Artykuły

Mężczyźni, którzy stracili prawie wszystko w Teatrze Nowym

"Jeżyce Story - Gracze" w reż. Marcina Wierzchowskiego w Teatrze Nowym w Poznaniu. Pisze Marta Kaźmierska w Gazecie Wyborczej - Poznań.

Jednego z nich nadmierna ciekawość religii katolickiej doprowadziła do ateizmu. Inny musiał znaleźć swoje dno, żeby na dobre wyjść z kasyna. Sławek zamienił motor na wózek inwalidzki, dziś promienieje szczęściem. Co nam mówią mężczyźni Anno Domini 2013?

Ich zbiorowy portret kreśli w Teatrze Nowym duet również męski - reżyser Marcin Wierzchowski i dramaturg Roman Pawłowski. Scenariusz cyklu "Jeżyce Story. Posłuchaj miasta!" to ich wspólne dzieło. Kolejne odcinki - "Lokatorzy" i "Buntownicy", a także pokazani po raz pierwszy w sobotni wieczór "Gracze" - nie powstałyby, gdyby nie rozmowy z mieszkańcami Jeżyc.

W czasie przygotowań do spektaklu "badania terenowe" prowadzili aktorzy, którzy wcielają się na scenie w postacie swoich rozmówców. Pomysł - genialny w swojej prostocie - pozwala odkryć to, czego gołym okiem nie widać. Kolejne odcinki "Jeżyce Story..." na widowni budzą nie tylko śmiech, ale też autentyczne wzruszenie. Nagle okazuje się, że poznaniak i jego przysłowiowy "porzóndek" to przestarzały stereotyp, że mieszkanie na skłocie może dawać poczucie wolności, jakiego nie kupi się za żadne pieniądze, i że z domu, po którym ojciec biegał z siekierą w alkoholowym amoku, da się wyjść na ludzi i nawet zrobić karierę.

Twórcy cyklu o Jeżycach nie zapomnieli też o naszych "braciach mniejszych". Bohaterami wystawionych na początku roku "Lokatorów" i "Buntowników" były m.in. gołębie zalewające żarłoczną chmarą jeżyckie podwórka, jerzyki zacieplane na śmierć podczas nierozważnych remontów kamienic, a także pewien słoń, który przed laty uciekł z cyrku.

Łatwo zdobyć pierwszy milion

W "Graczach" na scenę wychodzą szczury. Aktorzy w zabawnych włochatych kostiumach wloką za sobą dorodne ogony. Marcin Wierzchowski i Roman Pawłowski opowiadali przed premierą, że postanowili zbadać tym razem miejską legendę, według której pod Starym Zoo żyją tysiące szczurów, gotowych zalać całe miasto, kiedy obiekt zostanie zamknięty i zabraknie im pożywienia. Zapytani o jeżyckie szczury specjaliści sami nie mogli się zgodzić, czy to realny scenariusz. Sprawa pozostaje więc niejednoznaczna.

Podobnie jest z innymi historiami, które opowiadają "Gracze". Inwestor Jacek (czyli w rzeczywistości Jacek Jaśkowiak, związany jakiś czas temu ze Stowarzyszeniem My-Poznaniacy) opowiada ustami Pawła Binkowskiego o swojej przyjaźni z bardem Jackiem Kaczmarskim, o biedzie, której zaznał jako dziecko półsierota, o tym, jak został pracownikiem Jana Kulczyka i jak łatwo było zdobyć w latach 90. pierwszy milion. Głos zawiesza mu się tylko wtedy, gdy mówi o wewnętrznej walce "karnawału z postem", którą nieustająco toczy sam ze sobą. I zwierza się z nieprzemyślanych kroków, które w życiu - podobnie jak w biznesie - mają zawsze swój ciąg dalszy.

Makijaż do trumny to jego specjalność

Rozmaitych biznesów imał się też były poznański kiniarz, kolejna postać z "Graczy". Kiedyś puszczał ludziom "Titanica", dziś prowadzi poznańskie lodowisko Bogdanka. Inny z bohaterów zarabia na życie przygotowując zwłoki do pogrzebu. Makijaż do trumny to jego specjalność. - Bywa, że nieboszczyk wygląda lepiej niż pół jego rodziny - zachwala swoje usługi.

Najbardziej poruszają w " Graczach" wyznania Hazardzisty (Dorota Abbe) i Rugbysty (Sebastian Grek). Historie ludzi, którzy wyszli na prostą, choć wcale nie musieli.

Monolog aktorki, która siada przed nami jako facet - w szerokim rozkroku i w skórzanej, niemodnej kurtce - przypomina trochę spowiedź. Refleksje o Bogu przeplatają się tu z rozważaniami o szatanie, który urządził ludziom uzależnionym od hazardu piekło na ziemi. - W każdym nałogu można znaleźć coś dobrego, nawet w narkotykach i alkoholu, który czasem bywa składnikiem leków. Tylko nie tu - przekonuje były gracz. Od dziewięciu lat omija automaty szerokim łukiem. Żeby dojść do tego momentu, musiał jednak stracić prawie wszystko.

Odkleiłem ryja od podłogi

Pozornie wszystko stracił też Sławek, motocyklista po ciężkim wypadku. Niczym koszmarny film odtwarza przed widownią przebłyski świadomości, które towarzyszyły mu w feralnych sekundach i później, w szpitalu ("Zrozumiałem, że jest masakra źle"). Ale o wszystkim, co wydarzyło się później, sceniczny Sławek opowiada już jak o podarunku od losu. Zaczął grać w rugby na wózku ("Kiedy pierwszy raz się przewróciłem i odkleiłem ryja od podłogi, pomyślałem: no, to jest ta moc!") i poznał wspaniałą dziewczynę. Klaudia jest fizjoterapeutką, więc razem ze Sławkiem śmieją się, że na stałe zabrała sobie "robotę do chaty". Oboje pojawili się w sobotę na premierze i przez cały czas uśmiechali się do siebie na widowni. Szczęśliwi, piękni ludzie.

"Graczy" będzie można zobaczyć ponownie we wtorek - na Trzeciej Scenie Teatru Nowego - o godz. 20.30

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji