Powszechnym wyreżyserowała Judy Friel, córka autora. Reżyserka wydobyła z dramatu tkwiący w nim nastrój i poetyckość. Głównym nośnikiem owego nastroju i poetyckości jest taniec, lecz duże znaczenie mają także światła. Są pastelowe, złociste, nie ma nagłych rozjaśnień i wyciemnień. Kiedy przedstawienie dobiega końca, postacie kołyszą się wolno w rytm nostalgicznej melodii, powoli zapada ciemność - życie bowiem trwa nadal i nie kończy się z zapadnięciem świetlnej kurtyny.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji