Artykuły

Ponadczasowe "Czarownice z Salem"

"Czarownice z Salem" w reż. Adama Nalepy w Teatrze Wybrzeże w Gdańsku. Pisze Monika Jałowska w serwisie mmtrójmiasto.pl.

Genialny, ponadczasowy, aktorstwo z najwyższej półki. O spektaklu "Czarownice z Salem" Adama Nalepy można mówić tylko w superlatywach, ale jest jeszcze coś. Ten spektakl opowiada o czymś ważnym.

Dramat "Czarownic z Salem" Arthura Millera opisał wydarzenia z Salem, do których doszło pod koniec XVII wieku. Grupa dziewcząt wraz z niewolnicą z Barbados, Titubą, tańczy nago w lesie, na czym złapał ich pastor Samuel Parris. Po tych wydarzeniach dwie z nich są chore. Ich choroby nie da się wyjaśnić w sposób naturalny, co sugeruje działanie sił nadprzyrodzonych. Czyli diabła. Do miasteczka zostaje wezwany egzorcysta pastor Hale. Dziewczęta ogarnięte paniką oskarżają o kontakty z diabłem mieszkańców miasteczka.

Dochodzi do rozprawy na sali sądowej, gdzie zostaje oskarżona większość szanowanych obywatelek miasta. Ogromną rolę odgrywa chęć zachowania autorytetu przez pastora Parrisa oraz sędziego Danfortha. Obaj z w pewnym momencie dochodzą do wniosku, że - wierząc dziewczętom - popełniają błąd.

Dlaczego to tak daleko zabrnęło? Dlaczego zło zwyciężyło? Dlaczego nie potrafimy przezwyciężyć własnej dumy i chęci władzy? Rządzi nami fanatyzm, gubimy gdzieś podstawowe wartości. W imię czego?

Dramat Millera rozgrywał się 400 lat temu, jednak pytania które zadaje są ponadczasowe. Spektakl Teatru Wybrzeże nie odpowie nam na te pytania, ale skłoni nas do myślenia. A do tego sama jego realizacja jest tak genialna, że byłam oburzona, że to już koniec. Chciałam jeszcze i jeszcze, choć przedstawienie trwało prawie 3 godziny.

Jesteśmy w lesie, na scenie leży ziemia. Nie muszę uruchamiać wyobraźni, czuję wyraźnie zapach ziemi, czuję przenikliwy chłód lasu, deszcz, ze sceny pada deszcz. Wszystko jest takie realistyczne, dramatyczne. Gdy akcja przenosi się do domu wjeżdża ruchoma scena. Temu aktowi towarzyszą światła stroboskopowe zmieniające się w takt muzyki rockowej. Z prawej strony są drzewa, dzwoń kościelny w postaci zwisających rur aluminiowych, które służą również w jednej z scen jako rekwizyt tańca erotycznego w wykonaniu nawiedzonych dziewczyn. Na scenie jest fortepian, gra fenomenalny muzyki Marcin Mirowski.

W tym przedstawieniu nie ma złych aktorów, tu dzieje się aktorski kunszt.

Akcja. Stop. Iluzja opowieści znika, wbiega ekipa techniczna, scenariusz zostaje odczytany przez Krystynę Łubieńską. Na tym spektaklu nie można się nudzić. On cieszy oko, duszę, człowiek siedzi na widowni pełen napięcia. Choć czytał książkę i tak nie wie co się zaraz stanie na scenie.

To dzieło sceniczne Adama Nalepy i dramaturga Jakuba Roszkowskiego perfekcyjnie, genialne, idealnie przygotowane. Każdy musi zaszczyć swoją osobą Teatr Wybrzeże, bo ja czegoś takie na scenie nie widziałam nigdy.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji