Artykuły

Polityka w objęciu miłości

Wielka opowieść o miłości, przyjaźni, granicach władzy i samotności grana jest na scenie teatru Wybrzeże. "Don Carlos" Fry­deryka Schillera w reżyserii Krzysztofa Babickiego jest sztuką ze skomplikowaną ak­cją, wręcz jak z sensacyjnego filmu. Jesteśmy świadkami intryg, zdrady i namiętności.

Teatralna bajka

- To nie jest Schiller, lecz brazylijski serial - krytyko­wali poloniści obecni na pre­mierze.

Będę bronić tego przedsta­wienia. Myślę, że dzisiaj zre­alizowane w kostiumach z epoki i mówione wierszem byłoby teatralną bajką.

Jak zwykle Babicki nie tra­ci energii na głoszenie ze sce­ny małych prawd życiowych, lecz szuka prawd uniwersal­nych. Gdański "Don Carlos" jest przedstawieniem, które opowiada o granicach wolno­ści i o tym, kiedy tolerancja zaczyna być anarchią, a kiedy próba myślenia państwowego staje się despotyzmem. Jest to także historia przyjaźni i ma­nipulowania nią. Markiz Posa (Mirosław Baka) mówi do Królowej, że "Przyjaźń się kończy, gdy w grę wchodzi miłość".

Kogo kocha Królowa?

Na scenie wszechobecna jest miłość - odwzajemniona i zdradzona, a wszystko kręci się wokół jednej kobiety - Królowej. Kogo jednak kocha Królowa? Don Carlosa - ro­zedrganego młodzieńca (Piotr Jankowski), czy też dojrzałego, lecz pełnego wdzięku Markiza. Nie wiemy tego na pewno. Wiemy jed­nak z pewnością, że kobiece role zagrane zostały rewela­cyjnie. Zachwycają i zasługu­ją na specjalne omówienie, zarówno piękna Anna Kociarz - jako Królowa, jak i Księżniczka Eboli (Monika Chomicka) zakochana w Carlosie i wzgardzona.

Bez szerokiego tła i uloko­wania akcji w konkretnej rzeczywistości politycznej, sztuka nie ma specjalnego sensu. Są więc zarówno woj­ny religijne, jak i samotność władzy.

Krzysztof Gordon stwo­rzył znakomitą postać silne­go i okrutnego władcy, który nie jest jednak wolny od ludzkich słabości.

Puste połacie sceny, mroki i czernie, lustra. Niewiele re­kwizytów. Oszczędna sceno­grafia Marka Brauna stwarza znakomite pole gry. Jest w tym spektaklu wielka scena, gdy na ekranie umieszczo­nym w głębi widzimy mor­skie fale bijące o brzeg, zaś Król Filip siedzi na tronie i mówi słynną kwestię "Ja jestem samotny". Jest to obraz niezwykłej urody scenicznej.

W finale pojawia się Wiel­ki Inkwizytor (Halina Wi­niarska), który okrutnie pró­buje uporządkować ten świat rozbitych uczuć.

Rewelacyjna, przejmująca muzyka Marka Kuczyńskie­go buduje nastrój pełen nie­pokoju. Spektakl jest uwspółcześniony i sądzę, że będzie się podobał także młodej widowni.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji