Artykuły

"Dupa Tuwima" bulwersuje

W czwartek w podwórku przy ul. Piotrkowskiej 101 zawisła "Dupa Tuwima". Trudno wyobrazić sobie lepszy pretekst do dyskusji o tym, jak należy mówić o "wielkiej poezji" i "wielkich poetach" - pisze Igor Rakowski-Kłos w Gazecie Wyborczej - Łódź.

Podczas gdy oficjalne obchody Roku Juliana Tuwima wciąż czekają na prawdziwy początek, borykając się z brakiem pieniędzy i biurokratycznymi hamulcami, łodzianie własnym sumptem upamiętniają Tuwima. Już 1 stycznia, niedługo po północy, w kinie Charlie zawisła płaskorzeźba przestawiająca... pośladki. Wyryte słowa ("Socjały nudne i ponure, / Pedeki, neokatoliki, / Podskakiwacze pod kulturę, / Czciciele radia i fizyki, / Uczone małpy, ścisłowiedy, / Co oglądacie świat przez lupę / I wszystko wiecie: co, jak, kiedy, / Całujcie mnie wszyscy w dupę") pochodzą z "wiersza z tytułem nie do powtarzania", jak mówił sam autor, czyli z "Wiersza, w którym autor grzecznie, ale stanowczo uprasza liczne zastępy bliźnich, aby go w dupę pocałowali". Kilka lat temu utwór zdobył olbrzymią popularność w internecie dzięki wirtuozerskiej interpretacji aktorów teatru Roma.

Autorami "Dupy Tuwima" jest kolektyw artystyczny B.I.E.D.A. (Biuro Interwencyjnej Edukacji i Dydaktyki Artystycznej). Łódzcy twórcy od początku zapowiadali przeniesienie pracy w bardziej wyeksponowane miejsce. "Nie chcemy, by była to galeria sztuki, ale przestrzeń publiczna - tłumaczył kilka miesięcy temu Andrzej Czapliński. - Rzeźba powinna znaleźć się w miejscu ogólnodostępnym, ale takim, w którym dostrzegą ją tylko osoby wtajemniczone".

I tak oto w czwartkowe popołudnie rzeźba znalazła swoje docelowe miejsce. Została uroczyście odsłonięta naprzeciwko ławeczki Tuwima, która przedstawia poetę w całej pełni z wyjątkiem części ciała, na której siedzi. Ów brakujący element zawisł w podwórku ul. Piotrkowskiej 101. Jak głosi mądrość ludowa, "podwórko jest dupą ulicy", więc lepszego miejsca nie można było sobie wymyślić.

W wielu ludziach wieszanie "Dupy Tuwima" wywołuje absmak. W styczniu na adres redakcji przyszedł list otwarty od oburzonego łodzianina: "Jesteś, Julianie, i pozostaniesz niewyczerpalnym źródłem piękna dla naszej kultury i dla naszego ojczystego języka. Swedenborg pisał mi w mailu, że tam u was w górze Mickiewicz, Goethe, a nawet Auden bardzo Ci współczują i pocieszają. No pewnie, kto by chciał mieć w Nowogródku albo w Weimarze pomnik swojego... tyłka! To taki wstyd i prostactwo. Jakby nie mogła to być, powiedzmy, Mimoza Tuwima na pamiątkę Twojego Wspomnienia . Pamiętam, gdy na lekcji języka polskiego słuchaliśmy obok Bema pamięci... Norwida (...). Przepraszam Cię za ten grubiański wybryk z Dupą Tuwima . Nie wiem, co mogę jeszcze zrobić... Na pewno do kina Charlie już nie pójdę ani nie zaprowadzę tam przyjaciół. Wiedz, że w Łodzi, Twym rodzinnym mieście, są ludzie, którzy wciąż kochają Kwiaty polskie" i tęsknią za Twoją wrażliwością, przywołując z dzieciństwa, tak samo czule i wesoło, Twą Lokomotywę ". Po komentarzach w internecie łatwo stwierdzić, że nie jest to odosobniony głos.

Tuwim zrobił to, co mógł zrobić najlepszego, czyli na początku swojego roku zadał nam pytanie, w jaki sposób mówić o literaturze. Czy poezja to duchowe wyżyny, do których zasiadać można tylko w niedzielę, pod krawatem i najlepiej na czczo? Czy jednak coś innego, co wielu mylnie uważa za wstyd i prostactwo?

Historia literatury polskiej od samego zarania pełna jest obsceniczności, "nieliterackiego" języka i żartów, których lepiej nie opowiadać dostojnym cioteczkom. Jan Kochanowski napisał fraszkę o matematyku, który "sam nie widzi, że ma kurwę w domu". Mikołaj Rej jest autorem figlików, w których pisze o błaźnie, "co panu w bot źle naczynił", o urzędniku, który chciał całować papieża w "rzyć", i o chłopie, który wisząc na krzyżu w Wielki Piątek, tak się zestresował religijną inscenizacją, że "posrał apostoły". Możemy udawać, że tego nie ma. Tylko co nam, tym wysublimowanym, prawym i wrażliwym, daje ten fałsz? Czy to, że mówiąc o "sztuce wysokiej", czujemy się lepsi od innych - tych, których mamy za prostaków? Ale przecież nie od tego jest literatura, by leczyć nas z kompleksów.

Rzeźba kolektywu B.I.E.D.A. jest arcytuwimowska, choć trzeba przyznać, że tylko iskrząc z "oficjalną" ławeczką. Po pierwsze dlatego, że hasło: "Poezjo na ulicę!" widniało na prospekcie kawiarni Pod Picadorem, którą w pierwszych latach niepodległości współtworzył Tuwim, a rzeźba w bramie swoją ekscentrycznością będzie - jak sądzę - przyciągać jak magnes nawet tych, którzy o poezję dopiero muszą się potknąć na spacerze, by ja zauważyć (i od razu pocałować - co za hołd dla sztuki!). Po drugie, ten łódzki poeta jak chyba żaden inny posługiwał się niezliczonymi stylami poezji. Potrafił być wyszukanie wulgarny, złośliwie kąsając swoich wrogów, by po chwili czarować tkliwością i wyczuciem subtelnych tonów. Ławeczka po drugiej stronie ulicy to jedna strona Tuwima. Druga - jest ukryta w bramie.

Ci, którzy odbierają e-maile od Swedenborga i Goethego, są największymi mordercami literatury. Wybierają tylko jej wycinek, nie mogąc sobie poradzić z resztą. Tacy właśnie chcą Tuwima upupić, jak pisał Gombrowicz. Nie z nami te numery. My nie będziemy recytować formułek, że "Tuwim wielkim poetą był". My chcemy żywego Tuwima. I to całego. Razem z dupą.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji