Dusery i puste fotele (fragm.)
Gorzej ułożyła się premiera jubileuszowa, przygotowana - co przyznali gospodarze, w wielkim pośpiechu. Sztuka źle znosi pogoń za kalendarzem, a może i sama koncepcja nie najlepiej przystaje do wybranego dramatu. A jest nim "Nie-Boska komedia" Zygmunta Krasińskiego.
Tutaj została pokazana jako oratorium epickie z muzyką nadwornego kompozytora Tadeusza Woźniaka, współtwórcy niejednego zwycięstwa. W adaptacji i inscenizacji Romana Kordzińskiego, pogoń za widowiskwością, za syceniem oczu, zepchnęła jednak w cień tkankę literacką, osobność Krasińskiego. Myśl rozmazała się w obrazach i procesjach (niektórych wielkiej zresztą urody). Zabrakło równowagi. Historiozofia się spłaszczyła. Postacie, łącznie z Hrabią Henrykiem, zostały uproszczone. Doszło do, nie zamierzonego zapewne, przerostu formy nad sensem. Jakże jednak odmienne bywa spojrzenie na spektakl z widowni i odczucie aktorów, którzy siedzą wewnątrz sprawy. Cenią oni samo zetknięcie z ciekawym reżyserem, jakim jest Kordziński, który proponuje nowy sposób pracy, inny styl, inne myślenie.
Wychodzenie poza znane już reguły gry, wzajemne przyciąganie i przeciwstawianie się komuś nowemu, działa zawsze ożywiająco. Nie można jednak powiedzieć, by Płockowi udało się pozyskać na gościnne reżyserie najciekawsze indywidualności. Nazwisko Kordzińskiego też po raz pierwszy ukazało się na tutejszym afiszu. __________