Artykuły

Premiera kinowa: Być jak Kazimierz Deyna

Błaha i rysowana grubą krechą, nostalgiczno komediowa podróż w Polskę z czasów późnego PRL-u i wczesnego kapitalizmu. Jeśli ma swój wdzięk, to dzięki aktorom - o debiutanckim filmie Anny Wieczur-Bluszcz, opartym na sztuce Radosława Paczochy "Być jak Kazimierz Deyna" pisze Paweł T. Felis w Gazecie Wyborczej.

Jeśli mamy rok 1977, a za chwilę rozpocząć ma się słynny mecz Polska-Portugalia, w którym Kazimierz Deyna strzeli słynnego gola, na pomoc mężczyzny - nawet jeśli właśnie rodzi mu żona - nie ma co liczyć. Ale chociaż i porodówka emocjonuje się piłką nożną, bohaterka poprzeklina sobie, ile wlezie i urodzi. Z racji okoliczności syn nosić będzie imię Kazik: nie ma przecież lepszego wzoru do naśladowania niż Deyna. A przynajmniej tak się wtedy wydaje.

Filmowy debiut Anny Wieczur-Bluszcz - oparty na wystawianej w teatrze sztuce Radosława Paczochy - to nic innego, jak podróż w PRL-owską przeszłość zwykłej, polskiej rodziny. Podróż rwana, zbudowana z niekoniecznie tworzących zwartą całość migawek, scen, obrazów, dialogów i żartów. Rządzi nimi zarazem prosta satyra i nostalgiczna wyrozumiałość: Wieczur-Bluszcz brnie w przerysowane, grubo ciosane gagi, jakby chciała rozgrzeszyć po równo infantylizm (a czasem zwykłą głupotę) i konformizm swoich bohaterów. Bo przecież tacy byliśmy i tacy jesteśmy, prawda?

Kazik (Aleksander Staruch i Marcin Korcz), dziecko futbolu, dorasta w świecie absurdów, małych kłamstw, tanich wzruszeń i wielkich nadziei. Ojciec (w tej roli Przemysław Bluszcz) chciałby zrobić z niego piłkarza, ale chłopak zdecydowanie do futbolu talentu nie ma.

Matka (kapitalna Gabriela Muskała) próbuje godzić, co nie do pogodzenia, na syna chucha i dmucha, męża z zadziwiającą konsekwencją akceptuje, a w ogóle dużo się denerwuje i często płacze (np. wtedy, gdy śledzi losy niewolnicy Isaury). Świat zresztą się zmienia. Ojciec mechanik należy do partii, bo tak trzeba, ale - choć teść (Trela) twierdzi inaczej - za "komucha" się nie uważa. Na przełomie lat 80. i 90. próbuje sił jako prowincjonalny biznesmen, bo tylko tak można złapać wtedy choć kawałek "wielkiego" świata.

A Kazik? Ten ma największy problem, bo ani do dwulicowego PRL-u, ani do przaśnego pseudokapitalizmu nie pasuje.

Można w "Być jak Kazimierz Deyna" zobaczyć na siłę przypowieść o humaniście, który z trudem radzi sobie w świecie opartym na kupnie sprzedaży, można też zinterpretować film jak rzecz o polskiej mentalności, która jest - delikatnie mówiąc - nienajmądrzejsza, zawsze coś kopiuje i wydaje się wobec tego, co na świecie, zacofana. Ale sama fabuła jest w filmie Wieczur-Bluszcz najsłabsza i najmniej ważna.

Liczą się żarty (czasem - jak białe skarpety o "magicznych" i "erotycznych" właściwościach - rozciągnięte do niemożliwości) i liczą się aktorzy.

Polska 2012. Reż. Anna Wieczur-Bluszcz. Aktorzy: Przemysław Bluszcz, Gabriela Muskała, Marcin Korcz, Jan Trela, Sonia Bohosiewicz.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji