Artykuły

Śmiercisyn

Spektakl Passiniego to nie biografia Morrisona. To pejzaż jego umierania, w którym postaci realne mieszają się z figurami wykreowanymi - pisze Maciej Nowak w Przekroju.

- Ale masz na scenie spodnie na zmianę? - w tę mroźną wiosnę zatroszczyłem się o zdrowie Sambora Dudzińskiego, który spektakl "Morrison/Śmiercisyn" w reż. Pawła Passiniego w Teatrze Lalki i Aktora w Opolu rozpoczyna niczym martwy Marat w wannie pełnej wody. - Niby mam, ale nie umiałbym ich założyć. Mokre ciuchy dają mi siłę do końca przedstawienia, szczególnie w scenie finałowej, kiedy po śmierci Morrison przeistacza się w węża. Wilgotne spodnie zamieniają się w gadzią łuskę, opalizująca i śliską.

Dudziński w rolę Morrisona włożył cały swój talent muzyczny i wokalny, dawne, wyniesione jeszcze ze szkoły we Wrocławiu, umiejętności lalkarskie oraz szaleństwo człowieka wychowanego w rodzinie artystycznej. I jeszcze tę wyjątkową wrażliwość i kruchość, charakteryzującą tylko najwybitniejszych. Jeszcze zanim rozświetli się scena i zobaczymy martwego Morrisona w łazience paryskiego hotelu, Sambor Dudziński czaruje widzów czekających w foyer swoimi interpretacjami kawałków Doorsów. Jest wciśnięty z instrumentami w malutką przestrzeń za półuchylonymi drzwiami na widownię. By na nią wejść, musimy się niemal otrzeć o rozwibrowanego wokalistę. A tam, w ciemności, w ostatnim rzędzie targa już struny gitary basowej sam reżyser. Głosem kreatora otwiera przedstawienie: - Wszystko zaczęło się w Paryżu.

A przecież tam wszystko się skończyło. Spektakl Passiniego to nie biografia Morrisona. To pejzaż jego umierania, w którym postaci realne, rodzice (Mariola Ordak-Świątkiewicz), Doorsi, producent, zabity na autostradzie Indianin, ostatnia dziewczyna Pam, mieszają się z figurami wykreowanymi. Strażnikiem (Zygmunt Babiak) z "Procesu" Kafki, przybyszami z krainy Oz (Aleksandra Mikołajczyk, Krzysztof Jarota, Miłosz Konieczny) oraz Śmiercią (Barbara Kucharska), wijącą się w perwersyjnym tańcu nagą kobietą z rozłożystymi biodrami i długim, ptasim dziobem, wyciętą z rysunków Franciszka Starowieyskiego. I teatralnymi lalkami, wszak w teatrze lalek jesteśmy. Ale to nie lalki niosą przedstawienie, one są tylko pałubami, nieudolną materializacją ludzkich marzeń. Najbardziej przejmująca scena w planie lalkowym to koncert, podczas którego żywy Morrison-Dudziński niesie na sobie pozostałych Doorsów, uczepionych jego nóg, rąk, głowy. Z kolei wśród sytuacji aktorskich najmocniejsze wrażenie pozostawiają te z Pam, graną przez Helenę Sujecką, przemieniającą się w zastraszone, piszczące z przerażenia zwierzątko. A kiedy dochodzi już do śpiewania, mój Boże, brakuje słów, by opisać ten dźwięk dobywający się z samych trzewi, hipnotyczny i obezwładniający.

Morrison ustawiony w porządku eschatologicznym i mitologicznym to niewątpliwe osiągnięcie Passiniego i Artura Pałygi, który napisał tekst do opolskiego spektaklu. Ale epizody z kariery lidera Doorsów gnają też myśli i skojarzenia ku temu, jak funkcjonuje show-biznes w wymiarze bardziej doczesnym. Grana przez Łukasza Bugowskiego postać Danny-'ego Sugermana to kwintesencja wszystkich estradowych oszustów świata, którzy talent artystów przerabiają na komercyjny towar, odpowiednio sformatowany i przycięty, by łaskotliwic bulwersować i zarazem przynosić godziwe zyski. Wszystkim, tylko nie tym, którzy oddają za to życie.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji