Być albo nie być w kopalni soli
"Być albo nie być, to wielkie pytanie. / Jestli w istocie szlachetniejszą rzeczą / Znosić pociski zawistnego losu / Czy też, stawiwszy czoło morzu nędzy, / Przez opór wybrnąć z niego? (...)" William Szekspir Hamlet (1600)
Tragedia duńskiego księcia Hamleta doczekała się w Teatrze TV tylko, a może aż czterech inscenizacji. Ciekawe, frapujące, czasem przekornie nowatorskie wycieczki w stronę Szekspira odbyli już Józef Gruda ('71, Hamlet - Wacław Ulewicz), Gustaw Holoubek ('74, Hamlet - Jan Englert), Jan Englert ('85, Hamlet - Jan Frycz), a wreszcie Andrzej Wajda ('92, Hamlet - Teresa Budzisz-Krzyżanowska). Jako piąty na głębokie wody rzucił się młody olkuszanin Łukasz Barczyk. Reżyser tyleż skandalizujących, co odkrywczych spektakli "Beztlenowce", "Fantom" i "51 minut", powoli staje się ulubieńcem widzów o wyrafinowanym, niebanalnym guście. to sukces sprawił, że w wieku zaledwie 28 lat postanowił zrealizować arcydzieło Williama Szekspira, nie bacząc na przestrogi starszych kolegów? Po części zapewne tak. Dodajmy jeszcze, że woda była podwójnie głęboka - plan zdjęciowy zorganizowano w przepastnych sztolniach kopalni soli w Wieliczce... - To miejsce magiczne i mam nadzieję, że ta magia nam się udzieliła Atmosfera była niesamowita! Działał na nas już sam fakt, ze zjeżdżaliśmy 135 metrów pod ziemię i że nie było tam absolutnie nic żywego. Tylko pył i piasek... Nie znaczy to jednak, że nie było zarazem ekscytująco - mówi Michał Czernecki - Łukasz ma w sobie niewinność, której nie utracił w kinie - dodaje Grażyna Szapołowska - Oby to trwało jak najdłużej, bo współpraca z nim jest czymś wspaniałym.
Przygotowania do realizacji kipiącego emocjami, najbardziej zagadkowego dramatu Szekspira trwały miesiącami. Barczykowi udało się skompletować obsadę, o jakiej marzył. Rolę Hamleta powierzył absolwentowi krakowskiej szkoły teatralnej, Michałowi Czerneckiemu. Ukochaną duńskiego księcia, Ofelię, zagrała młodziutka Kamilla Baar. Obok debiutantów pojawili się mistrzowie polskich scen: Janusz Gajos (Klaudiusz), Grażyna Szapołowska (Gertruda), Zbigniew Zapasiewicz (Poloniusz)i Jan Frycz (Duch Ojca). Na koniec dodajmy, że "Hamlet" Łukasza Barczyka otwiera wspólny cykl TVP i Banku Millennium "Perły Millennium", polegający na promocji wydarzeń o niekwestionowanej randze kulturalnej. Takich pereł będzie w tym roku cztery.
Michał Czernecki - Hamlet
Choć każdy aktor marzy o roli duńskiego księcia, tylko nieliczni już na progu kariery dostają taką szansę. Do wybrańców losu należy niewątpliwie Michał Czernecki.
- Hamlet to coś w rodzaju ostatecznego celu. Mówi się, że po nim aktor nic już me powinien grać...
- To chyba nie do końca prawda. Rolę duńskiego księcia dostałem pewnie dlatego, że na nią specjalnie nie czekałem. Ot, trafiło się... Sam Hamlet nie znajdował się nigdy w mojej hierarchii wartości na pierwszym miejscu. Proszę jednak nie myśleć, że nie czuję wdzięczności, radości i... odpowiedzialności. Czuję: wewnętrzną (bo jestem młody) i zewnętrzną (bo tę tragedię robi się w Polsce tak rzadko, że pewnie znajdzie się na "świeczniku").
- Przed Panem księcia Danii grały największe sławy polskiego teatru. Nie obawia się Pan "mierzyć" z nimi?
- Nie, raczej nie... Wiem, że spotkał mnie niezwykły zaszczyt Jestem piątym Hamletem w historii Teatru TV, a to zobowiązuje. Rozmawiałem z Janem Fryczem, który tu gra Ducha Ojca i Aktora, na temat jego kreacji z 1985 roku. Nie powiększyło to mojej tremy czy strachu przed porównaniami. Wystarczającym powodem do stresu jest obsada tej inscenizacji! Gajos, Szapołowska, Zapasiewicz...
- Czy to prawda, że Barczyk kazał wam grać według analizy szwajcarskiego psychologa Carla G. Junga?
- Niezupełnie... Napisał coś w rodzaju eksplikacji do aktorów, z którą zapoznaliśmy się na początku pracy. Były tam elementy jungowskiej psychologii głębi i alchemii. Wszystko to miało stanowić jedynie rodzaj tła myślowego, takiego back-groundu. I chociaż Barczyka inspirują te dziedziny nauki czy metafizyki, nie miały tu pierwszorzędnego znaczenia.
- Czym jest dla Pana "Hamlet"?
- Streszczając w jednym zdaniu: ciężką, ale wspaniałą przygodą.
Rozm. Maciej Misiorny