Artykuły

Stosunek do śmierci mam chyba całkiem zwyczajny

- Przyjmuję ją jako coś naturalnego. Z pewnością im bliżej tego momentu, to ta perspektywa robi się coraz bardziej konkretna, namacalna, jednakże stosunek do śmierci mam chyba całkiem zwyczajny, bo niechętny. Czasami pytają mnie, czy się boję? Pewnie im się wydaje, że człowieka tak starego jak ja można już o to spokojnie pytać - mówił JERZY NOWAK w wywiadzie udzielonym Markowi Bartosikowi w Polsce Gazecie Krakowskiej.

W szpitalu w Warszawie zmarł Jerzy Nowak, jeden z nestorów krakowskich scen; w czerwcu skończyłby 90 lat. Jubileusz z tej okazji planowany był w teatrze STU, gdzie aktor wcielał się w Dyndalskiego, w inscenizacji "Zemsty" przygotowanej przez Krzysztofa Jasińskiego. Ostatni raz stanął na scenie w lutym.

Miał ogromne poczucie humoru i dystans do zawodu, lubił używać słowa komediant, do siebie, do życia. Wiódł je na Kresach, w Bohorodczanach, w Kołomyi, choć urodził się w Brzesku, potem była ciężka szkoła życia, czyli Armia Krajowa, w której spędził cztery i pół roku, wreszcie - szkoła teatralna w Krakowie, w której rozmaicie bywało. Krótko po niej trafił do Teatru im. Wyspiańskiego w Katowicach, gdzie spędził ponad 5 lat, wreszcie w 1955 roku znalazł się w zespole Starego Teatru, gdzie po dwóch latach zagrał w "Krzesłach" Ionesco w reżyserii Grotowskiego...

Krakowskiej widowni objawił się pierwszy raz w roku 1948, u Marii Biliżanki, na scenie Teatru Młodego Widza. Ale wielkie role, uznanie widowni, nagrody przyszły później. Teatr im. J. Słowackiego okazał się dla Jerzego Nowaka ważny także z powodów osobistych -w "Mazepie" jako Wojewoda spotkał Marię Andruszkiewicz, grała Amelię, jego żonę. Byli razem blisko 30 lat; wzięli ślub.

Od lat kojarzył się z postaciami Żydów. W listopadzie 2012 roku po raz 500. wcielił się w Hirsza Singera w spektaklu, w reżyserii Tadeusza Malaka, "Ja jestem Żyd z ", według prozy Romana Brandstaettera; przyniosła aktorowi Nagrodę Główną XXX Ogólnopolskiego Przeglądu Teatrów Małych Form.

Postaci Żydów grał wiele razy; Jukli w "Sędziach" Swinarskiego (od tego się zaczęło), Gregory Salomon w "Cenie" Millera, Żyd w "Weselu" w reżyserii Mikołaja Grabowskiego, w filmowym "Weselu" Wajdy, i w "Ziemi obiecanej" tego twórcy, jako Zucker w "Sanatorium pod Klepsydrą" Wojciecha Hasa, w "Liście Schindlera" Spielberga (słynny reżyser dopisał dla Jerzego Nowaka rolę, tyle że do rozpowszechnianej poza Polską wersji telewizyjnej filmu) i epizodyczne przemknięcie w "Pianiście" Polańskiego...

W 2007 roku Marcin Koszałka nakręcił z Jerzym Nowakiem dokument "Istnienie", traktujący o problemie śmierci. Film wywołał medialny szum, uruchomił plotki o śmiertelnej chorobie aktora...

A teraz przychodzi pisać - Jerzy Nowak nie żyje. 20 czerwca obchodziłby 90. urodziny.

**

Stosunek do śmierci mam chyba całkiem zwyczajny

Jerzy Nowak udzielił nam jednego z ostatnich wywiadów. Oto fragment rozmowy z Markiem Bartosikiem

To jak Jerzy Nowak myśli o perspektywie śmierci?

- Przyjmuję ją jako coś naturalnego. Z pewnością im bliżej tego momentu, to ta perspektywa robi się coraz bardziej konkretna, namacalna, jednakże stosunek do śmierci mam chyba całkiem zwyczajny, bo niechętny. Czasami pytają mnie, czy się boję? Pewnie im się wydaje, że człowieka tak starego jak ja można już o to spokojnie pytać. Jestem wierzący i jedno czego się boję to cierpienia. Na razie, na psa urok, nie doświadczam tego, a czy cierpienie przyjdzie, nie wiem.

Bóg obdarzył Pana długim życiem. Zaskakuje to Pana?

- Czy ja wiem? Należę przecież do rodziny raczej długowiecznej. Mój dziadek dożył 95 lat, a ja mam na razie tylko 90.

Często stykał się Pan ze śmiercią?

- Cztery lata byłem w partyzantce... Pierwsze wrażenia były tragiczne, ale potem człowiek przyzwyczaja się nawet do tego. Pamiętam jak w czasie pierwszej potyczki kapral, taki stary zupak, uczył nas, że te kule, które świszczą koło głowy, nie zabijają i że nie należy pochylać głowy. Byliśmy bardzo młodymi ludźmi, ale perspektywy śmierci nie lekceważyliśmy. Tyle że mieliśmy bardziej przyziemne problemy.

Jakie ostateczne rozstania w Pańskim życiu były najważniejsze.

- Dużo ich już było... Pierwsze to rodzice. Pochodzę z rodziny bardzo tradycyjnej. Kochałem rodziców, a ich odejście dla mnie, podobnie jak dla wielu ludzi, też było ostatecznym dowodem nieuchronności przemijania. Głęboko przeżyłem zwłaszcza śmierć matki. Przez całe życie świetnie się z nią rozumiałem. Miała ogromne poczucie humoru, pogodę ducha. Od najwcześniejszej młodości nasze spotkania były pełne żartów, wybuchów śmiechu, wspólnie śpiewanych piosenek. Do samego końca, bo pożegnała się ze mną pogodnie. Ojciec był człowiekiem stanowczym dla innych, ale pracowitym, mądrym. Wybudował ten dom, w którym do dzisiaj mieszkam. Dwa lata temu straciłem żonę... Ostatnio zmarł Jerzy Jarocki - pracowaliśmy razem od lat, przyjaźniliśmy się.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji