Artykuły

Mój mąż z zawodu jest dyrektorem

Musimy sobie zadać pytanie fundamentalne: Czy chcemy, by publiczne instytucje kultury były przechowalniami dla tych, którzy zajmując się całe życie orbitowaniem wokół lokalnych koterii samorządowych, chcą dotrwać z niezłym uposażeniem do emerytury, lub chociaż spłacić raty za samochód?

Z Jeleniej Góry nadeszła, radosna skądinąd wiadomość o tym, że po pięciu latach artystycznej stagnacji, władze zdecydowały się wreszcie na zmianę na dyrektorskim stanowisku w Teatrze im. Norwida. Co ważne, i wcale nie takie oczywiste, nowy dyrektor ma zostać wyłoniony w drodze otwartego konkursu. To istotna wiadomość, szczególnie, że mimo ministerialnych rozporządzeń i przepisów nowej ustawy,w zamyśle mających skłaniać do stosowania w miejsce budzących wątpliwości nominacji (najczęściej politycznych), transparentnego i merytorycznego konkursu, organizatorzy instytucji kultury wciąż i nagminnie obchodzą to założenie, pełni słusznej wiary w to, że minister, czy raczej któryś z jego urzędników, niemal "taśmowo" i z automatu "klepnie" wspomnianą nominację. Czego przykładów w ostatnim czasie mieliśmy sporo, chociażby w moim mieście rodzinnym - Zabrzu.

Tym bardziej ucieszyła mnie wieść o jeleniogórskim konkursie. Niestety, jak to zwykle bywa, mój pokrętny umysł wydobył na powierzchnię oceanu radości trującą plamę oleju. Oto bowiem diabeł, jak zwykle, tkwi w szczegółach, a dokładniej w wymogach. W wymogach formalnych.

Oczywiście doświadczenie na "kierowniczym stanowisku" jest istotną wartością, szczególnie w przypadku dużych i wymagających zręcznego kierowania instytucji. Pytanie jednak czy kryterium istotniejszym nie powinna być jakość komplementarnej oferty, czy też wizji kandydata, jego kwalifikacje, wykształcenie? Wszyscy mamy świadomość, że dla udanego kierowania instytucją jest potrzebny przepływ idei oraz kadr. Choć oczywiście historia zna przypadki świetnych dyrektorów, którzy stanowiska swe piastowali dłużej niż pięć lat, jednak w przytłaczającej większości mam wrażenie, że brak jakichkolwiek zmian, tudzież zasiedzenie, zwykle deformuje perspektywę i prowadzi do wyjałowienia. Nie idzie mi wyłącznie o zmianę pokoleniową, chciałbym uniknąć oskarżeń o ageizm, idzie raczej o pewien zdrowy mechanizm wymiany, konkurencji. Wszyscy bowiem deklaratywnie zgadzamy się, że istotne jest, by kształcić wyspecjalizowane kadry zarządzające kulturą. W kilku ośrodkach w kraju istnieją już autonomiczne studia wyspecjalizowane w strategicznym zarządzania kulturą, rokrocznie wypuszczające absolwentów (chociażby w Katowicach, stworzone przez ASP i Akademię Ekonomiczną). Oczywiście niezbędne jest, by konfrontowali oni swą teoretyczną wiedzę z praktyką, nabywając doświadczeń na kierowniczych stanowiskach. Problem w tym jednak, że z uwagi na tego rodzaju formalne wymogi odpadają już na wstępie i nie mają właściwie żadnych szans na skonfrontowanie swoich wizji i energii w rywalizacji z tą wesołą ekipą etatowych działaczy i dyrektorów. Koło się zamyka. Na zachodzie bez zmian.

I znów, miast głębokiej zmiany jakościowej, mamy powierzchowny i niezbyt udany face lifting.

W ten oto sposób dochodzi do kuriozalnych sytuacji, w których odpowiednio sformatowane konkursy wygrywają pozbawieni wykształcenia kierunkowego architekci, namaszczeni urzędnicy, bądź w najlepszym razie pozbawieni wizji księgowi, którzy później bezceremonialnie, w zgodzie ze swymi niezbyt wyrobionymi gustami, wprost wyrażają, jakich poetyk w swoim folwarku, pardones - teatrze, sobie życzą, a jakich nie. W ten sposób teatrami, szczególnie w mniejszych ośrodkach, kierują ludzie pozbawieni kompetencji, których wiedza i oferta intelektualna urąga cywilizowanym standardom, a strategiczne zarządzania pozostaje jakimś abstrakcyjnym pojęciem. Ci odpowiednio długo piastujący kierownicze stanowiska w wydziałach kultury, kierujący prowincjonalnymi domami kultury, gwarantując lokalnej władzy święty spokój, trwają w swej etatowej bytności.

Musimy sobie zatem zadać pytanie fundamentalne: czy chcemy, by publiczne instytucje kultury były przechowalniami dla tych, którzy zajmując się całe życie orbitowaniem wokół lokalnych koterii samorządowych, chcą dotrwać z niezłym uposażeniem do emerytury, lub chociaż spłacić raty za samochód? Wymóg pięcioletniego, lub często nawet siedmioletniego piastowania "kierowniczego stanowiska" nie jest w moim odczuciu uzasadniony dbałością o jakość, lecz raczej gwarancją "przewidywalności" jego wyników. Podobnie jak na przykład śląsko-zagłębiowskie umiłowanie władz do kładzenia nacisku na "swojskość" kandydatów, na bycie stąd, eufemistycznie zwane "znajomością lokalnej specyfiki".

Ostatecznie, czy choćby reżyser spektaklu zmuszony przecież do organizacji i kierowania wielką machiną produkcji spektaklu, nie posiada w istocie umiejętności zarządczych?

Środowisko teatralne czeka zatem wciąż niezwykle ważna, być może nawet najważniejsza debata nad tym jak wyważyć kryteria procedur konkursowych.

Niestety, dostrzegając bierność tegoż środowiska w materii organizacji konkursów w ogóle oraz właściwego ich przeprowadzania, poza może tymi najjaskrawszymi przypadkami nadużyć, obawiam się że dyskusja ta wciąż jest jeszcze daleko przed nami. Czy ta bierność, ten rodzaj cichego przyzwolenia na deformacje demokratycznych mechanizmów i skandaliczne nadużycia władzy wynika ze swego rodzaju cynizmu, świadomości manipulacji? A może idzie o to, że tak naprawdę po cichu większość z nas liczy, że prędzej czy później za sprawą jakiejś nominacji, bądź odpowiednio "sformatowanego" konkursu dochrapie się jakiegoś kierowniczego stołka, by dotrwać nań w spokoju emerytury, czy choćby posłać syna na kosztowne studia? Wystarczy tylko płynąć z prądem, nawet nie modnych konwencji artystycznych, lecz przede wszystkich lokalnych politycznych koterii.

Musimy wspólnie przyglądać się niezwykle uważnie temu co będzie się działo w Jeleniej Górze, szczególnie jeśli w istocie organizatorom idzie o głęboką zmianę jakościową, która odmieni oblicze tej niegdyś odnoszącej sukcesy sceny, która dziś po pięciu latach kierowania przez Bogdana Kocę - na teatralnej mapie Polski - właściwie nie istnieje.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji