Artykuły

Od Romulusa do Romulusa

PAŃSTWO rzymskie, jak wiadomo, dziwnym trafem trwało od Romulusa do Romulusa. To jest od wykarmionego przez wilczycę założyciela Rzymu do Romulusa Augustulusa, pobitego przez germań­skiego wodza Odoakra, który położył kres imperium rzymskiemu.

I oto Teatr Dramatyczny poprowa­dził publiczność warszawską również od ,,Romulusa" do "Romulusa", a to wystawiając po siedmiu latach po raz drugi tę samą sztukę Durrenmatta.

Intencją owej wtórnej premiery by­ła niewątpliwie chęć skonfrontowa­nia odbioru tej samej sztuki, a zwła­szcza jej nastawionych na największą aktualność didaskaliów i posłowia z odczuciem widzów dzisiejszych, sprawdzenia, czy nie zatracił się dla nich tak wielki przed siedmiu laty efekt.

Spektakl przed siedmiu laty reży­serowała Halina Mikołajska obecnie zaś Ludwik Rene. Zmianą, którą wprowadził było obdarzenie gońca z pola bitwy prefekta Mamma dodatko­wą rolą czegoś w rodzaju konferan­sjera. Obsada częściowo zmieniona, zachowała w roli tytułowej Jana Świderskiego, którego kreację pa­mięta doskonale chyba każdy widz sprzed lat siedmiu. Odtwarza on po­stać władcy, świadomie dążącego do zniszczenia własnego państwa w chwili, gdy widzi, że wyraźnie zmie­rza ono do tyranii, ucisku innych lu­dów, mordów i rabunku.

Niezwykłego człowieka, który woli w oczach swego otoczenia uchodzić za błazna, maniaka hodowli kur, za­mieniającego swą siedzibę w śmiet­nik i kurnik, byle dopiąć swego celu, którym jest humanitarne zniszczenie tyranii.

Ta arcytrudna, cała oparta na pa­radoksie rola ,,przebranego za błazna sędziego świata", jak go nazwał sam autor, jest niebezpieczną pułapką dla aktora: jeden fałszywy krok w kierunku szarży, jeden zbędny akcent, a przepada głęboki sens postaci.

Jan Świderski ustrzegł się tych błędów. Zgodnie z zamierzeniem autora przez długi czas zwodził pub­liczność tak, jak zwodził swe otocze­nie - po to, by mimo pozorów odsło­nić swe prawdziwe oblicze, dowieść, że ,,w tym szaleństwie jest metoda", jak to podkreślono w posłowiu. Uka­zał wiernie postać swego stworzone­go z paradoksów człowieka: szaleńczo odważnego przy pozorach słabości, najbardziej wciągniętego w sprawy państwa przy pozornym indyferentyzmie, głęboko humanitarnego i na­de wszystko wroga tego, co nazwać moglibyśmy "hurra patriotyzmem", wroga wszelkich frazesów, jak "do ostatniej kropli krwi", ,,nie oddamy piędzi ziemi" w obliczu nieuchronnej klęski.

Tragicznego bohatera gorzkiej ko­medii - Romulusa, którego zwycięży­ła nieubłagana historia.

Świderski każdym słowem, każdym gestem podkreślał właśnie ten cha­rakter Romulusa, nieubłaganego sę­dziego tyranii imperialistycznej. Grał jedną z najtrudniejszych chyba ról, jakie sobie można wyobrazić, bo rolę podwójną. I grał ją wyśmienicie.

Jako imperatorową Julię ujrzeliśmy Irenę Górską, która świetnie wywią­zała się z roli wyraźnie nierozumiejącej swego małżonka, przerażonej w obliczu nadciągającej klęski kobiety. Jej poprzedniczką w pierwszej wersji przedstawienia była Elżbieta Osterwa, której odmienną nieco, ale świetną kreację pamiętamy sprzed lat siedmiu (obecnie gra tę rolę w drugiej obsadzie).

Z pozostałych ról należy podkreślić śliczną postać Rei, ukochanej córki cesarza i jedynej chyba jego miłości granej przez Janinę Traczykównę z pełnym prostoty wdziękiem. Ryszard Barycz z opanowaniem i urokiem od­twarzał symbol patriotyzmu - postać patrycjusza Emiliana. Kipiącego tem­peramentem i porywającego swymi słowami widza grał Wiesław Gołas w roli prefekta Mamma, który w tej nowej wersji - stanowi jak gdyby po­most porozumienia pomiędzy sztuką a publicznością. Stanisław Gawlik grał groteskowego wschodniego cesa­rza Zenona, Jaworski i Jarema Stępowski wystąpili w rolach dwu cierp­liwych kamerdynerów.

Wielu innych brak miejsca nie po­zwala mi tu wymienić.

Główną troską reżysera Ludwika Rene było podkreślenie analogii hi­storycznych, które przetrwały wieki. Chwilami było to może aż nazbyt wyraźne jak niemal hitlerowskie po­zdrowienie, którym witali się Germanie, ale na ogół tendencja ta była jak najbardziej słuszna.

Niewątpliwie "Romulus" po swym drugim zjawieniu się w Warszawie będzie cieszył się takim samym uzna­niem, jak przed siedmiu laty.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji