Artykuły

Olśnić mimo oddalenia

W domu bogatych nowojorskich marszandów Louisy i Flana Kittredge'ów pojawia się krwawiący czarnoskóry chło­pak. Mówi, że został obrabowany w Cen­tral Parku. Powołuje się na przyjaźń z dziećmi państwa Kittredge, z którymi - jak twierdzi - studiuje w Harvardzie. Przedstawia się jako Paul Poitier, syn słynnego czarnoskórego gwiazdora ame­rykańskiego Sydneya. Swoją bezpośre­dniością, obyciem i nieodpartym wdzię­kiem nieoczekiwany gość szybko zjed­nuje sobie przychylność gospodarzy.

Z przypadkowych lodówkowych za­pasów wyczarowuje dla wszystkich ko­lację, opowiada o ojcu-gwiazdorze, o re­feracie, który miał w teczce skradzionej przez rabusiów, komentuje zalety wi­szącego w salonie dwustronnego obra­zu Kandinsky'ego. Słuchacze "ze sfer" nie doszukali się w tych opowieściach pseudoerudycyjnego mętniactwa ani przeinaczeń, (choć powszechnie wiado­mo, że naczelnym motywem, którym się kierował zabójca Johna Lennona, była chęć zwrócenia na siebie uwagi ak­torki Jodie Foster, nie zaś, jak utrzymy­wał Paul, skierowanie uwagi świata na powieść Salingera "Buszujący w zbo­żu"). Zaproszony na nocleg "przyjaciel dzieci" nadużyje gościnności marszan­dów, sprowadzając sobie z ulicy... chłopaka, za ofiarowane mu 50 dolarów.

Sztuka osnuta jest na faktach, opisa­nych przez "Timesa". John Guare po­służył się materiałem prasowym, by przedstawić ów tytułowy stopień odda­lenia między sobą ludzi, których w ży­ciu nic nie mogłoby połączyć poza ka­pryśnym przypadkiem losu. Czarno­skóremu Paulowi wystarczyły trzy miesiące, by od swego kochanka Trenta - gaya z ekskluzywnej uczelni - wyciągnąć najdrobniejsze szczegóły o jego najbogatszych koleżankach i kole­gach. Fortelem wdarł się do mocno strzeżonych bastionów możnych tego świata. Umiał dotrzymać im pola w dyskusji, a nawet potrafił ich olśnić.

Z polską prapremierą "Szóstego stop­nia oddalenia", w reżyserii Piotra Cieśla­ka, wystąpił Teatr Dramatyczny. Afisz pełen głośnych nazwisk, choć najwięk­sze zainteresowanie widzów wzbudzała Elżbieta Czyżewska, rolą Louisy wracają­ca po latach na scenę. Powrót udany, ro­la poprowadzona z nerwem, momenta­mi brawurowo. Ostatecznie taka postać - żona marszanda, który od jednej ope­racji kupna-sprzedaży obrazu Cezanne'a zarabia ok. miliona dolarów - może mieć swoje fanaberie. Louisa Elżbiety Czyżewskiej miała "niegdysiejszą", bar­dzo wyrazistą akcentację słów. Mnie ona nie raziła. Przeciwnie, uważam, że doda­ła tej roli swoistego ciepła i wdzięku.

Ciekawie też poprowadził swoją rolę Władysław Kowalski, jako nadmiernie ostrożny, a tym mocniej zachwiany w poczuciu własnej ważności Flan. Spisy­wali się też aktorzy drugiego i trzeciego planu: Jadwiga Jankowska-Cieślak, Ma­rek Walczewski, Sławomir Orzechow­ski, Mariusz Bonaszewski (Trent), Ale­ksandra Konieczna oraz grupa znako­micie zapowiadającej się aktorskiej młodzieży: Małgorzata Kożuchowska, Piotr Zelt, Artur Sokołowski, Sławomir Grzymkowski, Robert Janowski. Ale nie byłoby tego spektaklu bez roli Paula, którą bezbłędnie poprowadził Omar Sangare, czarnoskóry aktor, płynnie mówiący prawdziwie "harvardzką" polszczyzną, ujmujący szarmem i kla­są. Do niego niewątpliwie należało pierwsze i ostatnie słowo świetnie wy­reżyserowanego spektaklu.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji